piątek, 13 lutego 2009

Khvanchkara 2005

WYŚMIENITE, 75 PLN

Skoro piszę o gruzińskim, to w naszych realiach jesteśmy niemal skazani na wina z firmy Marani, no chyba, że chcemy wypić wino Grigorij. Marani ma zresztą całkiem przyjemny wybór, dobra solidna oferta. Po wczorajszej degustacji ich win wybrałem do opisu jedno z najsłynniejszych. Podobno ulubione wino Stalina, swoją drogą to głęboko niemoralne wykorzystywać to marketingowo ( akurat na degustacji nie było to przesadnie podkreślane ). Swoją drogą kiedyś słyszałem, że Stalin pijał z radością Chateau d'Yquem, w każdym razie zostajemy przy słodkościach.
W kwestii tradycji winiarskiej Gruzini mogą przelicytować każdego i musi cieszyć, że ich wina wracają do Europy. Ale o ich zwyczajach to wypadałoby raczej książkę, a nie post napisać, albo chociaż wygłosić klasyczny półgodzinny toast.
Kvanchkara jest niezwykle ciekawa. Słodycz w winie pozostaje przez zatrzymanie fermentacji, ale poprzez oziębienie, a nie dodanie mocnego alkoholu. Wytwarzana jest ze szczepów gruzińskich , a konkretnie z Alexandreuli 50% i Mujuretuli 50%. Bardzo pięknie, nie ma się czego wstydzić, w szacunku dla lokalnych odmian idą w jednym rzędzie z Grekami czy Portugalczykami. Dla osoby mało obytej z półsłodkimi ( czyli również dla mnie ) najbardziej uderzała "domowość" wina z charakterystyczną truskawką, poza tym jeżyny, dzika róża i żurawina. Zaskakująco ładnie zbudowane. Ale pomimo wszelkich pochwał cena jednak nieco nieadekwatna. Za te pieniądze zdecydowanie wolę beczkowe Saperavi, ale o tym może następnym razem.

Brak komentarzy: