środa, 12 grudnia 2012

Chianti Classico Riserva Novecento Dievole 2007


FATALNE
Zbliżający się koniec świata sprzyja nie tylko przemyśleniom, ale również opróżnianiu piwniczki z co droższych win. Ja mitycznej piwniczki nie mam i pewnie, znając moje łakomstwo, mieć raczej nigdy nie będę. Mam jednak składzik pustych butelek czekających na recykling. Dzięki temu, że wyrzucam je po jakimś czasie, ponownie wracają do mnie wspomnienia z czasu gdy je wypijałem. Wspomnienia czasem lepsze, czasem gorsze, a czasem to po prostu trauma.
Tak było niestety w przypadku bohatera dzisiejszej notki. Długo go nie opisywałem, bo nie lubię takich negatywnych wpisów. Za to bardzo lubię importera tego wina za niegłupią selekcję i uczciwe ceny. W sumie to z założenia domyślałem się, że z tym winem nie będzie dobrze. Wypaśna etykieta, jakaś pieczęć na butli i ciężar butelki ( niemal o połowę wyższy od normalnego ) sugerowały, że ma się ona spodobać od pierwszego wejrzenia. Chyba zwłaszcza nowobogackim, niezależnie czy w Rosji czy gdziekolwiek indziej. Zupełnie jak opisywane tu kiedyś wino z blaszką. Tak jak to Chianti wygląda tak samo smakuje. Pierwszy łyczek kładzie na łopatki koncentracją i ciężarem winem. Aż się człowiek przygląda czy to jeszcze wino czy już Nalewka Babuni. Potem jest tylko gorzej. Smak zmielonego drewna zmieszanego z likierami owocowymi. Nie znaczy to jednak, że da się tu wyczuć jakąś owocowość. Jest jak w źle zrobionych konfiturach, gdzie cukier przykrywa aromaty owoców.  Ostatnio trochę narzekałem, że prezent, który otrzymałem słabo przypominał Chianti. Otóż to wino nie tylko nie przypomina Chianti, ale w sumie niczego co powinno się kojarzyć z winiarstwem na naszym kontynencie. Wygląda jak zwykły skok na kasę. Nie mam nic przeciwko temu, że winiarze zarabiają na swoich winach. Jeśli robią świetne wina, które są docenione przez Klientów, to niech im idzie ten zarobek na zdrowie. Często jednak najpierw jest biznes, a dopiero potem, jako konieczny dodatek, wino. To się czuje w kieliszku i tego pić się nie chce. Nie mam wątpliwości, że winiarze doskonale zdają sobie sprawę z tego jaki badziew potrafią wypuścić na rynek. Można, parafrazując Kazika, zadać pytanie: Jak bardzo skurwisz się żeby sprzedać swoje wino?
Jeśli za 9 dni skończy się świat, to pomyślę o Dievole Novecento i jakoś mniej będę żałował tego końca.
Jeśli jednak WIELKI KONIEC zostanie odwołany bądź przełożony, to pamiętam, że jest jeszcze mnóstwo win robionych z sercem.

Brak komentarzy: