czwartek, 15 stycznia 2009

Querciabella Camartina 2003

WYBITNE-, 299 PLN
Często bywam pytany jakie wina lubię najbardziej. Choć brzmi to jak super wyświechtany slogan odpowiadam, że te pite w miłej atmosferze z przyjaciółmi. Bo picie wina jest czynnością zdecydowanie społeczną. Więc na otworzenie Camartiny zaprosiliśmy z Ukochaną Przyjaciół. Udało nam się utrzymać takie wielkie wino w domu aż przez dwa miesiące. Jakoś nigdy nie zgromadziłem tzw. piwniczki i to nie tylko dlatego, że w domu z centralnym ogrzewaniem jest to dość trudne. Po prostu zawsze przegrywam ze swoim łakomstwem:-)
Daliśmy Camartinie odpowiednią oprawę. Było wino wprowadzające, była dekantacja i ... chyba warto było! Nie jestem zwolennikiem Supertoskanów, mają w sobie zbyt wiele pretensji, takie pawie karzące patrzeć na siebie mówiąc patrz jaki piękny jestem. Camartina jest niezwykle subtelna i zniuansowana, zupełnie nieoczywista. Większość wina dojrzewała w nowym francuskim dębie, a tymczasem prawie wcale tego się nie czuło; wanilia bardzo delikatna, jeśli już coś dębowego to czekolada. Na pierwszym planie była jednak wisienka, może nutki kakao. W ustach przyjemnie jedwabiste. Nad wszystkim górowało poczucie harmonii, ten sam nos co usta. Widać, że Giuseppe Castiglioni świetnie wyważył proporcje między Cabernet ( 70 % ) a Sangiovese ( 30% ), w innych rocznikach mieszanki mogą być nieco inne. Słyszałem, że 2004 jest obłędny, może kiedyś... Tymczasem okazało się, że i w 2003 , uważanym przez niektórych za zbyt upalny, wybitny winiarz może stworzyć perełkę.
Malutki minusik dałem chyba tylko za cenę.

Brak komentarzy: