niedziela, 29 sierpnia 2010

Śliwowica lubelska

WYŚMIENITE
W sumie to mógłbym równie dobrze nazwać ten trunek Śliwowica Blaszana. Jest to bowiem kolejny prezent własnej roboty wykonany przez Michała ps. Blaha. Ale, że Michał jest właśnie z Lublina, to nazwijmy napitek regionalnie. Zaczęło się od komentarzy pod jednym z moich postów. Okazało się, że to co do tej pory uważałem za śliwowicę jest tylko produktem robionym pod turystów. Tak zwana Śliwowica Łącka sprzedawana w kolorowych butelkach ze złotym sznurkiem wokół szyjki i hasłem "Daje krzepę, krasi lica nasz łącka śliwowica" jest w rzeczywistości spirytusem z zaprawką. Oczywiście Górale z Łącka potrafią pędzić prawdziwą, pyszną śliwowicę i to robią, tyle, że częściej można kupić podróbki psujące reputację regionu. Ja również dawałem się nabierać, bo przyznam, że ze śliwowicami miałem kontakt zupełnie okazjonalny. Przypomina mi się trunek przywieziony przez rumuńskiego kolegę, który aby zmylić celników przelał go do butelki po wodzie mineralnej. Chciałbym móc opisać smak rumuńskiego napitku, ale niemal nic nie pamiętam z tamtego wieczoru spędzonego z Przyjacielem przy śliwowicy. A nawet jeśli cokolwiek się przypomina, to z pewnością nie nadaje się to do opisywania...
Wróćmy do Śliwowicy Lubelskiej. Zgodnie z opisem Autora nastaw ze śliwek został dwukrotnie przedestylowany. Następnie dodano do niego widoczne na fotce opiekane dębowe płatki ( znana nam dobrze sztuczka z wielu win ), które nieco podkręciły kolor i aromat. Kolor może przypominać nieco Żubrówkę. Smak wyjątkowo delikatny, gdzieś ze słodyczą w tle. Zapach rzecz jasna śliwkowy ( pewnie powstała z węgierek, ale pachnie bardziej uleną ) plus kwiaty wiosenne. Do tego jest bardzo delikatna, Łącka ma ok. 80% a smakuje jakby to było ze 200. Nie wiem jaki woltaż ma Śliwowica Lubelska, ale smakuje jak jakieś 50%.
Teraz powinienem napisać, że zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Tyle, że niestety jest to produkt nie do kupienia. Więc aby post miał jakąkolwiek wartość edukacyjną i niczym komiksy z Tytusem bawiąc uczył, pozwolę sobie na mały i jakże banalny apel. Warto poznać Śliwowicę! Alkohol ten jest produkowany "od zawsze" w całej Europie Środkowej. Widać pewne pokrywanie się terenów gdzie robiono śliwowicę z granicami Austro-Węgier. Podróż do Chorwacji, Rumunii czy Słowacji może być świetną okazją do przeprowadzenia porównań, gdzie śliwowicę robi się najlepiej. Nie odżegnujmy się od tej wspaniałej tradycji na rzecz plastikowego byle czego. No właśnie, poniżej znaleziona gdzieś w Sieci genialna etykietka.

4 komentarze:

froasia pisze...

Śliwowica na winnym blogu? :) No wiesz co ...

Mariusz Boguszewski pisze...

Etykieta genialna!

Białe nad czerwonym pisze...

@ Froasia
Zimno się robi, trzeba czymś porządnym się rozgrzać. Spróbuj herbaty ze śliwowićą zamiast wódki. Paluszki!!!
@Mariusz
Nie widziałem wcześniej tej etykiety, dopiero szukając w Necie ilustracji wpadła mi w oko. Śmiałem się z pół godziny. Jak mnie ktoś zapyta czy chcę się napić Coli, to mam już gotową ripostę :-)

Blaha pisze...

Dzięki za ciepłe słowa :) Z mocą trafiłeś- wg. pomiaru było 56%- pogratulować kubków smakowych!