wtorek, 1 stycznia 2013

Golden Kaan Cabernet Sauvignon 2010


MIERNE, 38 PLN
Jaki Nowy Rok taki cały rok? Oby nie!
Zaczęło się od tego, że święto świętem, ale Winne Wtorki odbyć trzeba. Mariusz zaproponował jakiś czas temu, żebyśmy sylwestrowego kaca leczyli Cabernetami z RPA. Pomysł bardzo, ale to bardzo niezgrany z datą;) Wystarczyło przecież jako temat zaproponować najlepsze sposoby wychodzenia z zespołu dnia poprzedniego i ilość blognotek wystrzeliłaby pod sufit. Ale mus to mus i jako, że nie chciałem Mariusza zawieźć, udałem się w Nowy Rok na poszukiwanie wyznaczonego wina. Ciekawą podróż odbyłem, zupełnie jakbym się cofnął w czasie. I to wcale nie do nieodległego 2012 roku, ale jakieś 10 lat wstecz. Po pierwsze niemal wszystkie sklepy były zamknięte. Wybór wina na stacjach benzynowych to żenada. Albo kupisz Carlo Rossi albo El Sol albo spadaj. Nie oczekuję od Orlenu, żeby wprowadził półkę z bordoskimi Grand Cru, ale niech wrzucą choć kilka prostych, marketowych win. Zresztą to temat na osobny wpis. 
Sklepy 24H to nieco inna bajka. Teoretycznie sprzedają tu wina, ale tylko teoretycznie. Największe emocje jakie wywołują te sklepy, to możliwość poznania panów proszących o dorzucenie złotóweczki "na bułkę". Winnych emocji niestety nie dostarczają. 
W końcu, w jednym z takich sklepów, udało mi się trafić na wino z RPA i to od razu na Caberneta. Butelkę widziałem już wiele razy, ale jakoś mnie nigdy do niej nie ciągnęło. Po spróbowaniu widzę, że instynkt słusznie mnie ostrzegał. Z kontretykiety wyczytałem, że dowcipny importer poleca to wino zwłaszcza do steków ze strusia. Ja ani sił, ani chęci na szukanie strusia nie miałem. Golden Kaan to mierne wino, które próbuje udawać coś innego przez co gubi swe naturalne walory. Stara się robić wrażenie ciężkiego i napakowanego choć takie nie jest. Wszystko przez silnie dymny aromat przykrywający nuty owocowe. Ten dym zresztą kojarzyć się może bardziej z Pinotagem niż z Cabernetem. Trochę szkoda tych ogniskowych nut. Jak się udaje przez to przebić to czuje się miłe aromaty pieczonej papryki i jeżyny.Gdyby tylko na tych aromatach poprzestać byłoby o wiele przyjemniej, choć może mniej spektakularnie. Zamiast strusia zjadłem do wina pieczone żeberka i nie było to złe połączenie, choć struś to to nie był ;)
38 złotych wydane na wino to nie majątek. Jednak za takie pieniądze można w sklepach specjalistycznych kupić wina wyśmienite, pewnie również z RPA. Dlatego z Nowym Rokiem apeluję do tych, którzy mają alergię na specjalistyczne sklepy winiarskie, aby się przemóc. Tu można znacznie rozsądniej wydać pieniądze. Choć niestety szanse na poznanie lokalnego pijaczka są mniejsze...
Mariusz pił znacznie lepsze wino - przeczytajcie koniecznie!
Blurppp też nie narzeka.
Pora na wino debiutuje w WW.
Winniczek Cabernetami popijał steki

3 komentarze:

Mariusz Boguszewski pisze...

Te wina (pinotage),o których wspominałem u siebie, to były właśnie Golden Kaan z roczników 2005 i 2006. Wtedy mi smakowały. Pozdrawiam! Mariusz

Białe nad czerwonym pisze...

No zobacz, góra z górą... a człowiek z winem zawsze się zejdzie
Szczęśliwego Mariuszu!

E-Apteka-Niezapominajka pisze...

Fajne :) Zobacz mój blog też