
Ponownie nie o winie, aczkolwiek o napoju czerpiącym z podobnej filozofii. Ależ przyjemnie jest pić coś naprawdę pysznego z butelki z zieloną akcyzą. Od razu zaznaczmy, że na miodach nie znam się jeszcze bardziej niż na winach. Wiem, że na dwie części dwójniaka składa się część miodu i część wody, i tyle. Tym większa frajda, że taki laik też się zachwyci produktem niemal wybitnym choć może mniej znanym. Żebym tylko ja, ale cała rodzinka była zachwycona! Kolor bardzo dobrze zaparzonej herbaty. Zapach przede wszystkim orzechów i miodu gryczanego, wyczuwalny cynamon i suszona śliwka; po Wigilii nos się wyczulił na tego typu aromaty. W ustach absolutnie nie za słodki, nie za ciężki i nie za alkoholowy, pięknie zrównoważony. Podobno dojrzewał aż 9 lat, prawdziwy produkt slow foodowy. Do tego nieprzeciętnie długi, czuje się, że zostawia warstwę na ściankach gardła. Dodatkowy plus za właściwości lecznicze. Wypocony i nieco podziębiony po łyżwach szukałem na próżno Fervexu czy innego fikołka dla zdrowotności, a okazało się, że sprawdzony staropolski sposób zupełnie wystarczył.
Zaś po wypiciu dwóch lampek celowo wlałem do tego samego, nieopłukanego, kieliszka prostą czerwoną Navarrę, pyszniunia była. Może w przyszłości zasłyniemy z win wzmacnianych miodem? Na koniec słowo o konfekcjonowaniu tego miodu. Kamionka sprawdza się wspaniale na prezenty, nie wpuszcza światła (nie wiem czy to dla miodów istotne),później można ją jeszcze raz wykorzystać i przede wszystkim nie obciąża sumienia, bo nie widać ile ubywa :-) Dla oszczędnych występuje też w wersji szklanej i jest tańszy o 14PLN.