SMACZNE+, 33 PLNWłaściwie tytuł równie dobrze mógłby brzmieć
Wino w Bieszczadach. Tam bawiłem przez ostatni tydzień, co usprawiedliwia moje blogowe lenistwo.
Wiadomą jest rzeczą, że najlepszym winem w górach zimą jest wino grzane, zaś latem najlepszym winem jest piwo. Wychodząc z tego założenia cieszyłem brzuch napojem z chmielu, ale ile można? Trafiło się, że podczas deszczu musieliśmy schronić się w knajpie Łemkowyna w Cisnej. Zobaczyłem reklamę "Białe, półsłodkie węgierskie". Było to chyba jedyne wino w lokalu więc poprosiłem. Nie będę ukrywał, że i cena była więcej niż kusząca, na tablicze stało jak byk "
0,5 litra - 5 PLN". Sympatyczna pani barmanka nalała pół litra do szklanki od piwa, bo to była jej najlepsza miarka, a potem rozlała w dwa kieliszki. Wino było gorzej niż obrzydliwe. Smakowało jabłkowym Redds'em i nic więcej. Ponadto producent wymyślił nowy chyba sposób na pozostawienie cukru w winie. Nie, nie była to zatrzymana fermentacja, po prostu dodano... słodzik. Na aspartam jestem wyczulony i rozpoznam go wszędzie, tu niestety był. Ale uczciwie przyznać trzeba, że lokal Łemkowyna kuchnię i wystrój ma naprawdę świetne, piwo równiez:-)
To tak tyle tytułem zdecydowanie przydługiego wstępu.

W Wetlinie ( to też nie metropolia - raptem 70 domostw ) spodobał nam się szyld zachwalający setki win oferowanych. Po początkowym strachu, że po prostu oferuje się tam wina w kieliszkach o pojemności 100 ml jednak zdecydowaliśmy się zaryzykować i wejść do karczmy
Stare Sioło. Wystrój klasycznie jak na stuletnie zabudowania był sielsko-anielski. Karta dań mniej więcej standardowa. Wiem, że zwykle w takich miejscach nie ma co kombinować i najlepiej zamówić to co szef kuchni poleca. Polecał kaczkę faszerowaną i wiedział co robi - paluszki lizać. Okazało się, że wybór jedzonka to małe miki w porównaniu z wyborem wina. Nie wiem ile ich było, ale ze dwie setki z pewn

ością. Na dodatek naprawdę świetna selekcja, widać było brak przypadkowości. O cenach to aż boję się pisać, były tylko trochę wyższe od sklepowych. Wszyscy, którym zdarza się zamawiać wino w restauracji i muszą płacić 2 i pół raza więcej niż w detalu z pewnością by to docenili.
W końcu zdecydowałem się na korsykańskie Terra Vecchia i to był niezły wybór. Za stosunkowo nieduże pieniądze otrzymaliśmy wino z ciekawymi nutami owoców kandyzowanych, pestkowej wiśni i fajną goryczką i korzennością. Nie wiem jak smakowałoby samo, ale z kaczką było bomba.

I jeszcze tak zupełnie poza konkursem. Na deser poprosiłem espresso. Po powrocie z Italii trafiłem zaledwie dwa razy na dobrze zrobione espresso, w Bieszczadach, na końcu cywilizacji był raz trzeci. Rewelacja!
P.S. Podałem cenę powszechniejszą, bo sklepową. W Starym Siole wino kosztowało niewiele więcej, bo 48 PLN.