piątek, 11 października 2013

Blog Roku 2013 Magazynu WINO

Najwięcej dla winiarskiej blogosfery robi Winicjatywa umieszczając na swojej głównej stronie agregator blogów. Tymczasem święto podbierają im Czas Wina i Magazyn Wino, bawiąc się w typowanie BLOGA ROKU. W sumie to może i ja przyznam jakąś statuetkę? Kilku wartych pokazania palcem bym znalazł. Zwłaszcza, że moi faworyci nie znaleźli się w złotej 10-tce Magazynu Wino. Moimi medalistami byliby:
Sławek Chrzczonowicz ze swoimi tekstami na Winicjatywie - wszystko co pisze trzeba drukować, dziurkować i do segregatora. Jedyną "wadą" Sławka jest fakt, że jest profesjonalistą.
Łukasz i jego ( Nie ) Winne Historie - świetny blog o dziejach wina w historii. Teksty chyba mniej się nadają na blogowanie, a bardziej na drukowanie w takim na przykład Magazynie Wino.
Deoblox - Deo nie cierpią wszyscy, długo na to pracował. Nie cierpię Go i ja, ale tylko dlatego, że tak rzadko pisze. Jego szpikulec całemu towarzystwu bardzo się przydaje. Choć ostatnio mógłby ga bardziej naostrzyć.
Ale odbiegłem od tematu. Listę finalistów Magazynu WINO, znajdziecie po kliknięciu w obrazek. Można na nich głosować, tak trochę po staroświecku, wysyłając po prostu maila z odpowiednim numerkiem na blogroku@magazynwino.pl
Ja puściłem swój głos na Winniczka ( nr 4 ). Za pomysł parowania win z potrawami, żelazną konsekwencję, regularność, merytoryczność i świetne fotki. Bardzo polecam!
A oto wszyscy nominowani:
enofaza.pl (nr 3)
winniczek.eu (nr 4)
blurppp.com (nr 6)
jakubmalecki.com (nr 10) 
Gdybym mógł wysłać więcej głosów, to obowiązkowo wysłałbym na Lampkę Wina ( nr 1 ), bo to jest odleciana poezja po prostu, a do tego pięknie podana; na Enofazę ( nr 3 ), bo się niemal zawsze zgadzamy winiarsko ( ponadto imponuje mi, że Marcin umie pisać i dla Winicjatywy i swojego bloga ), na Blisko Tokaju ( nr 8 ) blog wąsko się specjalizujący i świetnie się specjalizujący.
Regulamin wyboru Bloga Roku jest równie przejrzysty jak procedury po ewentualnym odwołaniu Prezydent Warszawy. Nie ma zatem spinki z tym głosowaniem, ale skoro można wyrazić swoje zdanie, to może warto.

wtorek, 8 października 2013

Maiastru Feteasca Neagra 2010

SMACZNE, 35 PLN
Kiedy na Winny Wtorek zostało zaproponowane przez Blurpppa wino rumuńskie, to prawie podskoczyłem z radości. W końcu to miła odmiana od tej ciągle pitej włoszczyzny. Entuzjazm przeszedł, amnezja się włączyła i w ten sposób wylądowałem z notką z tygodniowym opóźnieniem. Całe szczęście, że są dobrzy ludzie na świecie i zostałem poczęstowany w Whisky and Wine Place naprawdę miłym winem rumuńskim.
© Maciej Wiczyński z w Whisky and Wine Place
Maiastru z odmiany Feteasca Negra okazało się w piciu łatwe, ale nie głupie. Widać, że nie udaje czegoś czym nie jest. Napisałbym, że nie ma przesadnych aspiracji, ale dla niektórych zabrzmiałoby to jak potwarz. Lekkie, bardzo owocowe i nieco korzenne. Wyczuwalna papryka, rabarbar i sporo wiśni. Ale nie jest to wiśnia jak z przepakowanych Chianti. Nazwałbym ją zimną wiśnią bardziej kojarzącą się z Piemontem. I chociaż mam świadomość jak to zabrzmi, to powiem, że Maiastru pachniało mi lepiej niż niejedno Barolo ( a ściślej produkt barolopodony sprzedawany za 30 PLN ). W ustach najdłuższe nie jest, ale naprawdę daje radę. Zdecydowanie warto.

Inne wina z Rumunii pili:
Blurppp prowadzi przez szczepy rumuńskie
Pisane winem pił białe monstrum

poniedziałek, 7 października 2013

Pecorino Cortalto Cerulli Spinnozzi 2012

Przesmakowite
WYŚMIENITE-, 59 PLN
Jeśli dobrze wyczytałem, to winnica Cerulli Spinozzi należy do rodziny Banfi. Banfi nie są winiarzami mojego życia i z tym większym niepokojem podszedłem do pecorino ze zdjęcia. Szczęśliwie nie tylko nie było się czego bać, ale znalazło się niemało powodów do zachwytu. I co pouczające, po raz kolejny przekonałem sam siebie, że winu trzeba dać więcej szans niż jeden
kieliszek. Po spróbowaniu Cortalto zobaczyłem, że wino jest smaczne czy nawet bardziej niż smaczne, ale niewiele więcej. Wraz z czasem pięknie się otwierało. Zaczęły wychodzić kolejne aromaty: mnóstwo kwiatów, cytrusów, później troszkę prażonego popcornu, piło się z rosnącym zaciekawieniem. W ustach nie wyskakiwało w żadną ze stron, świetnie zrównoważone i, sorki za pójście na łatwiznę, satynowe było. I przede wszystkim niewiarygodnie pijalne, butelka zniknęła dość szybko. Strach pomyśleć jakich aromatów bym się doszukał pijąc ją wolniej:) Wina z odmiany pecorino są szczególnie polecane do sushi. Nie było mi dane spróbować tego połączenia, ale przeczuwam, że powinno zagrać pierwsza klasa. Jak Wam się trafi ta butelka, to spróbujcie za mnie.

środa, 2 października 2013

Rozmowa z Moniką Dziedzic - właścicielką 44 WINNICE DZIEDZIC

Win z dwiema czwórkami na etykiecie spróbowałem z dużym poślizgiem wobec innych. I od razu rozumiem zachwyty. Bez żadnej taryfy ulgowej w stylu "jak na polskie to świetne wino". Nie, to po prostu są wyśmienite wina niezależnie od tego skąd by pochodziły. A czerwony Sukcesor przywrócił mi wiarę, że w Polsce da się robić bardzo porządne wina w tej barwie. Wszystkie wina z 44 Winnice Dziedzic szczerze polecam! Udało mi się chwilkę porozmawiać z właścicielką winnicy - Moniką Dziedzic.

Fotka z Vinisfera.pl
To miała być zupełnie inna rozmowa niż wyszło. Chciałem przycisnąć Rozmówczynię. Myślałem, że usłyszę żal wobec urzędników, utyskiwanie na przepisy, obgadywanie środowiska, a może że jeszcze dokopie odchodzącej władzy. Byłoby ciekawie :) Nic z tego. Spotkałem Osobę pełną wewnętrznego ciepła i spokoju, która rzeczowo opowiadała o swoim hobby/pasji.

BIAŁENADCZERWONYM Moniko, po Ci ten kłopot jakim jest robienie wina w Polsce?
MONIKA DZIEDZIC Kierowała mną potrzeba zrobienia czegoś czego się nie da. Pokazać, na przekór, że jednak się da!
BNC Czemu uwierzyłaś, że można?
M.D. Mój Ojciec popychał mnie do przekraczania możliwości o dwa pokolenia do przodu.
Jestem prawniczką, kiedy lata temu zaczynałam pracę w doradztwie podatkowym, nie było tego typu firm w Polsce. Mówiono mi, że to niemożliwe. Emocje robienia czegoś niemożliwego są niesamowite. Później przez długi czas nie towarzyszyły mi tak silne uczucia, aż wróciły wraz z założeniem winnicy.
BNC Czemu winnica?
M.D. Lata temu byłam na wycieczce/szkoleniu w Bordeaux. Jedni z nas myśleli o imporcie win i już to wydawało się trudne. Ja zapragnęłam robić wino w Polsce.
BNC Ale zdecydowałaś się tak od razu?
M.D. Najpierw przez dwa lata wszystkim i wciąż o tym mówiłam. Potem szukałam działki. W końcu znalazłam swoje miejsce pod Rzeszowem.
BNC To duża działka?
M.D. Nie mówmy o hektarach, ważniejsza jest ilość winorośli. Na mojej jest 1300 krzaków, czyli mam potencjał na około 1300 butelek rocznie.
BNC Sama wybrałaś odmiany winorośli?
M.D. Pomógł mi Roman Myśliwiec, mam pod opieką aż 9 różnych szczepów. Z perspektywy czasu widzę, że to za dużo. Samo zarządzanie dokumentami na aż 9 odmian jest dość uciążliwe.
BNC Czy to znaczy, że chcesz z niektórych odmian zrezygnować?
M.D. Poczekam jeszcze 2-3 lata i wyselekcjonuję te, które sprawdzają się w moich warunkach najlepiej.
BNC Mało narzekasz na obowiązki biurokratyczne związane z prowadzeniem winnicy.
M.D. Oczywiście wiele deklaracji i obowiązków jest nieracjonalnych. Na szczęście wszystkie kontrole są do przejścia. Urzędnicy to tacy sami ludzie jak my, są naprawdę pomocni.
BNC Jak dajesz radę pilnować winnicy na Podkarpaciu mieszkając w Warszawie?
M.D. Na miejscu od samego początku pracuje Pan Waldemar, który zajmuje się winnicą na co dzień. Swoimi radami służy nam Piotr Stopczyński z Pałacu Mierzęcin. Uważam, że we wszystkim trzeba zaufać profesjonalistom, a takim niewątpliwie jest Piotr.
BNC Jaki jest styl Twoich win?
M.D. Staram się robić wina takie jakie sama lubię pić. Jak najbardziej ostre, zdecydowanie wytrawne. Nie chcę win zbyt łatwo pijalnych.
BNC Które ze swoich win lubisz najbardziej?
M.D. Mało pijam swoich win, są na sprzedażJ Moim ulubionym jest jednak czerwony SUKCESOR składający się po 1/3 z Rondo, Regenta i Leon Millot. W 2012 roku bez szaptalizacji uzyskał 13,5% alkoholu.
BNC Przychylam się, to jedno z najlepszych dwóch czerwonych polskich win jakie piłem kiedykolwiek. Przez długi czas myślałem, że najlepsze czerwone jakie możemy zrobić będzie różowe, myślałaś nad tym?
M.D. Nie, bo sama różowych niemal nie pijam, tylko podczas wakacji. Może kiedyś spróbuję, zobaczymy.
BNC A pijasz coś od polskich winiarzy?
M.D. Lubię Dom Bliskowice.
BNC A spoza naszych granic?
M.D. Zdecydowanie wina austriackie.
BNC Wina robisz świetne, pewnie sprzedają się doskonale?
M.D. Niestety zmagam się ze sprzedażą moich 1300 butelek. Chętnych, którzy kupiliby całą ilość było niemało. Ale to były sklepy, w których wolałbym nie wystawiać swoich win. Ciężko jest przekonać poważnych dystrybutorów do sprzedaży win z Polski. Dodatkowo utrudnia mi pracę fakt, że nie mogę bez pomocy pośredników wstawiać swoich win do restauracji.
BNC Ale w paru miejscach jesteś i trochę sprzedajesz.
M.D. Tak, na przykład w warszawskiej BUTCHERY AND WINE pracuje Sommelier Kamil Wojtasiak, który przekonał się do moich win. W tej restauracji klienci kupują 12 butelek tygodniowo. To dobry wynik.
BNC A lokalnie Twoje wina są rozchwytywane?
M.D. W sąsiedniej wiosce jest SPA z eleganckim hotelem, zupełnie nie byli zainteresowani moimi winami…
BNC To przykre, powiedz jaki masz plan na najbliższe lata?
M.D. Winnica daje najlepsze wina po 10-20 latach, to mój plan na emeryturę J
BNC Dzięki piękne za spotkanie

Wina Moniki Dziedzic możecie kupić bezpośrednio w winnicy
Dla osób, którym bliżej będzie to Warszawy podaję kilka adresów:

ALEWINO - Warszawa, Mokotowska 48
Butchery & Wine, Żurawia 22
Brasserie Warszawska, Górnośląska 24
Cześć Cafe - Grzybowska 2
I przede wszystkim bezpośrednio u winiarki: 
dziedzic@44winnicedziedzic.pl z odbiorem w Warszawie 502 029 029

Pokażmy, że lubimy o polskich winach nie tylko mówić, ale też czasem się napić. 


sobota, 28 września 2013

Woodhaven Cabernet Sauvignon 2010

SMACZNE, 40 PLN
Świetny marketingowo pomysł z opisem wina na etykiecie zamiast na kontretykiecie. W sklepach samoobsługowych może być to bardzo użyteczne. Proponuję rzecz uprościć jeszcze bardziej ( mam nadzieję, że pierwszy na to wpadłem ) i zamiast tekstu wrzucić obrazki spodziewanych aromatów, dopiero by potencjalnym klientom ślinka ciekła. W całym opisie zabrakło mi aromatu wybijającego się na pierwszy plan więc dodałem go na fotce.
Woodhaven jest winem pełnym w ustach, mocno owocowym, ciężkawym, ale nie przyciężkim. Przy tym wszystkim taniny są okrąglutkie, nie szarpią nic a nic. Bez problemu będzie smakować osobom odrzucającym, ze względów dogmatycznych, wina wytrawne. Ta słodycz może dobrze zagrać z pieczoną papryką nadziewaną mięsem. Wino bardzo poprawne, ale co tu kryć fajerwerków w nim nie znajdziemy. Podobne doznania daje o połowę tańsze Montepulciano z poprzedniej notki.

czwartek, 26 września 2013

Lupi Reali Montepulciano d'Abruzzo 2012

SMACZNE, 17 PLN
Wino z wilkami na etykiecie to aktualny przebój Biedronki. Nie jest to do końca moja bajka, ale obiektywnie muszę przyznać, że jest to smaczne i bardzo pijalne wino. Niewiarygodnie soczyste, pełne, bardzo owocowe. Wszystkiego jest tak dużo, że...aż za dobrze. Słodkawa końcówka tego wina skojarzyła mi się z moją brzydką cechą. Gdy wypiję za dużo to czuję w ustach słodki smak. Wtedy wiem, że to już mój limit i trzeba natychmiast skończyć. Głupie uczucie kiedy wyczuwam to już przy pierwszym kieliszku. Ma to być jakiś znak, żeby sobie odpuścić całą butelkę? Nie odpuściłem, ale mniejsza o to.
Lupi Reali jest tak krągłym i łatwym w odbiorze winem, że można je pomylić z jakimś niezłym winem nowoświatowym. I w tym widzę jego największą zaletę, może uda się jakieś duszyczki dzięki niemu nawrócić na wina europejskie? Etykieta jest przyozdobiona w certyfikaty organiczności, czyli plusik kolejny. Jedyna rzecz, której nie rozumiem to cena, naprawdę świetna. Do Biedronki marsz!

wtorek, 24 września 2013

Prosecco Valdobbiadene Extry Dry Nani Rizzi

WYŚMIENITE-, 49 PLN
To lato należało do Prosecco. Gdzie się ucha nie przystawiło, to słyszało się o bąblach na literkę P. Pili je i mówili o nim wszyscy, często zupełnie bezrefleksyjnie. Nieważne czy brut czy tylko dry, nieważne siedlisko, producent nieistotny, ważne żeby błyszczał na etykiecie napis Prosecco. Z pewnością mnóstwo dla spopularyzowania tego wina musującego zrobiły tzw. Prosecco z kija, sprzedawane w kegach jak piwa. W rzeczywistości są ta napoje proseccopodobne dość zuchwale wykorzystujące sławę oryginału. Czyli z jednej strony Prosecco trafiło pod strzechy, co musi cieszyć, a z drugiej kojarzy się z winem prostym i imprezowym, niemalże "winkiem". Chyba nie o takiej sławie marzyli winiarze z Conegliano i Valdobbiadene gdy ich wina, parę lat temu, otrzymywały status DOCG.
Właśnie z Valdobbiadene pochodzi tytułowa butelka. W winie tym udało się połączyć młodość z dojrzałością. Z pewnością jest łatwe w piciu jak tańsze koleżanki, ale na pewno nie jest takie głupiutkie. Pełne aromatów jabłka, grejpfruta, akacji. Dużo się w nim dzieje, nie potrafi się znudzić. Jedynym czego mi brakuje, to stosunkowo niewielka ilość bąbelków w kieliszku. Za to w ustach eksploduje. W sensie dosłownym. Kiedyś były takie gumy do żucia, które po przegryzieniu wystrzeliwały bąbelkami, tu jest podobnie. Przy każdym kieliszku łapałem się na tym samym zadziwieniu. Bardzo zabawne i bardzo pijalne. I jaka piękna butla:) Acha, wypiłem je z serem błękitnym, zagrało pierwsza klasa.
Mam nadzieję, że choć raz na jakiś czas sięgniemy po tak ciekawe i o wiele ambitniejsze niż lane masowo Prosecco, bo zdecydowanie warto!

poniedziałek, 23 września 2013

Susumaniello Poderi Angelini 2012

WYŚMIENITE-, 49 PLN
Trochę win pijam, a tu nagle wyskakuje odmiana, której nie tylko nigdy nie próbowałem, ale wręcz nigdy o niej nie słyszałem. Wyszukiwarka podpowiada, że susumaniello jest szczepem używanym do kupażowania win powstających z Negroamaro. Czystych susumaniello powstaje niezbyt wiele, co moją niewiedzę jakoś tam usprawiedliwia.
Susumaniello Poderi Angelini jest winem z instrukcją obsługi. Gdybym wybrał je w sklepie samoobsługowym, to raczej bym do niego nie wrócił. W niezbędną wiedzę uzbroił mnie sprzedawca ze sklepu specjalistycznego. Uprzedził, że wino niezwykle długo się otwiera i trzeba mu się dać przewietrzyć. Niby nowość żadna, ale... Zaraz po otwarciu spróbowałem tego susumaniello i wbrew nazwie nie miało ono nic wspólnego z siuśkami. Smakowało jak beczka zmielona z taninami, powiedzieć o nim, że było ostre to nic nie powiedzieć. Pamiętając jednak wskazania ze sklepu, uzbroiłem się w cierpliwość. Po dwóch godzinach zaczęło się zaokrąglać i powychodziło sporo aromatów owocowych i jeszcze więcej ziołowych. W sumie to za te zioła ma u mnie najwięcej plusów. Pyszne jednak okazało się dopiero następnego dnia. Oprócz wspomnianych zapachów odnalazłem jakieś nuty czekoladowe i waniliowe wskazujące na użycie beczki. Po sprawdzeniu na stronie producenta niesamowicie zdziwiłem się, że wino beczki na oczy nie widziało. Zatem porada dla winiarzy, zamiast wydawać kasę na drogie baryłki, lepiej dodajcie kilka procent win z tej ciekawej odmiany. Bardzo polecam.

Wina spróbowałem dzięki uprzejmości sklepu WINOTOPIA.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Miolo Pinot Noir Reserva 2010

SMACZNE+, 49 PLN
Pyszniutkie, okrągłe, niesamowicie soczyste i do tego naładowane owocami. Takich określeń rzadko się używa do opisywania win z pinot noir. Częściej przeczytamy, że wino jest wycofane, nienachalnie eleganckie albo, że dla koneserów. Takie próby usprawiedliwiania tego genialnego szczepu. Szczerze mówiąc też wolę te wycofane pinoty, ale Brazylijczyk ze zdjęcia zasmakował mi wyjątkowo. Różnica między nim, a burgundzkim ideałem nie jest aż tak przejaskrawiona jak między panią kręcącą pupą na sambodromie, a elegancką Francuzką, ale coś jest na rzeczy. Świetne wino z kategorii "pinot dla początkujących" ( czyli również dla mnie ). Trafimy bez pudła jaki to szczep. I jaśniuteńka barwa i paleta aromatów ( truskawki, maliny ) nie pozostawiają wątpliwości co pijemy. Nie ma w nim jednak nut stajennych i zwierzęcych, które niektórym przeszkadzają w odbiorze pinot noir. Krótko mówiąc naprawdę smaczne wino i warto.
Wszyscy mamy zakodowane kilka symboli kojarzących się z Brazylią. Niestety jednym z nich nie jest wino. Chciałoby się napisać, że na razie nie jest. Obawiam się, że nieprędko się to zmieni. W ubiegłym roku miałem okazję rozmawiać z kilkoma winiarzami stamtąd i poznać również cenniki win. O ile wina są jak wszędzie lepsze i słabsze, o tyle ceny zaskakują; większość win brazylijskich jest po prostu bardzo droga. Pewnie jakiś wpływ ma na to wielkość winnic, średnio raptem 2 ha, to nawet w Polsce nie byłaby wielka winnica. Nie ma porównania z takim Chile, gdzie o winnicach wielkości 300 ha mówi się, że to rodzinny biznes. Dość przyzwoita cena opisywanego przeze mnie wina może wynikać z tego, że Miolo to jeden z największych graczy. Oczywiście piłem lepszą Brazylię - ogromnie polecam Lidio Carraro, ale ceny są po prostu od czapy. Kibicuję winiarskiej Brazylii i jestem niesamowicie ciekaw gdzie będą za na przykład 10 lat. Mocno wierzę, że powtórzą sukces Chile i Argentyny i wkrótce ich wina nie będą traktowane jako ciekawa egzotyka. Życzę im tego.

A notkę dedykuję Cleusie, która jest fanką kiełbasy krakowskiej, Carlosowi, który dawał mi jeździć swoim skuterem i Lindomarowi, który mógłby być Brazylijczykiem z folderów reklamowych. Świetny naród!

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Poderi Angelini Rosato Salento 2012

Etykieta zamiast świateł odblaskowych
SMACZNE+,35 PLN
Czy to nie jest paradoks, że miejsca kojarzące się z upałami słyną z win czerwonych, a te bardziej północne, gdzie trzeba się czasem rozgrzać, z białych?
Nie znaczy to jednak, że Południowcy muszą importować niemieckie rieslingi, żeby czymś ugasić pragnienie w lecie.
Bardzo udanym pomysłem na lato jest różowe, apulijskie negroamaro ze zdjęcia. W sumie to, że jest różowe można odgadnąć po cudnie żarówiastej etykiecie. Wino dość łatwe, ale na pewno nie głupie. Obok spodziewanych aromatów truskawkowych i malinowych wyczuwało się wyraźną pieprzność. Wyjątkowo sympatycznie drapało po gardle. Bardzo daleko mu do klasycznej różowej landrynki, która może i ma swoje plusy, ale nudzi się szybciutko. Jeśli wrócą upały i będę potrzebował alternatywy dla czerwonych, to raz jeszcze sięgnę po to negroamaro.

Winem zostałem poczęstowany w lubianej przeze mnie Winotopii.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Frappato COS i Frappato Occhipinti

Mistrzostwo Galaktyki
Picie win z winogron frappato to dla mnie duże święto. Niestety ich wybór w Polsce ( zresztą nie tylko w Polsce ) jest dość mizerny. Tym bardziej jestem szczęśliwy, że mogłem spróbować dwóch frappato obok siebie. W dodatku prawdopodobnie najlepszych, a z pewnością najsłynniejszych, frappato na świecie. Uważam, że aby cokolwiek zrozumieć z tych win trzeba się nieco o winiarzach dowiedzieć. Ponieważ nie mam zwyczaju przepisywania internetu, to odsyłam do artykułu Tomasza Kurzei o Ariannie Ochhipinti i na przykład na Vinisferę, gdzie przeczytacie o obojgu. Artykułów zresztą można znaleźć o wiele więcej, prasa wyraża się o tych sycylijskich winiarzach z reguły entuzjastycznie. W sumie nie dziwię się. I jak artykuły już przeczytane? Jeśli tak, to już wiecie, że Giusto Occhipinti ( winnica COS ) jest wujkiem Arianny ( winnica Occhipinti ), że oboje działają w apelacji Cerasuolo di Vittoria DOCG ( choć nie wszystkie ich wina spełniają kryteria apelacji ), że oboje robią wina naprawdę naturalne. Praktycznie zero interwencji, w sumie wygląda jakby się specjalnie nie przepracowywali w swoich winnicach :) 
Koniec wstępu, trzeba cokolwiek o smaku tych win napisać. I tu właściwie pojawia się dramat. Bo albo skupimy się na aspektach technicznych i pewnie niewielu zachwycimy, albo powiemy prawdę i odpłyniemy w stronę nadmiernie egzaltowanej poezji. 
Wina, które piłem niestety różniły się rocznikiem, nie usprawiedliwia to jednak aż tak dużych różnic między nimi. I właśnie dlatego cieszę się, że piłem je obok siebie. Frappato COS jest opisywane jako leciutkie i zwiewne, przy OCCHIPINTI wydaje się jednak niesamowicie muskularne. Pierwszy niuch, przy winach COS mam zawsze taki sam: ocho, pachnie niemal jak korkowe. Jest coś brudnego w tych aromatach, może jakiś wpływ ma na to fakt, że część wina dojrzewa w amforach zakopanych w ziemi. Dopiero po chwili pojawiają się aromaty kwiatowe. I to jest piękne, że czerwone wino pachnie kwiatami silniej niż większość białych. Nie przepadam za określeniem, że wino jest w ustach jedwabiste, ale to właśnie takie jest. Tak smaczne, że nie chce się połykać ( jeśli jest ktoś kto je odpluje, to ja się do niego nie odezwę ).
O ile Frappato COS jest cudne, ale jakoś tam zrozumiałe, o tyle Frappato OCCHIPINTI, to już kompletny odlot. To wino albo się kocha albo nienawidzi, nie ma chyba szans, żeby je zrozumieć. Zupełnie jak z 2001 Odyseją kosmiczną. Wygląda na dowcip z robienia win albo na jakąś winiarską wersję improwizacji jazzowej. Wino nie ma ani ciała, ani koloru - do czerwonego bardzo mu daleko, a i "czerwonych" zapachów w nim też nie znajdziemy. Co zatem jest? Lekkość, zwiewność, przezroczystość. Jakieś dziwaczne skojarzenia z winem robionym w domu. A zapachy to kwiaty na dworze, może mniej łąka, a bardziej ogród botaniczny. Zresztą opisywanie go graniczy ze świętokradztwem.
Acha, Arianna ma ledwie 30 lat, boję się myśleć co Ona jeszcze może dobrego zrobić.
To były dwa najciekawsze wina jakie piłem w tym roku. I chyba ciekawsze nieprędko wypiję.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Clementina Guasti Clemente 2011

SMACZNE, 39 PLN
Wiadomo, że nic tak w upalny dzień nie chłodzi jak białe wino chłodzi. Wszystko dobrze pod warunkiem, że ciepełko nie trwa wiecznie. Bo niby mamy zupełnie na całe wakacje z czerwieni zrezygnować? Miałem właśnie okazję przetestować rozwiązanie czyniące wina czerwone łatwiej akceptowalnymi w lecie. Mam na myśli delikatne musowanie wina. Musowanie to zresztą dość mocne słowo na określenie tego łagodnego szczypnięcia w język jakie daje ta Barbera frizzante. Frizzante kojarzy mi się z mniej poważnymi, a raczej wyluzowanymi winami. Tymczasem tu mamy poważny szczep - Barbera i ogromnie poważny region - Piemont, producent też raczej konserwatywny ( ostatnia notka na www w kategorii NEWS pochodzi z 2010 roku :)  ) Bardzo smaczne wino z aromatami owoców leśnych i śliwek. Choć zapach ten wydaje się mało letni, to wino sprawiło się bardzo dobrze. Zwłaszcza w połączeniu z pasztetem z zająca ( kolejna klasycznie letnie potrawa;) ). Nie mam wątpliwości, że bąbelki sporo pomogły, bez nich byłoby nudnawo.
Gdyby ktoś miał wątpliwości kiedy pić to wino, to zerknijcie na etykietę. Pani z obrazka jest ewidentnie gorąco.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Alandra Branco Esporao 2012

SMACZNE, 15 PLN
Nie jest to wino, które zapamiętam na całe życie, ale póki jest w Biedronce, to trzeba je kupować. Świetna ilustracja biedronkowego hasła reklamowego "dobre wino nie musi być drogie". Za piętnastaka dostajemy świeże, bardzo kwiatowe i po prostu smaczne wino. Alkohol utrzymany w ryzach - 12,5%, kwasowość w sam raz, jest po prostu dobrze. Nie wiem na ile wpływ na moją ocenę miało ciepełko na dworze, ale w końcu wina białe pije się gdy jest ciepło. Alandra jest winem może i prostym, ale z pewnością nie głupim. Bardzo warto.Wino pochodzi od portugalskiego giganta winnicy Esporao ( ten sam, który robi hiciora Monte Velho ). Jeśli Biedra będzie kontynuować współpracę, to czekam na kolejne, ciut wyższe, pozycje. Oraz na Alandrę sprzedawaną w kartonach, to mógłby być prawdziwy hit.

środa, 24 lipca 2013

Jack Rabbit White Zinfandel 2012

MIERNE, 15 PLN
Mam alergię na słowo winko. Nie tylko dlatego, że nie przepadam za zdrobnianiem czego się da, od pieniążków przez komputerek po winko właśnie. Pijąc winko czujemy się nieco rozgrzeszeni - przecież to nic poważnego ledwie winko podawane najlepiej w lampkach. Czuję, że winko zupełnie zmienia sens słowa wino. Prywatnie nauczyłem się jednak używać tego określenia na opisanie lekkich, łatwych i przyjemnych sikaczy. Uff, po tym długawym wstępie idę do rzeczy czyli do różowego winka z nowej oferty z Żabki.
Jack Rabbit White Zinfandel jest winem skomponowanym niebywale precyzyjnie. Jest lekki, niemal półsłodki, rześki, mocno owocowy, z niskim alkoholem, a do tego butelka jest zakręcana. Nie zdziwię się jeśli za chwil kilka okaże się pozycją obowiązkową wszystkich wieczorów panieńskich. U mnie jednak nie ma szans zostać winem pitym wieczorem na poważnie. Co innego na drugie śniadanie, najlepiej spożywane gdzieś w naturze i próbowane z plastikowego kubeczka. Że mało wysublimowane to jest? No pewnie tak, ale podobnie jest z innymi rzeczami, które robimy latem: sandały, krótkie gatki, bardziej taneczna muzyka i lżejsza literatura.W tych sytuacjach Jack Rabbit jest wręcz idealny. I jeszcze ta cena! Można pić. Ale tylko w krótkich spodenkach.
Królik biegł tak szybko, że nie zdążyłem mu foci strzelić. Zdjęcie podebrane z dotrzechdych.pl

piątek, 12 lipca 2013

Santola vinho verde z Biedronki

MIERNE-, 13 PLN
Ja rozumiem, że za 13 złotych nie ma co się choinki spodziewać, ale tu jest naprawdę cieniutko. To verde ma jakąś nienaturalną kwasowość. Różnica jak między cytryną a kwaskiem cytrynowym. Ponadto wciąż miałem wrażenie picia pamiętanego z dzieciństwa Vibovitu ( Vibovit był świetny jak się go zlizywało z mokrego palca, ale pity to już nie za bardzo ). Poza tym Santola jest winem nudzącym po prostu. Normalnie vinho verde mogę wypić na raz, z tym biedronkowym męczyłem się godzinami. Mówiąc krótko NIE POLECAM. 
Co ciekawe całkiem smakowało Mariuszowi, możecie porównać nasze opinie. Ale Jego Santola miała 1,5% alkoholu więcej, dziwne.

czwartek, 11 lipca 2013

Soave Vigne della Bra Filippi 2010

WYŚMIENITE+, 94 PLN
Zapomniałem strzelić mu zdjęcie indywidualne, bohater to ten pierwszy z lewej.

Oj zaczęły nam Soave w kosmos odlatywać. Mam wrażenie, że producenci tych win pozazdrościli sławy i pieniędzy swoim sąsiadom robiącym Valpolicellę i Amarone. Ambitni winiarze z Soave starają się udowodnić, że są w stanie zrobić coś więcej niż zalegające w dyskontach wina po 12 złotych. Jedne z prób są karykaturalne jak na przykład musująca wersja Recioto di Soave, inny, dość powszechny, kierunek to "napakowywanie" ciała do tych kruchych win. W innym kierunku poszła winnica Filippi. Zrobili wino, które zachowało klasyczną świeżość i lekkość, ale jest jakieś "bardziej". Dłuższe, elegantsze i całe mnóstwo się w nim dzieje. Podszedłem do niego na dwa razy. Najpierw poczułem właśnie to "napakowanie" jakimiś południowymi owocami, było dobrze, ale jak dla mnie za bogato. Po dwudziestu minutach wino odpuściło i okazało się niemal wyciśniętym zielonym jabłuszkiem. Niesamowicie pijalne, nie wiem czy piłem pyszniejsze Soave. Producent chwali się naturalnością swojego wina, nie jest ono stabilizowane ani filtrowane, tą szczerość daje się wyczuć. Ponadto wino dojrzewa na osadzie drożdżowym przez aż 20 miesięcy, co tłumaczy w pewnym stopniu korpulentniejszą nieco budowę. Grona pochodzą z oznaczonej działeczki widocznej w linku. Polecam to Soave ogromnie licząc na to, że, obok takich perełek, winiarze wciąż będą produkować "normalne" wina, do których jest bardziej przyzwyczajony nasz portfel.
Takim klasykiem apelacji jest Soave Castelcerino Filippi 2011 za 59 złotych. Dużo lżejsze, sporo kwaśniejsze, bardziej cytrusowe, wciąż trafia w punkt. Taki trochę wzorzec metra. Pić obowiązkowo!

Obu win spróbowałem przy okazji prezentacji win firmy Vini e Affini w restauracji Thai Thai.
A żeby za elegancko na blogu nie było, to następne będzie wino z Biedry:)

środa, 10 lipca 2013

Trebbiano Vigna di Capestarno Valle Reale 2009

WYBITNE, 139 PLN
Dzisiejsza degustacja win firmy Vini e affini w restauracji Thai Thai należała do tych, których nie lubię. Otworzono dwadzieścia kilka win i nie było wśród nich ani jednego, do którego się można przyczepić. Same dobre, bardzo dobre lub wyśmienite. Opisywanie takiego spotkania od razu wygląda na nierzetelne. Cóż zrobić, lepiej chyba jednak jeśli wszystkie wina są dobre niż gdyby wszystkie miały być niedobre. Dodatkowym minusem było to, że aby któreś wino wyróżniło się z szeregu win wybitnych, to musi być jakimś dziwolągiem. I właśnie o takim dziwadełku piszę.
Białas ze zdjęcia to bomba po prostu. Ciężko je opisać bez używania niecenzuralnych okrzyków zachwytu. Ja takiego wina jeszcze nie piłem. Jest na tyle dziwne, że zupełnie mnie nie zaskoczy jeśli ktoś inny uznałby je za warte wylania do zlewu. Mnie jednak zachwyciło. Wino jest niefiltrowane więc wygląda na bardziej mętne niż woda w Bałtyku. Co ciekawe Bałtykiem ( morzem, a nie wódką ) również pachnie. Tak naprawdę to bardziej przychodzi na myśl zapach ostryg. Rzecz zupełnie unikalna i od razu sugerująca połączenia kulinarne. Świetnie ściąga i zostawia wrażenie rześkości. Tego wina nie tylko nie chce się odpluwać, ale kieliszek odruchowo idzie po dolewkę.
Pomimo całych zachwytów, trzeba przyznać, że tego wina nie da się pić codziennie; myślę, że mogłoby się dość szybko znudzić. Cena zresztą też nie pozwoli aby stało się winem codziennym. Ale jakieś dwa - trzy razy do roku połączone z ostrygami będzie po prostu doskonałe.
Na koniec rzecz mało oczywista. Wino powstało w Abruzji czyli regionie raczej nie z pierwszej ligi włoskiej. Dodatkowo zrobiono je z gron trebbiano odpowiadających za całe morze włoskich sikaczy. Widać, że w dobrych rękach można zrobić wyjątkowe wino również w trudniejszych okolicznościach. Bardzo polecam.



poniedziałek, 8 lipca 2013

Gewurztraminer Kendermanns 2012

SMACZNE+, 25 PLN
Centrum Wina po ostatnich zmianach robi dziwne ruchy w swojej ofercie. Wyleciała świetna Kalifornia i Australia, Burgundia się kurczy, za to w witrynach straszy hipermarketowe Black Tower. Dziwna to polityka kiedy sklepy specjalistyczne ścigają się z Biedronkami. Czasem jednak można na tym skorzystać, na przykład kupując gewurztraminera z Palatynatu za niecałe 25 PLN. To nie jest wino, które zapamiętam na całe życie. Ale nie można mu też absolutnie niczego zarzucić. Bez wyczuwalnego cukru resztkowego, z kaczką weszło idealnie. Pachnie nienachalnie, ale elegancko. Bardzo smaczliwe.  W ciemno wyceniłbym je wyżej. Pije się je z niekłamaną przyjemnością, bardzo polecam. W tej cenie chyba nie znalazłem równie dobrego gewurza w dyskontach. Zatem nie bójmy się wchodzić do sklepów specjalistycznych.
Dopóki ich żabki i biedronki nie zjadły jeszcze...

środa, 3 lipca 2013

Spatburgunder trocken Sommer 2011

SMACZNE+, 56 PLN
Chociaż Niemcy są naszymi sąsiadami ( na dobre i na złe ), to znaleźć sensowne niemieckie wino w Polsce jest sztuką. A już sensowne czerwone, to wyczyn nie lada. Nie rozumiem czemu w Warszawie jest więcej Pinot Noirów z Chile niż z RFN. Człowiek się musi nabiegać po sklepach, żeby i tak na koniec trafić do starego, dobrego Jung & Lecker. To spotkało i mnie przy okazji ostatnich Winnych Wtorków. Dzięki temu, że teraz była moja kolej zaproponować coś do picia, musiałem odkurzyć bloga. Mniejsza zresztą o kontekst. W Jung & Lecker kupiłem wino całkiem w miarę i spróbowałem świetnego, które polecić trzeba. Najpierw to, którego całą butlę osuszyłem.
Lubię wina o takiej brudnej barwie, od razu wiadomo, że jest szczere i nie próbuje się łasić. Rześkie, owocowe, jakieś takie leśne. Po prostu dobre. Nie tylko na lato, ale również do ciężkiego mięsa jedzonego latem. Wiem czym pachnieć powinien Pinot, tu obok zestawu standardowego wyczułem ogromną dawkę pieprzu. Zdecydowanie polecam.
Już po zakupie wina zostałem poczęstowany kieliszkiem starszego spatburgundera z tej samej winnicy (to ten z prawej). Oprócz tego, że wiekowy (2008), to podobno grona lepiej przebierano i wino jeszcze schowano w baryłce. Mniejsza o to jak było, efekt jest naprawdę świetny. Wino kosztuje 63 PLN i jest warte każdej złotóweczki. Nawet osoby, które sceptycznie podchodzą do beczkowania tej odmiany winogron, z pewnością by się po spróbowaniu przekonały. Obok świeżości wino miało swój charakterek, a może już nawet charakter.  63 złote to nie jest mało, ale gdyby ubrać wino w fajniejszą etykietę i podpisać, że urodziło się w Burgundii, to spokojnie można za nie krzyknąć drugie tyle. Brać póki jest!
Ostatnie zawołanie jest też trochę wołaniem do sklepu. Mam wrażenie, że oferta Jung&Lecker przeszła ostatnio jakąś drastyczną dietę. Mam nadzieję, że albo to tylko wrażenie, albo, że przejściowe. Tak czy inaczej warto ich czasem odwiedzić.Tym bardziej, że wina można spróbować na miejscu płacąc niewielkie korkowe ( a w poniedziałki i wtorki to nawet bez korkowego ).
Koledzy winnowtorkowi pili inaczej:
Kuba testował też sąsiadów, ale z południa
Winniczek bardzo sezonowo pił pod grzybki
A drugi Kuba wypił doskonałego Niemca, którego znam i to ja powinienem opisać:)

czwartek, 2 maja 2013

Черный Доктор - Czarny doktor

MIERNE-, 16 PLN
Nie wiem jak to możliwe, ale widząc to wino na półce sklepowej, ostatnią rzeczą jaką zauważyłem była, pisana cyrylicą, nazwa. Najpierw zobaczyłem napis "Bostavan", który mylnie wziąłem za "Botswanę". Takie zdziwienie wystarczyło, żeby chwycić butelkę i się jej przyjrzeć. Z rozczarowaniem doczytałem, że nie jest to wino z Afryki, a jedynie z bliższej nam Mołdawii. Swoją drogą nazwa Czarny doktor dla win afrykańskich byłaby w punkt. Wino wyglądało solidnie: porządne szczepy - saperavi, cabernet sauvignon i merlot, wskazany region pochodzenia, świetna etykieta, nietania butelka, i jeszcze ta łatwa do zapamiętania nazwa. Dodatkowo wino było opisane jako wytrawne, co w przypadku mołdawskich, sprzedawanych w Polsce, normą nie jest. Słowem zaryzykowałem i kupiłem je. Nawet się cieszę, choć wino jest dość paskudne. Po raz kolejny się przekonałem ( może w końcu wyciągnę jakieś wnioski ), że nie ma co zwracać uwagi na zewnętrzność wina. Czarny doktor jest pełen nut aptecznych i tyle. Owocowości zero. Pewnie podczas wąchania w ciemno nie zgadłbym, że to wino czy ogólniej alkohol. Za to w ustach alkoholu mu nie brak niestety. Pali tak, że aż żołądek to czuje. Wino ma zaledwie 12% więc raczej to dziwne i niepożądane. Zjechałbym wino ostrzej, ale skoro lubię nuty apteczne w whisky, to czemu miałbym i w winie nie polubić?
Zerknąłem w Sieć i okazało się, że pod tą samą nazwą można kupić również wina ukraińskie - z reguły półsłodkie. Sam producent Bostavan też się nim nie chwali na swojej stronie, choć ulepkami, o tej samej nazwie, w fikuśnych butelkach jak najbardziej.
Omijajcie je. Za 16 złotych można mieć 4 dobre piwa albo 3 wyśmienite. Chyba lepiej.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Miselle Colombard/Gros Manseng 2012

SMACZNE+, 30 PLN
Gaskonia nie jest pierwszym regionem Francji, który przychodzi mi na myśl w kontekście winnym. Nie jest również drugim, ani trzecim, ani pewnie nawet dziesiątym. Słyną z armaniaków, a być może szkoda, że win z tamtych stron spotykamy niewiele w naszych sklepach. Producent wina ze zdjęcia pisze o nim, że jest to "typowe wino gaskońskie". Jeśli tak wyglądają typowe gaskończyki, to ja chcę ich dużo, dużo więcej. Miselle Colombard/Gros Manseng to przede wszystkim bomba owocowa. Pełne aromatów grejpfrutowych, cytrynowych, a zaraz po otwarciu bucha brzoskwinią. Bardzo świeże, bardzo rześkie, z przyjemnie niskim alkoholem - ma zaledwie 11,5%. Kwasowość świetnie się zgrywa z cielistością, po prostu elegancko ułożone. Teraz, kiedy w końcu nadeszła normalna temperatura, będzie u mnie rządzić.
Ani miejsce pochodzenia, ani dość egzotyczne szczepy winogron, nie sprawiają, że musimy przepłacać za markę. Wolę takie uczciwe wina, z teoretycznie drugoligowych miejsc, od dyskontowych udawaczy wielkich apelacji. Okazuje się, że jak się dobrze poszuka, to można wyhaczyć niezła perełkę również na obrzeżach winiarskiego świata. Tylko trzeba chcieć poszukać. A to, że wino się łapie do kategorii do trzech dych, to już rewelacja.

Wino otrzymałem do spróbowania od importera - Winiarni Winotopia, za co uprzejmie dziękuję. 

niedziela, 21 kwietnia 2013

Shiaccianoci Vigne e Vini 2003

SMACZNE+, 43 PLN
Z winami, które wydają się być nad wyraz wiekowe, zawsze mam kłopot. Kupić ryzykując wtopę? Nie kupić i wciąż sobie w myślach wypominać, że się mogło spróbować? Tak miałem i w tym przypadku. 10-letnie negroamaro to wiek już dość dojrzały. Nie wiadomo czemu do tej pory się nie sprzedało, nie wiadomo jak było przechowywane i t.p. Warte jednak było ryzyka, nie tylko dlatego, że okazało się smacznym winem. Schiaccianoci oznacza dziadka do orzechów ( jeśli jesteście w stanie to rozpoznać w dłoniach na etykiecie to winszuję ). Nie wiem jak z orzechami, ale z winem dziadek poradził sobie dość zaskakująco. Obok, nie budzących zdziwienia, aromatów balsamicznych oraz przejrzałego owocu, wino powaliło mnie na łopatki  nutami kwiatów wiosennych. Nie mam pojęcia czy były w butelce czy tylko w mojej pijanej głowie. W każdym razie dla tego zaskoczenia warto było kupić butlę.
Notka trochę bez sensu ( jak większość zresztą ), bo wątpię, żeby gdzieś w przyrodzie ostała się druga tak stara butelka tego wina. Ale jeśli jednak ją znajdziecie, to wiecie co robić.

sobota, 20 kwietnia 2013

ODCIENIE CZERWIENI - wyniki.

I zakończył się kolejny konkurs.

Oto prawidłowe odpowiedzi:
1. PINOT NOIR
2. CABERNET FRANC
3. TEMPRANILLO
4. CABERNET SAUVIGNON
5. MALBEC

Przyznam, że byłem pewien, że z racji marnej jakości zdjęć, zabawa będzie loteryjna. Tymczasem podaliście mnóstwo poprawnych odpowiedzi. Na 12 osób biorących udział w zabawie tylko jedna ( pozdro Mati ! :) ) nie trafiła ani jednego szczepu. Sam być może bym odgadł co jest w pierwszym i ostatnim kieliszku, ale to też bardziej na zasadzie intuicji. Tym większe gratulacje dla Was.
Aż cztery osoby podały trzy poprawne odpowiedzi, ale wszystkich zakasował Alu, który nie odgadł tylko cabernet franc. Brawo Alu, to właśnie Ty jesteś zwycięzcą!
Z Alem znam się i kumpluję od wielu lat, co może rodzić podejrzenie, że konkurs był ustawiony. Mam nadzieję, że tak nie pomyślicie. W sumie na 12 konkursowiczów znam aż sześcioro ( część realnie, część wirtualnie ). Żeby jednak wszystko było super przejrzyście postanowiłem przyznać wino pocieszenia. I tu mam zagwozdkę, bo nie jestem pewien kto zajął drugie miejsce. Trzymając się reguł, w przypadku jednakowej liczby trafień, o kolejności decydowało: "fanowanie" bloga na FB, udostępnienie posta, szybkość reakcji. Klaudia Karina i fanuje i udostępniła, Łukasz Madaj fanuje, ale nie wiem czy udostępnił, a Dariusz Bączkowski nie wiem czy fanuje. Prośba zatem do Dariusza i Łukasza o kontakt na bialenadczerwonym@gmail.com Napiszcie proszę tak do środy jak sytuacja wygląda, bo jak nie, to wino płynie do Klaudii.
Jeszcze raz dzięki ogromne wszystkim za zabawę!

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Konkurs ODCIENIE CZERWIENI

Pomimo tego, że jestem facetem i generalnie rozpoznaję trzy kolory, to nawet ja widzę, że czerwień wina może być bardzo różna. Od jaśniuteńkich, ledwie ciemniejszych od różowych, po wina niemal czarne. Barwa zależy od wielu rzeczy: głównie od technologii produkcji, wieku wina oraz oczywiście odmiany winogron, z których wino powstało. I to mi podpowiedziało jaki powinien być kolejny konkurs na blogu.
Spróbujcie odgadnąć z jakiego szczepu powstały wina ze zdjęć. Zrobiłem trochę ujęć, co jedno to gorsze;)



To mógł być fajny konkurs. Niestety jak zwykle dałem ciała i pospieszyłem się z ogłoszeniem startu. Przez to nie zrobiłem porządnych zdjęć tylko cyknąłem cośkolwiek telefonem. Konkurs zamiast wiedzowy stał się w dużej mierze loteryjny. Ale skoro jest to zabawa, to mam nadzieję, że podejdziecie do tego bez spinki.

ZASADY:

  • wygrywa osoba, która odgadnie i przyporządkuje prawidłowo szczepy do win na zdjęciach; jeśli nikt nie poda poprawnych pięciu dopasowań wygrywa ten kto poda dobre cztery i tak dalej
  • konkurs kończy się w sobotę 20 IV o 10.00
  • w przypadku gdy więcej niż jedna osoba poda taką samą ilość prawidłowych odpowiedzi o zwycięstwie decyduje w następującej kolejności:
    • czy ktoś jest moim fanem na FB
    • czy udostępnił link do konkursu na swoim profilu ( nie musi być widoczne )
    • czy jest to prawdziwy, a nie konkursowy profil. Konkursowych w stylu Adam Adam nie wykluczam z zabawy, ale jakieś preferencje dla realnych być muszą
Jeżeli wszystkie powyższe nie pozwolą wskazać zwycięzcy zdecyduje czas odpowiedzi na zagadkę - oczywiście im wcześniej tym lepiej. 
Odpowiedzi proszę umieszczać pod tym postem bądź pod postem na profilu na FB. Wpisujcie 1- x, 2- y, 3 - z  i t.d.

PODPOWIEDZI:
  • żadne z win nie było beczkowane
  • wszystkie pochodzą z 2011 roku, oprócz numeru 3 - rocznik 2010
  • zdjęć nie podkręcałem, wszystkie wina sfotografowałem w identycznych warunkach
  • nie dawałem jakiś wyczesanych odmian winogron, wszystkie są naprawdę popularne
  • nie ma zmyłek w stylu dwa wina z jednego szczepu
  • wszystkie wina są w 100% z jednej odmiany
  • jeśli szczep ma różne nazwy ( w zależności od kraju, regionu ), to akceptuję wszystkie. Oczywiście o ile będę je znał :)
  • wina raczej tanie niż drogie są ;)
NAGRODA:
Szału nie będzie - butelka mozelskiego rieslinga. Jeśli ktoś mnie powali ( w sumie nawet nie wiem czym ) to jakąś nagrodę dodatkową wymyślę.


Do roboty i powodzenia!
i jeszcze raz sorki za żenującą dość jakość fotek.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Lidlowe różności.

Znowu Lidl, choć tym razem już tak miło nie będzie. Otrzymałem od tej sieci sklepów trzy wina z prośbą o ocenę. Wszystkie trzy z wielkich apelacji, wszystkie w świetnej cenie. To zresztą jest typowe nie tylko dla Lidla. Taki wyścig o to kto zapłaci mniej za potencjalnie wielkie wino. Wiadomo, tanie Brunello czy Barolo za bezcen, nie tylko przyciągną klienta, ale również wywołają trochę spodziewanego szumu. To, że przy okazji w wielu głowach upada prestiż wielkich apelacji to tylko efekt uboczny. Zresztą temu upadkowi w żadnej mierze nie są winne wielkie sieci handlowe. Oczywiście jest to wina władz danych apelacji, często zbyt beztrosko przyznających prawo do używania legendarnych nazw. Próbować jednak trzeba, bo kto wie, może czasem się trafi perełka? No to spróbowałem.

VALPOLICELLA RIPASSO 2011 za 29,90 wypadła dramatycznie słabo. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ktoś ją dosłodził syropem wiśniowym. Lekka słodycz w przypadku ripasso jest pożądana, ale taka przegięta jest...przegięta i tyle. Mój gust nie pokrył się z doznaniami innych testujących ją osób. Większość uznała ją za świetne wino.

CHATEAUNEUF DU PAPE 2011 za 49,90 to na szczęście zupełnie inna bajka. Bardzo smaczne, gorzkawe, cierpkie i chropowate. To co mu zarzucam, to, że króciutkie w ustach jest. W swojej cenie nieźle się broni. Można tylko jak refren powtórzyć, że dobre jako wino, ale z bardziej uznanymi szatonefami powinowactwo ma jednak dość odległe. Może to kwestia szczeniackiego dość wieku? Tak czy inaczej pije się z przyjemnością.

RIOJA SAXA LOQUUNTUR TRES 2010 za 44 PLN okazała się winem najsmaczniejszym. Teoretycznie taka łasząca się do konsumenta. Okrągła, długa, megaowocowa i nie szarpała taninami. Normalnie nie przepadam za takimi winami, ale tu wszystko było na miejscu. Przesmaczne wino, dosyć ciężkie jednak. Zaskakujące, że bolała mnie po nim rano głowa ( normalnie nie mam tych problemów ), ale zakładam, że to przypadek. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza jeśli planujecie wypić butelkę w dwie bądź więcej osób.
Po otrzymaniu paczki odwiedziłem Lidla. Półki winiarskie coraz bardziej puchną i można na nich znaleźć naprawdę sporo porządnych win. Warto zauważyć kilka ruchów cenowych. Barolo zdrożało do 40 złotych co wciąż jest dobrą okazją, Vino Nobile z kolei staniało o 5 złotych - wciąż uważam, że jest dość cienkie. Prawdziwą okazją jest jednak różowy szampan Bissinger kosztujący 70 złotych ( spadek o dwie dyszki ), który polecam ogromnie. Normalnie wygląda na to, że co pochwalę to drożeje, a co zganię tanieje:)))
Jeśli jednak nie jesteście kolekcjonerami wielkich metek, to z nowostarej oferty Lidla, najbardziej polecam proste Cotes du Rhone opisywane ostatnio.

Trzy butelki ze zdjęć otrzymałem do oceny od Lidla za co dziękuję.

sobota, 30 marca 2013

Tanie Cotes du Rhone z Lidla

Takich win bym oczekiwał więcej na półkach supermarketów i dyskontów. Porządne, naprawdę codzienne i zwyczajnie smaczne. Nie oferują niewiarygodnych emocji, ale jako towarzysz obiadu są w sam raz.
Kosztujące 17 PLN Cotes du Rhone Fruite 2011 jest bardzo owocowe, lekkie, świeże. Taki codzienny kompocik bez wielkiej budowy, ale sprawiający radość. Etykieta i zawartość są bardzo spójne. Ma być lekko i bez napuszenia i tak właśnie jest.

Inną bajką jest Cotes du Rhone Villages 2011. To bardzo porządne wino, trochę oldskulowe, nie próbujące się do nikogo łasić. Gorzkawe, delikatnie taniczne, niezbyt kwasowe, a przy tym wszystkim naprawdę owocowe. Nie wygląda nazbyt muskularnie, ale pomimo tego lepiej pić je do obiadu, a nie do telewizora. Nie do końca rozumiem czemu jest o 2 złote tańsze od pierwszego choć smakuje na 10 złotych więcej. Tak czy inaczej warto je kupić. Nawet w większych ilościach, bo pewno znów zniknie.

Oba wina są, po przerwie, dostępne w Lidlu. Zresztą pojawiło się tam więcej nowości o czym wkrótce.

piątek, 15 marca 2013

Chianti Superiore 2011 Banfi


MIERNE+
Nie ma co udawać, kupiłem to wino oczami. Lubię Damę z łasiczką ( jeszcze bardziej dzięki filmowi Machulskiego Vinci ), lubię Chianti więc szansa na sukces była. Po raz kolejny jednak okazało się, że jedynym co gwarantuje apelacja Chianti jest totalna niespodzianka. Nigdy nie wiem czy w środku będzie sikacz czy mocarz, aromat wiśni czy dżemu jagodowego. Tym razem w butelce znalazł się jakiś przegrzany owoc plus aromaty pieprzu. Gdyby ktoś powiedział, że to australijski shiraz, to pewno bym uwierzył. Wino było tak niesmaczne, że musiałem odstawić butelkę. Jednodniowy odpoczynek bardzo jej pomógł. Pieprz uleciał, wino się fajnie wygładziło, pojawił się owoc. Ale to wciąż było nudne, przemysłowe wino. Piękna kobieta z pustym wnętrzem i tyle.



Wpis dedykuję Przyjacielowi, który zna Vinciego na pamięć.

sobota, 9 marca 2013

Dinozaury winnej blogosfery

Bogactwo nowopowstałych blogów cieszy, mnie również. Większość staram się śledzić. Jedne powierzchownie, inne z prawdziwą przyjemnością. Zauważyłem smutną regułę - im bardziej jakiś blog polubię, tym większa szansa, że wkrótce zakończy on swoją działalność. Dlatego nie będę pisał o moich ulubieńcach, którzy ( jeszcze? ) działają. Nastrój mam nostalgiczny więc przypomnę kilka świetnych miejsc, które były, ale się zmyły. Starszym może przypomną się młodsze czasy, a młodsi będą mogli sięgnąć po świetne wzorce. Warto zerknąć.

WINOBRANIE
Zamilkli ponad rok temu po pięciu latach pisania. Zawsze ciekawie, zawsze kompetentnie, zawsze z biglem. Powody swojego zamilknięcia wyjawili w ostatnim poście, który powinien nam wszystkim dać do myślenia. Najlepsze, niemal zawsze aluzyjne, tytuły postów. Choć rzadko się zdarzało pić nam te same wina, to zawsze czytałem z ogromną przyjemnością. Bardzo szkoda.


SOFANES - VITIS VINIFERA
Blog działał przez dwa lata. Dawka wiedzy tam zawarta jest imponująca. Co ciekawe Sofanes skupiał się raczej na Nowym Świecie. To był mój ulubiony blog, czekałem każdej notki.


W DZIKIE WINO ZAPLĄTANI
W sumie to właśnie od Marty się zaczęło. Bardzo lekkie pióro. Nie udawała, że pozjadała wszystkie rozumy świata. Spokojnie można się było rozwijać razem z Nią.

EWA RYBAK
Nie linkuję, bo pierwszy blog Ewy zniknął na dobre. Najpiękniejsza polszczyzna połączona z niebywałą lekkością i imponującą wiedzą. Jeden z pierwszych komentarzy na blogu miała ode mnie:)  Ewa okazała się tak dobra, że zaczęła pracować dla Magazynu WINO. I od tej chwili się skończyło niestety. To znaczy Ewa wciąż pisze, ale jedną - dwie notki miesięcznie - to zdecydowanie za mało jak na Jej talent. Ewo, do roboty!

IWINES
Kolejny dinozaur. Blog Maćka to były głównie notki degustacyjne win. Czasem, zwłaszcza pod koniec, wrzucał tematy ogólniejsze. Po przeprowadzce do Tajlandii zawiesił bloga winiarskiego na rzecz najlepszego bloga podróżniczego. Bardzo, bardzo polecam. Czytam go tak regularnie jak winiarskiego.

WINOGRANIE
Jak w tytule. Andrzej Daszkiewicz fantastycznie łączył wino z muzyką. Muzyką trochę ambitniejszą niż zespół Weekend. Blog zupełnie unikatowy. Doskonale się czytało i słuchało po północy

VINICULTURE
Maciek Gontarz czasem jeszcze coś wrzuci na bloga, ale to już raczej tak przez pomyłkę. Skupia swoje siły na Winicjatywie. Na Viniculture można było znaleźć, obok treści winiarskich, wiele treści z obrzeża naszej pasji, na przykład z pogranicza wina i marketingu. Wszystko podane bardzo atrakcyjnie graficznie.

WINOMANIA
Trochę strona, trochę blog. Sławomir Chrzczonowicz założył stronę chyba w 2005. Czyli nie jest nawet dinozaurem, ale wręcz ojcem dinozaurów. Obok aktualnych wpisów jest bardzo rozbudowana cała część encyklopedyczna. Lektura obowiązkowa. Podobnie zresztą jak obecne teksty Sławka publikowane na Winicjatywie. Powinno się je drukować i wczepiać do skoroszytu. Fantastyczne kompendium wiedzy.

4 SENSES
Pierwszy winiarski videoblog. Kompetencja, humor, luz i bardzo wysoki, zupełnie nieamatorski, poziom realizacji. Prowadzący go Jurek Kruk zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko.


Zdecydowaną większość blogów warto prześledzić od pierwszych wpisów. Dopiero wtedy wiadomo co autor miał na myśli.
Po co ja o tym wszystkim? Trochę z nadzieją, że część winopisarzy powróci do klawiatury - nie ma nic gorszego niż wychować sobie czytelnika, a potem go opuścić.  A trochę licząc na to, że współcześnie piszący nie pójdą ich śladem i nie zarzucą pisania o swoim hobby.

wtorek, 5 marca 2013

Chateau Tour de Montredon 2010

SMACZNE-, 25 PLN
Chateau Tour de Montredon to dla mnie niemal wspomnienie dzieciństwa. W końcówce lat 90-tych było jednym z nielicznych win z apelacją, na które mogłem się czasem szarpnąć. Wtedy mi smakowało jak nie wiem co, dziś trochę mniej. Fajnie o rozczarowujących wspomieniach możecie poczytać w felietonie Wojtka Bońkowskiego.
Do Corbieres z fotki wróciłem za sprawą Kuby, który zaproponował ten region jako temat Winnych Wtorków. Nie ma się co o nim rozpisywać, ale trzeba powiedzieć, że jest to naprawdę smaczne wino. Raczej się go nie zapamięta na całe życie, ale jako przyjemny towarzysz posiłku sprawdza się świetnie. Trochę staroświeckie, ale w tym dobrym sensie, bardzo bezpieczny zakup. Owocowe, gorzkawe z wyraźną taniną. Do wypicia na ławce za ostre, ale do padlinki pasuje idealnie.
Kosztuje mniej więcej tyle ile kosztowało kilkanaście lat temu. Wtedy jednak siła nabywcza mojego portfela była jeszcze niższa. Sporo się ostatnio mówi o tym czy osoby rozpoczynające swą winną przygodę od tanich win raczej się zrażą do tego trunku czy w nim rozsmakują. Przeważa ta druga opinia, którą w pełni podzielam. Na swoim przykładzie widzę, że rozpoczynanie od Chateau Tour de Montradon ( między innymi ) nieźle wciąga w zabawę winami. Polecam.
Koledzy pili trochę ambitniej niż ja:
Kuba z Wine Tasting
Kuba z Czerwone czy białe
Chłopaki z Winnych Przygód
Irek jako Blurpp

czwartek, 28 lutego 2013

The Tapas Wine Collection Verdejo 2011



SMACZNE+, 23 PLN
Pierwsze knajpy, które zaczęły pisać listę dań kredą na tablicy wniosły mnóstwo świeżości i jakże potrzebnego luzu. Tam zwyczajnie chciało sie wchodzić. Odniosły taki sukces, że od razu znalazły liczne ( zbyt liczne! ) grono naśladowców. Teraz chyba ciężej znaleźć lokal z menu tradycyjnym niż pisanym na bieżąco. Oczywiście tablica kredowa w wielu przypadkach oznacza tylko element wystroju, a nie zapewnienie o świeżości asortymentu. Dość wkurzające. Nie odbiera mi to jednak dobrych skojarzeń z takim typem komunikacji z klientem. Dlatego musiałem uśmiechnąć się na widok etkiety wina ze zdjęcia. Nie da się ukryć, kupiłem je oczami. Na szczęście w tym przypadku świeża etykieta zapowiedziała jeszcze świeższe wino. Być może to verdejo jest już ciut starawe, ale wciąż warto je kupić. Pełne aromatów rześkich cytrusów, po prostu bardzo smakowite. A na dodatek ta ośmiornica na etykiecie - bomba po prostu. Pijąc wino i patrząc na tak wyluzowaną butelkę uśmiechałem się coraz szerzej. Warto.
 


niedziela, 24 lutego 2013

Penélope Cruz w kalendarzu Campari


Tegoroczny kalendarz Campari zadał asa. Nie mówię nic więcej. Patrzcie i podziwiajcie.


STYCZEŃ

LUTY


MARZEC


KWIECIEŃ

MAJ

CZERWIEC


LIPIEC

SIERPIEŃ

WRZESIEŃ

PAŹDZIERNIK

LISTOPAD

GRUDZIEŃ


Jeśli chcecie wyrazić swoje zdanie która Penelope jest najpiękniejsza, to zapraszam na mój profil FB. Można "polubić" wszystkie 12 :)