środa, 13 maja 2009

Lulu B. Pinot Noir 2005

MIERNE+ , 32 PLN
Podczas podróży zagranicznych staram się unikać sklepów i knajp przeznaczonych wyłącznie dla turystów. Nie dość, że zwykle zakupy tam uderzają po kieszeni, to przede wszystkim mają niewiele wspólnego z lokalnym życiem. Miejsca takie łatwo poznać po napisach w języku angielskim. Tubylcom takie ułatwienia są raczej zbędne więc wiadomo do kogo są skierowane. Wyobraziłem sobie kartę dań po angielsku wystawioną przed naszym poczciwym barem mlecznym:-)
Tymczasem przy zakupie wina dałem się nabrać. Nie da się ukryć, że uwiodła mnie pani z obrazka - typowa Paryżanka Lulu B. Oczywiście jest ona tak typowa jak Krakus chodzący po ulicy w czapce z piórem. Strona internetowa producenta (zupełnie zgrabnie zrobiona) nawet nie udaje, że jest przeznaczona dla Francuzów, znajdziemy tu info wyłącznie po angielsku z przepisami na BBQ włącznie.
Samo wino jest silnie owocowe z dominującą wiśnią i czarną porzeczką, aromaty nieco zbyt dosłowne, choć trzeba uczciwie powiedzieć, że nie nudzi się po pierwszym kieliszku, jak typowy chilijczyk.
Podsumowując, można odnieść wrażenie, że producent zanadto przestraszył się inwazji win nowoświatowych i postanowił się do nich upodobnić. O ile w przypadku stosowania zakrętki i barwnej etykiety nie jest to grzechem, o tyle w smaku wina nie potrafię tego zaakceptować.

2 komentarze:

Amarone pisze...

Jest dostępne w Polsce? (Pytam z ciekawości;)

Białe nad czerwonym pisze...

Tak, i to chyba nawet dość powszechnie. Dystrubuuje je Carey więc może być wszędzie. Ja kupiłem w sieci FW&S.