niedziela, 28 listopada 2010

Moonvine Red 2007



SMACZNE, ok. 60 PLN
Nie należę do zakonu wielbicieli biodynamiki. Szczerze mówiąc uważam to po części za pogaństwo, a po innej (pewnie większej) części za cwany marketing. Jeżeli ktoś naprawdę wierzy, że wino zyska na jakości jeśli będzie uprawiał winorośl zgodnie z fazami księżyca, zakopywał rogi w winnicy i odprawiał inne podobne zaklęcia, to na zdrowie. Rozumiem, że jest to bardziej element wiary i nawet się z tego specjalnie nie wyśmiewam.

Jeżeli jednak informacje o biodynamiczności wina umieszcza się wielką czcionką na etykiecie, to rozumiem, że głównym celem jest dotarcie do zielonomyślącej grupy docelowej konsumentów. Cwaniactwo i tyle. Jeśli jednak jakieś wino, pomimo epatowania swoją biodynamicznością, jest również w porządku, to nie będę go z zasady skreślał. Tak jest w przypadku sympatycznej propozycji z Australii. Mieszanka w równych niemal proporcjach Shiraza, Caberneta i Merlota dała dam wino z wyczuwalną truskawką i śliwką. Pełne i mocne - 14% jak to często w przypadku Australii bywa, dla mnie tych procentów trochę za wiele, ale w naszych mrozach może się to przyjąć. W sam raz dla takich sceptyków biodynamicznych win jak ja.

piątek, 19 listopada 2010

Brado Pecorino 2009

MIERNE-
Pecorino wydawało mi się jeszcze jedną lokalna odmianą włoską, która cudem uniknęła zapomnienia. Ciekawą historię jego ocalenia można przeczytać na tych stronach, polecam lekturę! Nie chcąc przepisywać tego co jest w linku wspomnę tylko, że  pięknie pachnące wina ze szczepu Pecorino produkuje się w Marche i Abruzji. Piłem kilka razy wina z tej odmiany i niezmiennie mnie zaskakiwała ich świetna relacja cena/jakość. Zdumiewało również pierwsze mocne owocowe buchnięcie. Do listy zdumień dołączyła ostatnio informacja, że dużą część wina eksportuje się do Japonii. A to dlatego, że Pecorino podobno idealnie komponuje się z sushi. Skoro miałem to dość rzadkie wino, to wypadało je przetestować w połączeniu z surową rybką. Obawiam się, że jednak test nie zdał się na nic. A to z powodu bardzo słabego poziomu wina. Smakowało jak trochę lepsza woda. Nie miało wad, które by uniemożliwiły wypicie, ale zalet też nie znalazłem. Oczywiście z sushi sobie nie poradziło. Wciąż zatem nie wiem czy Pecorino się nadaje do sushi, wiem tylko, że to z obrazka się nie nadaje. W sumie to do niczego się nie nadaje. Będzie trzeba spróbować jeszcze raz.

czwartek, 18 listopada 2010

Konkurs Gastronautów

Dziś, w trzeci czwartek listopada, nic nie napiszę o Beaujolais Nouveau. Nie dlatego, że mi zbrzydło, wręcz przeciwnie. Po prostu niewiele się zmieniło od zeszłorocznego wpisu. Pewne jest tylko, że tradycyjnie napiję się B.N. i to naprawdę dużo, a nie jakąś symboliczną lampkę, do czego i Was zachęcam. Zresztą, łamiąc zakazy, wypiłem już co nieco i to 10 dni temu. Jeśli Nouveau ma dawać jakiś obraz o roczniku, w którym powstało, to okazuje się, ze 2010 nie musi być jakimś dramatem.
*************************************************************************************************************************
Na zupełnie innym biegunie winiarstwa znajduje się konkurs ogłoszony przez serwis Gastronauci.pl. Można wygrać luksusową nagrodę jaką jest kolacja sylwestrowa wraz z noclegiem w warszawskim Hotelu Le Regina. Nigdy tam nie spałem, bo i po co, ale zdarzyło się dwa razy coś zjeść i było to jedzonko na szóstkę. Żeby wygrać nagrodę wystarczy dobrać jedno z czterech win do potrawy. Zacytuję Gastronautów: 


Zadanie konkursowe polega na wskazaniu jednego z czterech podanych poniżej win jako najlepiej pasującego do opisanego poniżej dania, które, obok sześciu innych, skosztować będzie można w czasie sylwestrowej kolacji w restauracji La Rotisserie. Odpowiedź na zadanie konkursowe musi zawierać również uzasadnienie doboru wina do dania. Tekst uzasadnienia nie powinien być dłuższy niż 2500 znaków. Ocenie podlegać będzie zarówno poprawność merytoryczna nadesłanej odpowiedzi, jak i styl wypowiedzi.

Danie, do którego należy dobrać wino, to: 
Confit z dorsza atlantyckiego z tempurą ostrygową i esencją z liści cytrynowych 


Propozycje wina (w kolejności alfabetycznej):
1. Gewuerztraminer Granos Nobles 2007, Mendoza, Luján de Cuyo
2. Il Molino di Grace, Chianti Classico Riserva 2005, D.O.C.G. Chianti
3. Les Cris Pouilly-Fumé 2008, A.C. Pouilly-Fumé, A. Cailbourdin
4. Braida Moscato d’Asti ‘Vigna senza Nome’, Piemonte, Giacomo Bologna

UWAGA: Tylko jedno wino pasuje idealnie do podanej przez nas potrawy.



Wszystkie szczegóły można znalezć w tym linku. Jeśli już rozszyfrujecie czym są tempura, confit i liście cytrynowe, zadanie powinno dać się rozwiązać. Życzę miłej zabawy, sam chyba też wezmę w tym udział.

A teraz biegiem do sklepów bądź knajp po Beaujolais Nouveau. Koniecznie bez krawatów!

czwartek, 11 listopada 2010

Gęsina na Św. Marcina

Nawet gdyby zwyczaj jedzenia gęsiny na Św.Marcina był nowy i lansowany nieco na siłę, to i tak bym mu ochoczo przyklasnął. Jako odtrutkę na wszystkie plastikowe walentynki i halloweeny niemające najmniejszego przełożenia na naszą tradycję. Prawda jest jednak taka, że jedzenie gęsi na 11 listopada jest w Polsce obecne "od zawsze" i dopiero stosunkowo od niedawna zyskało również kontekst świętowania niepodległości. Gęsinę jadło się na Św. Marcina z dwóch dość praktycznych powodów. Po pierwsze była to ostatnia okazja do porządnego najedzenia się przed rozpoczynającym się wkrótce postem adwentowym. A po drugie gąski dorastały do odpowiedniego rozmiaru właśnie w tym czasie. Nie chcąc się więc skazywać na jedzenie gęsi mrożonych należy potraktować tę potrawę w kategoriach sezonowych. Jedzenie gęsi ma samiuteńkie plusy. Pierwszy i najważniejszy, to obłędny smak tego mięsa. Jest ciemne, pełne, treściwe, aromatyczne. Wbrew obiegowym opiniom gęsina zawiera niewiele tłuszczu, znacznie mniej niż na przykład cielęcina, o świnkach nawet nie wspominając. Ponadto tłuszcz wytopiony z gęsi jest i zdrowszy i smaczniejszy. Zjedzenie gęsi ważącej około 4 kg jest zbyt wielkim wyzwaniem dla jednej czy dwóch osób. Chcąc, nie chcąc musimy zaprosić rodzinę czy przyjaciół, co jest fajnym elementem tworzenia wspólnoty przy okazji jedzenia. Na naszej gęsinie poznał się świat, a zwłaszcza Niemcy. Wyczytałem, że eksportujemy 18-20 tys. ton, sami przy tym zjadając ledwie 700 ton gęsiny rocznie. Nie jest to pierwszy raz gdy o wysokiej jakości tego co polskie musimy przekonywać się dzięki obcokrajowcom. Dodatkowym plusem gęsiny jest jej uniwersalność w połączeniu z winami. Można do niej śmiało dawać aromatyczne, ciężkie białe wina takie jak Gewurztraminer czy beczkowe Chardonnay. Bardziej klasycznie będzie jednak postawić na stole Pinot Noira czy jakieś Nebbiolo. Wymarzyło mi się aby w Święto Niepodległości napić się Pinot Noira z Polski, ale w tym roku Jaworek wypuści swoje czerwone wina z 2009 z pewnym poślizgiem.
Moja gąska jest przyrządzona mało nowocześnie. Natarta czosnkiem, majerankiem, rozmarynem i solą. Nafaszerowana kwaśnymi jabłkami z suszonymi morelami i rodzynkami. Troszkę podlana Żubrówką w trakcie pieczenia. Podana z pieczonymi jabłkami i surówką z czerwonej kapusty. Zapewniam, że na żywo wyglądała znacznie smakowiciej niż na fotce z prawej. Oczywiście nie odpuściłbym sobie możliwości ćwiczeń warsztatowych p.t. "Jakie wino najlepiej pasuje do gęsi?". Podałem Pinot Noira z Palatynatu i alzackiego Gewuztraminera z niemałym cukrem resztkowym. Mi pasował bez porównania bardziej Pinot, ale Mama i Ciocia postawiły na Gewurza. Trochę tak wbrew nazwie blogu Białe nad czerwonym.
Zdaję sobie sprawę z tego, że tekst jest wrzucony trochę po czasie i nadaje się bardziej jako zachęta do jedzenia gęsi za rok. Z drugiej strony nie trzeba jeść gęsiny wyłącznie 11 XI. W celu wypromowania tego drobiu ruszyła świetna akcja GĘSINA NA TELEFON.  Można telefonicznie zamawiać gąskę, która będzie do odebrania podczas festynu w jednym z miast. W Warszawie na przykład taka akcja będzie przeprowadzana w Hali Mirowskiej 26 i 27 XI, więc jest jeszcze czas by zadzwonić. Dodam, że ceny są wyjątkowo atrakcyjne, bo 1 kg kosztuje 19 PLN.
Mam nadzieję, że za rok wszyscy w Święto Niepodległości usiądziemy przy stołach zastawionych gąskami i oczywiście Pinot Noirem:-)

wtorek, 9 listopada 2010

Magiczny łańcuch.

Nie jestem nadmiernym fanem gadżetów okołowinnych, ale po zobaczeniu "magicznego łańcucha" nie mogłem się pohamować. Na żywca sprawia jednak dużo słabsze wrażenie niż na zdjęciach z Ebay-a, spokojnie można sobie odpuścić.

sobota, 6 listopada 2010

Beringer Red 2005

FATALNE, 20 PLN
Zaledwie do końca roku można sprzedawać wina z niebieskimi banderolami, potem będzie to niemożliwe ( BTW jest to kolejny przykład rzekomych ułatwień prowadzenia biznesu przez Rząd chcący uchodzić za liberalny ). Nic dziwnego zatem, że zarówno sklepy jak i importerzy próbują za wszelką cenę pozbyć się tak oznakowanych win. Daje to często okazję na znalezienie wyjątkowych okazji zakupowych. Oczywiście obok okazji pojawiają się ewidentne miny typu nowozelandzkie Sauvignon Blanc z 2004 roku. Podstawowe wino od Beringera, które wypiłem, nie wydawało się aż tak wielkim ryzykiem, nawet pomimo sędziwego pięcioletniego wieku. Tymczasem okazało się bolesną porażką, żeby nie powiedzieć płynnym syfem. Nie umiem opisać czym pachniało, bo nie znam się za bardzo na chemii przemysłowej. Nie tylko nie wypiłem butelki, ale wręcz nie opróżniłem kieliszka. Wiem, że jest to podstawowe wino Beringera, ale od takiego producenta oczekuje się ciut więcej. Na kontretykiecie wina możemy przeczytać, ze ich produkty są hołdem składanym założycielom winnicy z XIX wieku. Chroń nas Boże przed takimi potomkami.