środa, 19 grudnia 2012

Soave Fontana Tenuta Sant Antonio 2011

WYŚMIENITE, 39 PLN
Do niewielu win mam tak osobisty stosunek jak do Soave. W czasach kiedy wino już piłem, a jeszcze nie było mnie na nie stać, jednym z nielicznych win klasy DOC pozostającym w zasięgu mojego portfela było Soave właśnie. Może jeszcze nie od producentów marzeń, ale jednak Soave. Przypatruję mu się zatem już od ponad 15 lat. Kiedyś kupując te wina mieliśmy pewność, że sięgamy po jedne z najlżejszych win białych, teraz na dwoje babka wróżyła. Nie ukrywam, że lubię lekkość i "przezroczystość" Soave, cięższe wersje mniej mnie pociągają. Soave z winnicy Sant Antonio należy do tych zdecydowanie pełniejszych. Zresztą dominujące aromaty brzoskwini i gruszki sugerują, że tak właśnie będzie. To zresztą kolejny przykład na to, że wszystkie wina z tej winnicy nabierają ciała. Od czasu gdy rządy w winnicy przejęła po ojcu czwórka braci wina stały się łatwiejsze ( często zbyt łatwe ) w odbiorze i zwracają się coraz bardziej ku masowemu odbiorcy. Może i należy nad tym faktem pokręcić nosem, ale nie przy tej konkretnej butelce, nie w tej konkretnej sytuacji. Przy naszej paskudnej pogodzie rzadko mamy okazję w pełni docenić wina leciuteńkie. Zazwyczaj, a zwłaszcza teraz, szukamy czegoś pełniejszego. I w tej sytuacji takie korpulentniejsze Soave sprawdza się wybornie. Największą zaletą Soave od Sant Antonio jest niewiarygodna pijalność. Tego wina nie da się spróbować i odpluć, butelka znika momentalnie. Jest niewiarygodnie smaczne, świetnie układa się w ustach, daje zwyczajnie wiele radości. Pomimo zimy warto pić tego białasa.
Tym razem to ja namówiłem koleżankę i kolegów na wino, oto co wypili:
Ilona spróbowała jednego z najbardziej prestiżowych Soave
Irek napisał sporo o historii tego wina, które przez długi czas miało popsutą opinię
Winniczek parował je z sandaczem
Kuba pił z Grimani Farinaldo
A Marcin wypił tyle butelek, że już go nie lubię

Brak komentarzy: