sobota, 7 listopada 2009

Dzień win argentyńskich


Miałem okazję wziąć w czwartek udział w Dniu win argentyńskich. Szedłem na spotkanie zupełnie nieprzygotowany i kołatoło mi się w głowie "Co ty wiesz o winach argentyńskich?". A wiem raczej niewiele. Że rządzi Bonarda i Malbec, że jak region to Mendoza, że sporo alkoholu i umiłowanie beczki, że ogromna produkcja i niemałe spożycie i że wszyscy cmokają nad potencjałem rozwojowym kraju. Czy dowiedziałem się czegoś więcej? Troszkę tak, ale po kolei.
Aby się dostać na degustację trzeba było być zaproszonym. Na oficjalnej stronie imprezy pojawiła się nawet notka, że limit zaproszeń jest już wyczerpany. Drzwi strzegli groźnie wyglądający panowie naprawdę sprawdzający czy wchodzący są na liście gości. Biorąc to pod uwagę nie mam pojęcia czemu było, tak na oko, ze trzy razy zbyt wiele osób w stosunku do wielkości restauracji ARGENTINA. Nie mam specjalnie nabożnego stosunku do wina, ale sytuacja, w której zamiast owocowych nut Malbeka, znacznie łatwiej wyczuć perfumy stojących wokół kobiet jest lekką pomyłką. Ponadto dodatkową zmorą, charakterystyczną dla degustacji otwartych bądź półotwartych, była nadreprezentacja osób przypadkowych. Sam kilka razy natknąłem się na dwie panie niestrudzenie szukające od stolika do stolika winka półsłodkiego, albo chociaż półwytrawnego. Całe szczęście przyszedłem wkrótce po rozpoczęciu imprezy i mniej więcej przez godzinkę, zanim przyszło naprawdę wiele osób, mogłem na spokojnie popróbować frykasów z Argentyny. Znając siebie i swoją niechęć do odpluwania win, od razu poszukałem pozycji najbardziej interesujących. Szerokim łukiem ominąłem wszystkie Chardonnay koncentrując się na stokroć lżejszym lokalnym szczepie Torrontes. Zdecydowanie najsympatyczniejszym okazał się:

Tapiz Classic Torrontes 2008
WYŚMIENITE-, 48 PLN
Wino bezpretensjonalnie leciutkie, co jeszcze nie znaczy, że cienkie. Doskonały perfumowany nos przywodzący na myśl Muscata. Wyczuwalne aromaty cięższych kwiatów, oprócz tego nieco cytrusów. Wszystko sprawia wrażenie bogactwa. Gdy oswoimy się z nim w ustach i już mamy przekonanie o jego lekkości nadchodzi przyzwoicie ściągająca końcówka. Ciekawe, zaskakujące, dobre.
Z innych białych można jeszcze wspomnieć o naprawdę przyzoitym Oltra Vida Viognier.

Ale mimo wszystko Argentyna kojarzy się raczej z czerwienią. Daje o sobie znać zapatrzenie w styl win hiszpańskich. Czyli beczka, beczka i jeszcze raz beczka. Sporo alkoholu ( wina powyzej 14% to tutaj nic dziwnego ), leko słodkawy finisz i ciężkie butelki. Te zbyt ciężkie butelki działają na mnie jak płachta na byka. Kojarzą mi się z tanim, jarmarcznym przebraniem. Choć bywają też pomocną wskazówką. Skrywają zwykle wina w stylu przesadzonym. Taka właśnie była Septima Gran Reserve Malbec. Wino zbyt ciężkie, silnie alkoholowe - 14,5% co niestety się wyczuwało. Bardzo drogie i bardzo nudne.
Malbekowi znacznie lepiej na zdrowie wyszło połączenie go z Cabernet Sauvignon i z Merlotem. Norton Privada Estate Reserve 2006, bo to o nim mowa, już teraz jest niezłym winem, przyjemnie układającym się w ustach. Czuje się jednak, że wszystko co najlepsze dopiero przed nim. Warto zainwestować i swoje odczekać.
Niemniej mój prywatny konkurs na wino dnia wygrało:
Las Moras Black Label Cabernet/Cabernet Franc 2005
WYŚMIENITE+, 95 PLN
Nie jest to połączenie szczepów, z którego słynie ojczyzna Maradony. Ale efekt piorunujący. Przede wszystkim dominuje wrażenie elegancji. Kilka sympatycznych nut pozornie się wykluczających, w tym przypadku ładnie się uzupełnia. Aromaty wiśni i porzeczki w otulinie z dymu z intrygującymi akcentami mięsnymi. Końcówka długa i delikatna. A najważniejsze, że zupełnie się nie nudzi, wracałem do niego trzykrotnie, wzbudzając coraz szerszy uśmiech u cierpliwych przedstawicieli importera.
Ciekawa była równiez interpretacja odmiany Tannat przez tego samego producenta, warto mieć w pamięci.

Podsumowując prezentację win argentyńskich trzeba się zgodzić, że kraj ten ma przed sobą świetlaną przyszłość. Choć zasłynęli dzięki Malbekom, to okazuje się, że inne czerwone szczepy znajdują tu wcale nie gorsze siedlisko. Ciekawe czy zakładając równie dynamiczny rozwój, za lat kilkadziesiąt, Argentyna będzie bardziej kojarzona z winem czy nadal z tangiem?
Na deser filmik, który juz tu kiedyś gościł, ale jest tak uroczy, że gości raz jeszcze.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Filmik swietny faktycznie! A wina argentynskie w Polsce w niektorych restauracjach juz polecaja i cale szczescie :)

Fro pisze...

A no właśnie! Mnie się Argentyna kojarzy z moim ulubionym Santa Rosa Vignier.