niedziela, 31 października 2010

Chablis Raoul Clerget 2009

SMACZNE-, 25 PLN
Zakładając się z własną Mamą o flaszkę wina mogłem być w 100% pewnym, że wino będzie pochodzić z Biedrony (Mama jest takim fanem tych sklepów, że powinna chyba zostać jakimś ambasadorem marki). Padło na promocyjne Chablis Raoul Clerget. Gdyby zamiast naprawdę eleganckiej etykiety napisać wołami cenę wina to smakowałoby świetnie. Tymczasem czytając o tym, że to Chablis, że fajny rocznik i że całość wizualnie prezentuje się naprawdę OK, to człowiek zaczyna spodziewać się Choinki. Takie oczekiwania sprawiają, że wino początkowo wydaje się zanadto odstawać od koleżanek z apelacji. Jest wodniste i smutne jakieś. Na szczęście po dwóch chwilach przychodzi sympatyczna mineralność połączona z grzankami, świeżym chlebem i dojrzałym ananasem. Jak na Chablis jest słabawe, jak na Chardonnay w porzo, a jak na wino za 25 PLN wręcz genialne. Śmiało można kupować.

8 komentarzy:

Wojciech Bońkowski pisze...

No właśnie, nieuchronna schizofrenia oceny - genialne w swej promocyjnej supermarketowej cenie (jak bardzo musiał swoją cenę obniżyć producent, by zdobyć ten kontrakt?), ale słabe jak na to, czym chciałoby być - winem z historycznej francuskiej apelacji, której pojawienie się na etykiecie przelicza się bezpośrednio na $.

Chablis dla tego wina i jego szybkiej sprzedaży w supermarkecie zrobiło wiele, a co robi do wino dla Chablis? Chyba nic dobrego.

Dzięki za sprawozdanie!

Białe nad czerwonym pisze...

Naprawdę dobre Chablis, czyli takie za które kochamy tę apelację, kosztuje majątek. Wiele z win próbujących się podczepić pod świetny wizerunek regionu trzyma wysoką cenę zapominając zupełnie o wysokiej jakości. Tanie, dyskontowe Chablis świetnie demaskuje tych wszystkich udawaczy. Niestety również lekko podgryza reputację win wielkich. Czułbym się znacznie bardziej komfortowo gdyby na etykiecie napisano wielką literą, że jest to francuskie Chardonnay, a gdzieś z boku, małym druczkiem dodano by, że pochodzi z Chablis. Tyle, że z punktu widzenia marketingu straciłoby to jakikolwiek sens.

Wojciech Bońkowski pisze...

Nie dajmy się zwiariować. Dobre Chablis za które kochamy tę apelację kosztuje we Francji 12-14EUR, czyli w Polsce mogłoby kosztować 60-65 zł (i kosztuje - Ch Moreau albo B Defaix). To jednak nie jest "majątek". A mogłoby kosztować jeszcze mniej, gdyby konsumenci byli wierniejsi winom dobrej jakości zamiast ganiać za biedronkami.

Co do reszty wniosków - zgadzam się, zbyt wiele jest win słabych i drogich, dla których R Collet jest słusznym memento mori. No i znacznie lepiej byłoby, gdyby to wino nazywało się Cotes d'Auxerre Chardonnay. O to mi chodziło w pierwszym komentarzu. Że wcale nie musi to być marketingowym samobójstwem, pokazuje przykład takich win jak Rosso di Montalcino czy drugie wina bordoskie, które ze swojej deklasacji potrafiły uczynić projakościowe hasło.

Białe nad czerwonym pisze...

Pełna zgoda Panie Wojtku. Zwłaszcza co do pysznego Chablis od Christiana Moreau. Tyle, że ja to wino widziałem w sklepie, który jest znany z uczciwych niskich narzutów za 85PLN. Faktycznie jednak na stronie importera da się je kupić za 69PLN.
Samo zaś wykreowanie drugiej marki z pewnością może się bardziej opłacić i klientom i winiarzom. Tyle, że jest to proces obliczony na lata. Wątpię, żeby chciał się na niego zdecydować winiarz wstawiający swoje produkty do Biedronki.
I na koniec jeszcze. Nie wierzę, że kupując lojalnie dobre wina od przyzwoitych producentów sprawimy, że kiedyś one stanieją. Najlepszym przykładem są tu doskonałe wina z LPDV sprzedawane od tak wielu lat w cenach skandalicznych. Myślę, że tylko NIE kupując tych win możemy skłonić importerów do choć odrobiny refleksji.

Wojciech Bońkowski pisze...

Chodziło mi o wspieranie dobrych producentów, którzy dzięki sprzedaży zwiększonej o kasę którą zostawiamy w Biedronce, mogli obniżyć ceny. Ale róbmy to oczywiście za pośrednictwem uczciwych importerów. Od hipermarżowców nie bierzmy nic - tu się zgadzam.
Ale postawa, że nie kupujemy win po to, żeby producent obniżył cenę, wydaje mi się niebezpieczna - może w międzyczasie zbankrutować i zostaniemy z wyborem między Tchergą a Carlo Rossi. Wbrew pozorom to nie bajka. Na MW.pl pisaliśmy niedawno o Muscadet - tam w tym roku zwinąć się może nawet 25% posiadłości!

Białe nad czerwonym pisze...

Naturalnie miałem na myśli dawanie nauczki importerom, a nie producentom.
Co do Muscadet, to rzeczywiście płakać się chce. Najlepsza relacja cena/jakość we Francji ( może obok Beaujolais ) i są poważnie zagrożeni. Czuję się ciut rozgrzeszony pijąc kilkanaście butelek tego wina rocznie.

Blaha pisze...

Co do ceny- 4 listopada to Dzień Taniego Wina- z tej okazji można zrobić sobie krótki przegląd po winach Biedrony, nie wydając na wszystko więcej jak 15 złotych :)

Anonimowy pisze...

A ja przyznaje, ze zawiodlam sie juz na Biedronce kilka razy. Nie wiem jakos nie umiem tam kupowac, zawsze trafiam na wodniste albo zbyt kwasne wina. Mam na mysle ostatnie francuskie i hiszpanskie. Chyba nie umiem tam kupowac, ale tego Chablis nie pilam, moze warto sprobowac o ile jeszcze gdzies stoi na polce!
Pozdrawiam!