czwartek, 3 grudnia 2009

Dekanter

Dekanter bądź karafka są jednymi z niezbędnych atrybutów każdego miłośnika wina. Przynajmniej w filmach. W rzeczywistości bywa inaczej. Niecierpliwie otwieramy butelkę i szybko nalewamy do kieliszka tłumacząc samym sobie, że to tylko po to aby je lepiej docenić gdy za chwil kilka odetchnie. W ten sposób tracimy naprawdę sporo. I nie myślę tu wcale o romantycznym rytuale przelewania wina z butelki nad płomieniem świecy, takie zabawy są dobre na pierwszej randce. Pierwotne znaczenie dekantacji, polegające na oddzieleniu od wina osadu, obecnie traci na znaczeniu. Coraz mniej win zdąży wytrącić osad nim trafi na nasze stoły. Dla mnie przelewanie wina do karafki/dekantera to przede wszystkim napowietrzenie. Samo otwarcie butelki na pół godziny przed piciem nie może dać takiego efektu. Profesjonalne dekantery z premedytacją mają tak szerokie dno, aby była jak największa powierzchnia kontaktu wina z powietrzem. Ale co nam daje ta zabawa? Młode wina czerwone, które jeszcze nie zdążyły wtopić garbników znacznie łagodnieją, wina słodkie pozbywają się nadmiaru siarki, wina stare oddzielamy od osadu, zaś wina białe nieco podkręcają swój bukiet, różowe natomiast po prostu wyglądają prześlicznie. Z doświadczenia wiem, że nie ma co trzymać karafki wyłącznie na specjalne okazje, najwięcej na przelaniu zyskują wina najprostsze. Warto pobawić się w eksperymenty i nalać jeden kieliszek wina z butelki i drugi już natleniony.
Z budową dekantera jest podobnie jak z kieliszkami, im mniej ozdobników, im szkło prostsze, tym lepiej. Mój aktualnie używany ( ten ze zdjęcia ) to ręcznie zrobione Krosno. Chodzą plotki, że ich szkła mogą zniknąć z rynku wraz z upadkiem firmy więc radzę się spieszyć ( w W-wie mają sklep firmowy obok Kina Moskwa ). Idealny prezent pod choinkę lub jeszcze szybciej na Mikołajki. Mój dekanter jest również prezentowym i widać, że dany od serca, bo sprawuje się bardzo dobrze. O więcej takich prezentów proszę:-)

3 komentarze:

froasia pisze...

Mój ma prawie identyczny kształt jak Twój, tylko do tego jeszcze szklany uchwyt ułatwiający nalewanie. Jestem z niego bardzo zadowolona. I też jest z Krosna.

winoman pisze...

Moją ulubioną karafkę kupiłem w Lidlu za niecałe 30 zł, inną w dziale ogrodniczym OBI za podobną cenę. W niczym nie ustępują dużo droższym karafkom Spiegelau i Nachtmanna, a ta z Lidla (niestety widziałem je tylko raz) dzięki bardzo cienkiemu szkłu świetnie nadaje się do win białych - postawiona w półmisku z niewielką ilością wody z lodem sprawnie utrzymuje właściwą temperaturę wina.

Anonimowy pisze...

A ja mam takie zupelnie zwykle jak to we Wloszech bywa, zwykle szklo, zadnych zdobien, ale... nikomu sie nie chce przelewac wina z butelki do tego szkla. Wiec sie gdzies kurza na polkach, chyba ze robimy impreze, to dopiero ich szukam i myje... a to Twoje szkolo, sliczne!