sobota, 21 lipca 2012

Mount Gay Rum Eclipse

WYŚMIENITY, 99 PLN
Z powodów opisywanych poprzednio musiałem trochę przystopować z winami i wziąłem się za rumy. Moje doświadczenie w tych alkoholach jest mniej niż mizerne. Lata temu zatrułem się najpopularniejszym rumem świata, przy okazji bijąc prywatny rekord pojemności mojego żołądka. Potem przez długi czas omijałem rumy. Wciąż mi kołatało w głowie, że rum jest zwierzęciem koktajlowym, a ja mieszania za bardzo nie lubię. Mój sceptycyzm brał się pewnie po części z mizernej oferty naszego rynku. Poza Bacardim i Morganem ciężko było zobaczyć na półkach sklepowych cokolwiek innego. Szczęśliwie to się zmienia. Coraz więcej Rodaków jeździ na Karaiby i powracając domaga się poszerzenia półek z rumami. A jest się o co bić. Dojrzewające rumy swoim stopniem zróżnicowania wcale nie ustępują whisky. Można przebierać między nimi w zależności od kraju pochodzenia, stylu, leżakowania, gatunku beczki; słowem cała paleta możliwości. Oczywiście jasne rumy wciąż najlepiej będą prezentować się z dodatkiem Coli, ale już w przypadku złotych i ciemnych takie ich rozcieńczanie zupełnie nie jest potrzebne.
Mount Gay Rum Eclipse jest świetnym łącznikiem pomiędzy osobami lubiącymi rumy mieszać, a tymi którzy piją je solo. Ta najstarsza rumowa marka pochodzi z Barbadosu, świat drogi. Jest bardzo smaczliwy i wyjątkowo łatwy w piciu. Oczywiście skoro był beczkowany, to wyczujemy wanilię, ciekawsze jednak są zapachy dojrzałych bananów i generalnie owocowe. Większość butelki wypiłem w postaci czystej, ale skusiłem się też na polecanego przez producenta drinka. Wystarczyło zmieszać Mount Gay z tonikiem i z lodem, taki drink domowy nie wymagający żadnych umiejętności. Sam nie pijam niemal nic gazowanego, za tonikiem również nie przepadam. Połączenie tego z rumem dało jednak efekt po prostu genialny, tak pyszne i wciągające, że szklanka wysycha zastanawiająco szybko. Zdecydowanie polecam, a rumy jeszcze tu wrócą.


2 komentarze:

Maciej W bez L pisze...

Zacny rum, osuszyłem już butelczynę, ale chyba mam bardziej cherlawe kubki smakowe od Ciebie, dla mnie był dosyć szorstki w ustach, szczególnie przy pierwszych porcjach. Szorstki, nie znaczy zły, ten charakterek genialnie sprawdzał się w koktajlach!

Białe nad czerwonym pisze...

To moje kubki smakowe są przepalano i to co Tobie wydawało się szorstkością dla mnie było satyną.