SMACZNE, 24,99 PLN
Trzecie ( i ostatnie ) wino, które otrzymałem z Makro w ramach akcji "Pożegnanie lata". W przeciwieństwie do dwóch poprzednich win po tej różowości nie spodziewałem się niczego dobrego. Wino pochodzi od południowoafrykańskiego wieloryba - firmy Nederburg, która sprzedaje wina w milionach butelek, takim winiarzom z definicji trudniej zaufać. Ponadto wino zabutelkowano w szkle przypominającym w części babciną karafkę. O ile karafki od babci mają swój naturalny urok, to w przypadku takiego konfekcjonowania win zawsze mam podejrzenie, że ktoś chce mnie zrobić w balona ( bądź nabić w butelkę ). Na domiar złego nie dało się wyczytać z etykiety z jakich szczepów wino powstało. Podpowiedź znalazłem na stronie producenta, zakładam, że użyto tych samych szczepów co w roku poprzednim.
Jak widać otwierając Nederburga byłem wystarczająco uprzedzony i zniechęcony. Tymczasem Nederburg Rose okazał się zgrabnym bezpretensjonalnym winem idealnym na lato. Typowe aromaty różowości: malinka, płatki róży, truskawka. Przy tym zachowano niewysoki, a co za tym idzie, nienużący poziom alkoholu. Sporo wyczuwalnej słodyczy pozwala na picie tego wina już po posiłku, do kruchych ciasteczek pasuje pierwsza klasa. Reasumując, nie ma się co nadmiernie obawiać wielkich producentów, nawet masowa produkcja może dać wiele frajdy, trzeba próbować albo chociaż blogom wierzyć:-) Za taką kaskę polecam z czystym sumieniem.
wtorek, 30 sierpnia 2011
Nederburg Rose 2010
Etykiety:
Cabernet Sauvignon,
cinsault,
RPA,
smaczne
poniedziałek, 29 sierpnia 2011
Darmowe bąbelki z Makro
MIERNE
Wszyscy otrzymaliśmy kiedyś nietrafiony prezent. Sytuacja ambiwalentna, z jednej strony to miłe, że komuś chciało się o nas pomyśleć, a z drugiej szkoda, że podarunek nie trafił w gusta. W sytuacji takiego feralnego darczyńcy postawiła się sieć Makro. Makro, w ramach akcji promocyjnej "Pożegnanie lata", podarowało kilku blogerom flaszki do degustacji. Ja również załapałem się do tego projektu, co miło połechtało moją próżność. Ucieszyłem się tym bardziej, że wśród trzech podarowanych win, znalazły się dwa, które pijam z radością i w dużych ilościach: piemonckie Moscato d'Asti oraz Prosecco. Wina doskonale wpasowujące się w konwencję pożegnania lata, ponadto pijamy je zdecydowanie zbyt rzadko, zatem przypominać o nich nigdy dość.
Niestety oba te wina są książkowym przykładem jak Moscato i Prosecco smakować nie powinny. W przypadku Moscato Alte Bianche Rocche winny może być rocznik - 2009. Dla tego najlżejszego z win dwa lata, to już wiek niemal emerytalny. Jeśli była w nim kiedykolwiek świeżość oraz ożywcze bąbelki, to już dawno gdzieś zniknęły. Z Moscato pozostał jedynie niski poziom alkoholu i sporo słodyczy, co przy niskiej kwasowości dawało wrażenie ulepku. Prawdopodobnie najsłabsze Moscato d'Asti jakie piłem kiedykolwiek, a już porównując je na przykład z genialnym Moscato od Icardiego trzeba powiedzieć, że to nawet nie inna liga, ale wręcz inny gatunek.
W przypadku Prosecco nie było wcale lepiej. Czego oczekuję od Prosecco? Świeżości, rześkości, zwiewności, braku powagi, aromatów cytrusowych, słowem warunków jakie powinno spełniać idealne wino na letnie przedpołudnie. Prosecco Valmarone niestety zabrakło wymienionych wyżej cech świeżości. Sprawiło wrażenie smutnego, zgaszonego i przyciężkiego. Nie było może jakieś tragiczne, ale frajdy z picia go nie miałem wcale. Najlepsze co można zrobić z tym Prosecco to dodać je do Aperolu.
I w ten sposób pogryzłem rękę, która mnie nakarmiła. Głupio wyszło.
Wszyscy otrzymaliśmy kiedyś nietrafiony prezent. Sytuacja ambiwalentna, z jednej strony to miłe, że komuś chciało się o nas pomyśleć, a z drugiej szkoda, że podarunek nie trafił w gusta. W sytuacji takiego feralnego darczyńcy postawiła się sieć Makro. Makro, w ramach akcji promocyjnej "Pożegnanie lata", podarowało kilku blogerom flaszki do degustacji. Ja również załapałem się do tego projektu, co miło połechtało moją próżność. Ucieszyłem się tym bardziej, że wśród trzech podarowanych win, znalazły się dwa, które pijam z radością i w dużych ilościach: piemonckie Moscato d'Asti oraz Prosecco. Wina doskonale wpasowujące się w konwencję pożegnania lata, ponadto pijamy je zdecydowanie zbyt rzadko, zatem przypominać o nich nigdy dość.

W przypadku Prosecco nie było wcale lepiej. Czego oczekuję od Prosecco? Świeżości, rześkości, zwiewności, braku powagi, aromatów cytrusowych, słowem warunków jakie powinno spełniać idealne wino na letnie przedpołudnie. Prosecco Valmarone niestety zabrakło wymienionych wyżej cech świeżości. Sprawiło wrażenie smutnego, zgaszonego i przyciężkiego. Nie było może jakieś tragiczne, ale frajdy z picia go nie miałem wcale. Najlepsze co można zrobić z tym Prosecco to dodać je do Aperolu.
I w ten sposób pogryzłem rękę, która mnie nakarmiła. Głupio wyszło.
Etykiety:
mierne,
moscato d'asti,
pożegnanie z latem,
prosecco,
Włochy
poniedziałek, 22 sierpnia 2011
Enate Tempranillo/Merlot 2010
MIERNE, 5 EURO
W książkach dla początkujących winomaniaków, w rozdziale traktującym o tym, gdzie należy robić zakupy, zdecydowanie odradza się stacje benzynowe. Powodem jest możliwość przeniknięcia niepożądanych zapachów paliwa do butelki wina. Podręczniki nic jednak nie wspominają o sklepach z chemią gospodarczą i z perfumami. Wiem, że część polskich sklepów sieci Rossmann zaczęła sprzedawać wina. W moich stronach jeszcze tego nie widziałem, zetknąłem się jednak w Niemczech. W tamtejszym Rossmannie zobaczyłem zaskakująco szeroki i zupełnie niezły wybór win za rozsądne pieniądze. Obawiając się, że wszystkie wina mogą pachnieć kremem Nivea, skusiłem się tylko na jedną flaszkę.
Zwyciężyła niestety asekuracja, sięgnąłem po sprawdzonego, również w Polsce, producenta. Enate uważany jest za czołówkę stosunkowo mało znanego regionu Somontano. Niestety próbowana butelka nie była w stanie potwierdzić tej dobrej opinii. Piszę celowo "butelka", a nie "kieliszek". Wyglądało to tak, że pierwszy łyk okazał się nokautującą bombą owocową. Jakiś koncentrat jeżyn i porzeczki, naprawdę przesmaczne. Cóż z tego skoro, z niezrozumiałych dla mnie powodów, w drugim kieliszku nie było literalnie nic. Jakbym pił jakąś anonimową czerwoną ciecz. Nie wiem gdzie wino uciekło. Wnioskując warto to wino rozlewać podczas przyjęć tak, żeby dla każdego starczył ledwie kieliszek, goście powinni być pod wrażeniem. Ale jeśli chcecie spędzić z winem cały wieczór, to lepiej wybierzcie inną butelkę.
W książkach dla początkujących winomaniaków, w rozdziale traktującym o tym, gdzie należy robić zakupy, zdecydowanie odradza się stacje benzynowe. Powodem jest możliwość przeniknięcia niepożądanych zapachów paliwa do butelki wina. Podręczniki nic jednak nie wspominają o sklepach z chemią gospodarczą i z perfumami. Wiem, że część polskich sklepów sieci Rossmann zaczęła sprzedawać wina. W moich stronach jeszcze tego nie widziałem, zetknąłem się jednak w Niemczech. W tamtejszym Rossmannie zobaczyłem zaskakująco szeroki i zupełnie niezły wybór win za rozsądne pieniądze. Obawiając się, że wszystkie wina mogą pachnieć kremem Nivea, skusiłem się tylko na jedną flaszkę.

Etykiety:
hiszpania,
merlot,
mierne,
somontano,
tempranillo
środa, 17 sierpnia 2011
Nebbiolo d'Alba Clemente Guasti 2007
WYŚMIENITE, 59 PLN
Będąc ostatnio na południu naszej Ojczyzny zakupiłem za 22 PLN, słynne w pewnych kręgach, biedronkowe Barolo Morando. Nawet się ucieszyłem, bo w Warszawie to samo wino kosztuje 8 zeta więcej, wiadomo stołeczność zobowiązuje. Nie będę się nadmiernie pastwił nad Morando. Tak naprawdę nadawało się do picia, za sam dreszczyk otwierania Barolo warto zapłacić dwie dyszki. Gdyby na etykiecie napisać cokolwiek innego, to może nawet bym nad nim trochę pocmokał. Niezgorsze, jesienne ( w sam raz na nasze wakacje ) wino. Tyle tylko, że nie smakowało ani jak Piemont, ani jak Barolo, ani jak grona Nebbiolo. Jest winem idealnym jeśli chcemy kogoś odwieźć od picia najwybitniejszych win piemonckich.
W przypadku Nebbiolo d'Alba od Clemente Guasti nie miałem cienia wątpliwości co piję. Wyjątkowe bogactwo aromatów: nuty herbaciane, ziemiste, liściaste, mnóstwo jeżyny i jakaś czereśnia; sporo się działo, z każdym łykiem więcej. Jedyną wadą jaką znalazłem to nadmierna garbnikowość, która jednak chowa się gdy do wina zaserwujemy kaczkę.
Barolo Morando i Nebbiolo Guasti to dwa różne światy. Pierwsze żyje z tego, że jest do czegoś podobne, albo chociaż podobne by chciało być. Zupełnie jak krążący tu i tam polski sobowtór Angeliny Jolie, którego jedyne podobieństwo ogranicza się do wydatnych ust. Drugie ma znacznie mniej pretensji do bycia słynnym, żyje raczej według mało marketingowej zasady "Siedź w kącie a znajdą cię". Może nie jak Kopciuszek, ale też bez zbędnego zadęcia. Tym razem zwykłe, ale uczciwe Nebbiolo znokautowało udawane Barolo. W pierwszej rundzie.
Będąc ostatnio na południu naszej Ojczyzny zakupiłem za 22 PLN, słynne w pewnych kręgach, biedronkowe Barolo Morando. Nawet się ucieszyłem, bo w Warszawie to samo wino kosztuje 8 zeta więcej, wiadomo stołeczność zobowiązuje. Nie będę się nadmiernie pastwił nad Morando. Tak naprawdę nadawało się do picia, za sam dreszczyk otwierania Barolo warto zapłacić dwie dyszki. Gdyby na etykiecie napisać cokolwiek innego, to może nawet bym nad nim trochę pocmokał. Niezgorsze, jesienne ( w sam raz na nasze wakacje ) wino. Tyle tylko, że nie smakowało ani jak Piemont, ani jak Barolo, ani jak grona Nebbiolo. Jest winem idealnym jeśli chcemy kogoś odwieźć od picia najwybitniejszych win piemonckich.
W przypadku Nebbiolo d'Alba od Clemente Guasti nie miałem cienia wątpliwości co piję. Wyjątkowe bogactwo aromatów: nuty herbaciane, ziemiste, liściaste, mnóstwo jeżyny i jakaś czereśnia; sporo się działo, z każdym łykiem więcej. Jedyną wadą jaką znalazłem to nadmierna garbnikowość, która jednak chowa się gdy do wina zaserwujemy kaczkę.
Barolo Morando i Nebbiolo Guasti to dwa różne światy. Pierwsze żyje z tego, że jest do czegoś podobne, albo chociaż podobne by chciało być. Zupełnie jak krążący tu i tam polski sobowtór Angeliny Jolie, którego jedyne podobieństwo ogranicza się do wydatnych ust. Drugie ma znacznie mniej pretensji do bycia słynnym, żyje raczej według mało marketingowej zasady "Siedź w kącie a znajdą cię". Może nie jak Kopciuszek, ale też bez zbędnego zadęcia. Tym razem zwykłe, ale uczciwe Nebbiolo znokautowało udawane Barolo. W pierwszej rundzie.
Etykiety:
nebbiolo,
piemont,
Włochy,
Wyśmienite
wtorek, 16 sierpnia 2011
Montalto Syrah 2006
SMACZNE, 29 PLN

Winniczek
Środkowa półka
Uncle Matt
Jongleur
Viniculture
Czerwone czy białe
Etykiety:
smaczne,
sycylia,
syrah,
winne wtorki,
Włochy
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
Na Saksach
Okolice Drezna to najbliższy nam geograficznie winiarski region Niemiec.
Zaledwie godzinka drogi ( po niemieckich autostradach ) od granicy i już jesteśmy w winnej krainie. Czemu zatem saksońskie wina są u nas tak dramatycznie niepopularne? Pijemy całkiem niemało win z ciut bardziej odległych Moraw, wielu z nas jeździ na kilka dni na Węgry tylko po to aby obkupić się Tokajami. Jednak jadąc do Drezna nie myślimy w pierwszym rzędzie o tamtejszych winach. Nie wiem skąd bierze się ten brak zainteresowania saksońskimi winami u innych, napiszę o sobie.Jednym z czynników jest ogromna konkurencja jaką tamtejszemu winiarstwu robi lokalna architektura i historia. Trzydniowy wypad do Saksonii, to zdecydowanie zbyt krótko by przyzwoicie zwiedzić piękne Drezno, Miśnię i okolice. Na winnice zwyczajnie brakuje czasu. A mając wybór pomiędzy lokalnym Muzeum Wina a Zwingerem, mimo całego zakręcenia na punkcie win, wybieram to drugie.

Ta różnica stanowi mój punkt trzeci. Za wino z Saksonii trzeba zapłacić krocie. Poniżej 10 Euro dostępne są tylko wina niziuteńkiej klasy, za butelkę dobrego wina od sensownego producenta trzeba zapłacić pomiędzy 10 - 20 Euro. To może wydawać się nie tak bardzo dużo jak na polskie realia. Pamiętajmy jednak, że na podstawowe wina naprawdę wybitnych producentów znad Mozeli czy z Rheingau wydamy zaledwie 8-12 Euro. Nie mam pojęcia skąd się bierze taka różnica. Zupełnie jakby winiarze z byłej NRD chcieli dogonić, czy wręcz przegonić, swoich kolegów z zachodnich landów. Szkoda, że zaczynają od ceny, a nie od jakości.
Czy zatem, pomimo wszelkich uszczypliwości, warto spróbować win z Saksonii? Bez wątpienia tak! Są naprawdę smaczne, choć do wybitności jeszcze im nieco brakuje. Niektórym jak Proschwitz czy Zimmerling brakuje zresztą zupełnie niewiele, pije się nadzwyczaj szybko i z radością. Budujące jest, że Drezno leży dokładnie na szerokości geograficznej Wrocławia. Czy zatem możemy w przyszłości spodziewać się podobnego regionu winiarskiego w Polsce? Taki prognostyk kupiłbym w ciemno. Bo choć nieliczni nasi winiarze wyprzedzają saksońskich, to w masie możemy się od Niemców jeszcze sporo uczyć.
***********************************************************************************************************************

Jeszcze raz dzięki za wyróżnienie!
piątek, 5 sierpnia 2011
Hans Greyl Sauvignon Blanc 2010
SMACZNE, 18 PLN
Żadna notka, ale polecić trzeba. Sauvignon Blanc z nowozelandzkiego Marlborough. Właściwie to klasyka gatunku, nic ponad to czego się możemy spodziewać. Na szczęście niczego też w nim nie brakuje. Zatem jest mnóstwo dojrzałego agrestu oraz czarna porzeczka; orzeźwienie pierwsza klasa. Całość sprawia wrażenie nieco technologiczne, ale w tej cenie absolutnie nie kręcę nosem. Jeśli w końcu na dłużej tego lata będziemy mieli słońce, to będzie to wino sezonu. Na wszelki wypadek lepiej zrobić zapas w domu. Wino oczywiście z Biedronki.

Etykiety:
marlborough,
nowa zelandia,
SAUVIGNON BLANC
czwartek, 4 sierpnia 2011
KONKURS DLA FEJSBUKOWICZÓW
KONKURS!!!
Niedawno temu udało nam się dobić na Facebooku do setki obserwatorów. Wszystkim pięknie dziękuję i ogłaszam dla Was konkursik.
Przedstawiony na zdjęciu obok Pinot Noir No.1 2010 ze szwajcarskiej winnicy Schlossgut Bachtobel można nabyć w winnicy za 19 CHF, co przy wczorajszym kursie dnia oznacza 68,97 PLN.
Zgadnijcie, proszę ile w złotówkach będziemy musieli zapłacić za to samo wino, kupione w tym samym miejscu 12 sierpnia. Odpowiedzi proszę zamieszczać na moim profilu na Facebooku w komentarzach pod linkiem do tego konkursu.
Odpowiedzi można wklejać do 8 sierpnia włącznie. Wyniki konkursu podam 13 sierpnia z rana. Wygrywa osoba, która przewidzi cenę idealnie bądź najbardziej się do niej zbliży.
Na potrzeby naszej zabawy zakładamy, że cena u producenta nie ulegnie zmianie. Cenę Franka weźmiemy z tabel średniego kursu NBP na dzień 12.07, zgadujemy do drugiego miejsca po przecinku.
Jeżeli trafnie cenę wytypuje więcej niż jedna osoba, to decydująca okaże się kolejność wpisów.
Oczywiście zwycięzca konkursu zostanie nagrodzony. Może niekoniecznie winem szwajcarskim, ale czymś równie godnym.
MIŁEJ ZABAWY !
Etykiety:
Inne,
konkurs,
szwajcaria
wtorek, 2 sierpnia 2011
Valpolicella Ripasso Speri 2008
WYŚMIENITE+, 99 PLN
Kolejny temat Winnych Wtorków zaproponował Konrad z amarone.blog.pl Nazwa bloga zobowiązuje więc dostaliśmy za zadanie spróbować Valpolicelli, Bardolino bądź Amarone, w każdym razie czegoś znad Gardy co powstało z Corviny. Jak o mnie chodzi, to Corvina spokojnie mogłaby być tematem zadanym na cały rok albo i dłużej. Zresztą udowadniałem to na blogu wielokrotnie. Na potrzeby naszej zabawy wypiłem butlę sytuującą się pomiędzy zwykłą Valpolicellą a Amarone. Chodzi oczywiście o Valpolicellę Ripasso, zwaną czasem małym Amarone. Są różne szkoły robienia Ripasso. Niestety często producenci dają tylko etykietkę wiedząc, że klient za nią stosownie dopłaci. Częściej jednak spotkamy się z Ripasso z zauważalnym cukrem resztkowym, aromatami typowymi dla Amarone. Takie Ripasso znajduję z największą radością, dają szansę na spróbowanie legendy za relatywnie nieduże pieniądze.
Valpolicella Ripasso Speri idzie w innym, ambitniejszym kierunku. Cukru tu niewiele, podpierania się legendą Amarone jeszcze mniej. Tymczasem wino jest zupełnie wyjątkowe. Smaczne, eleganckie, długie. Przyznam, że gdy piłem je w małej dawce po raz pierwszy, to jakoś na kolana mnie nie rzuciło. Dłuższe spotkanie zmieniło moje spojrzenie. Delikatne przydymienie połączone z silną, acz nieprzesadzoną, owocowością. Dużo jeżyn, dojrzałych malin. Sprawia wrażenie wina niemal kompletnego. Podchodziłem do niego ze sporym dystansem. Za stówkę można nabyć całkiem sporo innych win. Myślałem, że w tym przypadku sporo dokłada się za nazwisko producenta. Coś tam pewnie się dokłada, ale nie czuję się oszukany.
Inne Corviny pili również:
Etykiety:
Corvina,
molinara,
rondinella,
valpolicella,
Veneto,
winne wtorki,
Wyśmienite
Subskrybuj:
Posty (Atom)