poniedziałek, 25 czerwca 2012

Samogon złocisty


Fajnie jest czasem otrzeć się o normalność, o prawdę. Tęsknimy za swojskością i dajemy sobie czasem wcisnąć kit. Na festynach nibywiejskich pełno jest krojonego chleba baltonowskiego rzekomo domowego wypieku, mleka prosto od krowy, które smakuje dokładnie jak przelane dopiero co z kartonika i oscypków, których im dalej od gór, tym jest proporcjonalnie więcej. Tym bardziej ucieszyłem się gdy zobaczyłem, będąc w niedzielę w Arkadii, skromne stanowisko Koła Gospodyń Wiejskich z sąsiadującego z Łowiczem Bełchowa. Tchnęło nieudawaną autentycznością. Mniejsza o swojskie ogórki, pyszne pierożki i prawdziwe pieczywo. Mnie przyciągnął napój z obrazka. Samogon złocisty to bimberek ze śliwkami, morelami i rodzynkami. Delikatny, elegancki, przesmaczny i nad wyraz wciągający. Jeden z najlepszych polskich alkoholi jaki piłem ostatnio. Władze powiatu łowickiego powinny go rozdawać wszystkim swoim oficjalnym gościom. Wikipedia podpowiada, że Arkadia to kraina szczęścia, ziemski raj, symbol wyidealizowanej krainy spokoju, ładu, sielankowej, wiecznej szczęśliwości i beztroski. Świetnie się zgrały ze sobą miejsce i podmiot promocji.

wtorek, 19 czerwca 2012

Wino z blaszką

Wino w przyciężkiej butelce, wino z blaszką zamiast etykiety, wino z frędzlami, wino z pieczęcią, wino w omszałej butelce. Z reguły to ten sam badziew. Przegięte opakowanie ma sugerować winiarskim lemingom, że mają do czynienia z czymś wielkim, niepowtarzalnym, tradycyjnym. Takie wino "ą" i "ę". Z reguły za takim opakowaniem kryje się wino przebeczkowane, nudne i ciężkie. No i fajno, przynajmniej wiemy czego się spodziewać. Dlatego niezwykle zaskoczyło mnie ubieranie w blaszaną etykietę wina różowego. Nie odmawiam różowi prawa do bycia korpulentnym, ale jednak róż i moc nie za bardzo mi się rymuje. Dlatego z ciekawością sięgnąłem po rumuńskie wino Princiar Busuioaca de Bohotin Rose. Zamiast spodziewanych muskułów dostałem wino cieniuteńkie jak woda z wyraźnie wyczuwalnym spirytusem. No po prostu nie ma co pisać, żenada. Tak kiepsko, że aż wstyd robi innym, równie obciachowo konfekcjonowanym winom. A po zerwaniu etykiety okazało się, że to nie blaszka, tylko blachę udająca grubsza etykieta. Taki kłamczuszek. 
Nigdy więcej win i grzybów z blaszkami. Oprócz kurek.

piątek, 8 czerwca 2012

Cuvee 2011 Winnica Solaris


Nie uważam, żebym gorzej przewidywał wyniki meczów niż ośmiornica Paul, słonica Citta, żyrafa Epsi czy osiołek Michał. W przeddzień meczu Polska - Grecja stanąłem przed lodówką i wybrałem wino. Okazało się, że w moje ręce trafiło wino polskie, co musi być widocznym znakiem zapowiadającym zwycięstwo naszych piłkarzy. Jestem spokojny o jutrzejszy mecz.
Wino pochodzi z opisywanej już przeze mnie Winnicy Solaris. Cuvee od Macieja Mickiewicza podczas pobytu w Janowcu smakowało mi najbardziej. Szkoda, że nie zostało zgłoszone do degustacji, bo z pewnością byłoby przyjęte z życzliwością. Wino jest rzeczywiście bardzo dobre. Pełne, konkretne, jakieś takie wręcz południowe. Bardzo mocne aromaty tropikalne oraz pokrzywowe. Wino pije się z dużą przyjemnością, choć muszę przyznać, że na dziedzińcu Zamku w Janowcu smakowało bardziej. Ale wtedy za konkurencję miało wina sąsiadów, na tle których błyszczało. W domu piję jednak wina z silniejszych regionów i porównując Cuvee Solaris z pitym ostatnio świetnym heskim rieslingiem, nie potrafię aż tak zachwycić się naszym winem.
Będę uparcie twierdził, że nie wynika to tylko z naszego mniejszego doświadczenia czy warunków siedliska. Oczywiście są to sprawy kluczowe, ale niemniej istotne są odmiany winogron, z których wino zrobiono. Hibernal to nie gewurztraminer, a jutrzenka nie jest rieslingiem. Myślę, że tyle ile da się wyciągnąć z tych dziwacznych odmian Maciej Mickiewicz już wycisnął, dalej jest ściana. Doświadczenia Lecha Jaworka z rieslingami pokazują, że warto zaryzykować z uprawą najszlachetniejszych odmian.
Wina z Winnicy Solaris nie są dostępne w normalnym obiegu. Na szczęście Mickiewicz jest jednym z nielicznych ( jeśli nie jedynym ) winiarzy w swoim regionie, który mieszka przy winnicy. Bez wątpienia ma to ogromny wpływ na jakość Jego win. Dodatkowo ułatwia to winomaniakom możliwość odwiedzenia winnicy, co może być wspaniałym przeżyciem.

P.S. W meczu Rosjan z Czechami stawiam na remis.

wtorek, 5 czerwca 2012

Contissa Vermentino di Sardegna 2010

Mądrzy ludzie mówią, że co masz zrobić dziś zrób jutro, a co masz wypić jutro wypij dziś. Nie zastosowałem się niestety do tej złotej maksymy i kolejne winnowtorkowe zadanie zacząłem wypełniać na ostatnią chwilę. Niestety nie mam co opisać, bo trafiło mi się wino korkowe. Zwykła rzecz, zdarza się. Głupio tylko, że nie miałem nic rezerwowego i nie mogę nic napisać o zaproponowanym przez Mariusza Vermentino. Chciałem testować wino Contissa ze skrajnie obciachową etykietą, która wygląda jakby była zdobiona stłuczoną bombką. Brakuje tylko żeby miała różowy kolor. Muszę do tego wina wrócić.

Pozostali koledzy mieli trochę więcej szczęścia:

 Aż dwa Vermentino od pomysłodawcy dzisiejszej zabawy.
 Kuba trochę pomylił, ale i tak jest ciekawie.
 O wpływie lodówki na ocenę wina
Vermentino z dorszem


poniedziałek, 4 czerwca 2012

Lidl ceni cierpliwość


Teoretycznie wszyscy wiemy, że wiele czerwonych win smakuje znacznie lepiej gdy damy im czas na odetchnięcie. Czasem tego czasu wystarczy pół godziny, czasem godzina, a bywa, że nawet cały dzień to mało. W praktyce brakuje nam jednak często tej cierpliwości. Ileż to razy przekonywałem się, że ostatni kieliszek wina był o wiele lepszy od poprzednich. Warto wrócić do winiarskiego abecadła. Nie myślałem, że w roli mojego nauczyciela wystąpi Lidl. Ale po kolei. Od tej sieci sklepów otrzymałem kolejną paczkę z winami do spróbowania. O ile Chablis zjechałem w ostatnim wpisie, to czerwone wina muszę i chcę pochwalić. Saint- Emilion Grand Cru ( 35 zł ) wydało mi się ciut smaczniejsze niż pite poprzednio, wino warte swoich pieniędzy. O Barolo też już pisałem, jedyna zmiana jaka zaszła, to podwyżka o 5 złotych do "niebotycznych" 33 złotych. Taka cena też jest nie do utrzymania w dłuższej perspektywie.
Dwa nowe dla mnie wina z oferty Lidla to Rosso di Montalcino i Vacqueyras. Identycznie jak w przypadku Barolo pierwsze podejście do nich to był dramat. W winach tych nie dało się niemal nic wyczuć, ściśnięte jak tyłek zakonnicy. Godzinka natleniania nie zmieniła niemal nic, co powinno już niepokoić. Zostawiłem je bez większej nadziei na noc i wtedy chyba nadleciała Wróżka Lidluszka i podmieniła zawartość butelek. Oba wina smakowały kilka razy bardziej i wypiłem je z ogromną przyjemnością.
Rosso di Montalcino ( 44 zł ) okazało się sympatycznym, bardzo soczystym winem z wyraźnie wyczuwalnymi akcentami wiśniowymi. Ciepłe, łatwo pijalne i jak to się teraz pisze potoczyste. Co ważne rzeczywiście przypomina droższe wina z tej apelacji. Zdecydowanie warto.
Vacqueyras (30 zł ) zachował więcej powściągliwości. Zaryzykowałbym, że ociera się o pewną elegancję. Nie jest aż tak ciepłe i łatwe jak Rosso di Montalcino. Przyjemnie owocowe bez przesadnego ciała. Wydaje się, że pachnie po prostu winem. Spośród całej paczki to jest mój faworyt.

Lidl wytrwale promuje wina z najlepszych światowych apelacji od producentów bez nazwiska lub to nazwisko gdzieś skrywających. Zgadzam się ze wszystkimi piszącymi na innych blogach, że rozsądniej byłoby wyłuskiwać pyszne wina z mniej medialnych regionów. Ale skoro Lidl przyjął taką strategię, to cieszy, że swoimi wyborami trafia znacznie celniej niż Biedronka.

sobota, 2 czerwca 2012

Chablis z Lidla

MIERNE-, 30 PLN
Żenua i porażka niemal na całej linii. Kwasiorek leżący gdzieś w beczce po Chardonnay. W opisie przesłanym przez Lidl czytamy: to łagodne wino o aromacie ananasów, melona i jabłek. Faktycznie aromaty jabłek są tu wyczuwalne, tyle że są to jabłka jeszcze całkowicie niedojrzałe i wykrzywiające usta. Trzeba dodać, że producent lojalnie informuje o stopniu wytrawności swojego wina na kontretykiecie. Nie wykluczam, że to kwaśne Chablis nieźle smakuje w lecie pite w ogrodzie ze szklanek. Tylko czemu jakość tego miernego wina jest gwarantowana przez jedną z najcudniejszych apelacji świata? Jeśli chcecie przekonać się do Chablis, to nie sięgajcie po to Lidlowskie. Jeśli lubicie rześkie letnie wina do picia zamiast kompotu podczas upału, to nie wydawajcie na nie aż 30 złotych.



Wino otrzymałem do spróbowania od sieci Lidl, za co dziękuję.