
Nawet gdyby zwyczaj jedzenia gęsiny na Św.Marcina był nowy i lansowany nieco na siłę, to i tak bym mu ochoczo przyklasnął. Jako odtrutkę na wszystkie plastikowe walentynki i halloweeny niemające najmniejszego przełożenia na naszą tradycję. Prawda jest jednak taka, że jedzenie gęsi na 11 listopada jest w Polsce obecne "od zawsze" i dopiero stosunkowo od niedawna zyskało również kontekst świętowania niepodległości. Gęsinę jadło się na Św. Marcina z dwóch dość praktycznych powodów. Po pierwsze była to ostatnia okazja do porządnego najedzenia się przed rozpoczynającym się wkrótce postem adwentowym. A po drugie gąski dorastały do odpowiedniego rozmiaru właśnie w tym czasie. Nie chcąc się więc skazywać na jedzenie gęsi mrożonych należy potraktować tę potrawę w kategoriach sezonowych. Jedzenie gęsi ma samiuteńkie plusy. Pierwszy i najważniejszy, to obłędny smak tego mięsa. Jest ciemne, pełne, treściwe, aromatyczne. Wbrew obiegowym opiniom gęsina zawiera niewiele tłuszczu, znacznie mniej niż na przykład cielęcina, o świnkach nawet nie wspominając. Ponadto tłuszcz wytopiony z gęsi jest i zdrowszy i smaczniejszy. Zjedzenie gęsi ważącej około 4 kg jest zbyt wielkim wyzwaniem dla jednej czy dwóch osób. Chcąc, nie chcąc musimy zaprosić rodzinę czy przyjaciół, co jest fajnym elementem tworzenia wspólnoty przy okazji jedzenia. Na naszej gęsinie poznał się świat, a zwłaszcza Niemcy. Wyczytałem, że eksportujemy 18-20 tys. ton, sami przy tym zjadając ledwie 700 ton gęsiny rocznie. Nie jest to pierwszy raz gdy o wysokiej jakości tego co polskie musimy przekonywać się dzięki obcokrajowcom. Dodatkowym plusem gęsiny jest jej uniwersalność w połączeniu z winami. Można do niej śmiało dawać aromatyczne, ciężkie białe wina takie jak Gewurztraminer czy beczkowe Chardonnay. Bardziej klasycznie będzie jednak postawić na stole Pinot Noira czy jakieś Nebbiolo. Wymarzyło mi się aby w Święto Niepodległości napić się Pinot Noira z Polski, ale w tym roku Jaworek wypuści swoje czerwone wina z 2009 z pewnym poślizgiem.

Moja gąska jest przyrządzona mało nowocześnie. Natarta czosnkiem, majerankiem, rozmarynem i solą. Nafaszerowana kwaśnymi jabłkami z suszonymi morelami i rodzynkami. Troszkę podlana Żubrówką w trakcie pieczenia. Podana z pieczonymi jabłkami i surówką z czerwonej kapusty. Zapewniam, że na żywo wyglądała znacznie smakowiciej niż na fotce z prawej. Oczywiście nie odpuściłbym sobie możliwości ćwiczeń warsztatowych p.t. "Jakie wino najlepiej pasuje do gęsi?". Podałem Pinot Noira z Palatynatu i alzackiego Gewuztraminera z niemałym cukrem resztkowym. Mi pasował bez porównania bardziej Pinot, ale Mama i Ciocia postawiły na Gewurza. Trochę tak wbrew nazwie blogu
Białe nad czerwonym.
Zdaję sobie sprawę z tego, że tekst jest wrzucony trochę po czasie i nadaje się bardziej jako zachęta do jedzenia gęsi za rok. Z drugiej strony nie trzeba jeść gęsiny wyłącznie 11 XI. W celu wypromowania tego drobiu ruszyła świetna akcja
GĘSINA NA TELEFON. Można telefonicznie zamawiać gąskę, która będzie do odebrania podczas festynu w jednym z miast. W Warszawie na przykład taka akcja będzie przeprowadzana w Hali Mirowskiej 26 i 27 XI, więc jest jeszcze czas by zadzwonić. Dodam, że ceny są wyjątkowo atrakcyjne, bo 1 kg kosztuje 19 PLN.
Mam nadzieję, że za rok wszyscy w Święto Niepodległości usiądziemy przy stołach zastawionych gąskami i oczywiście Pinot Noirem:-)