poniedziałek, 14 lutego 2011

Moleskine Wine Journal

Nie rozumiem osób, które zanim jeszcze połkną pierwszy kieliszek wina już mają spisane dwie strony wrażeń. W końcu nie po to pijemy wino by je opisywać, spisanie naszych doznań ma być jedynie efektem ubocznym. Niemniej jakieś notki robić warto. Po to by zobaczyć jak się zmieniają wina wraz ze zmianą roczników, z czasem dojrzewania, jak zmienia się nasza percepcja oraz by zwyczajnie pamiętać co piliśmy. Skoro już mamy gdzieś umieszczać nasze opisy to gdzie? Bloga zaraz ktoś podpatrzy, a żółte karteczki post-it mają tendencję do natychmiastowego gubienia się. Idealnym rozwiązaniem wydają się elektroniczne gadżety. Ja niestety najpierw muszę nauczyć się obsługiwać sms-y, świat IPhonów jeszcze daleko przede mną. Metodą wykluczeń na placu boju pozostał stary, oldskulowy notes. Rzecz jasna najprościej byłoby kupić normalny, gruby notes z solidną okładką. Ale skoro obok jest "specjalny" notes winiarski ciężko było pokusę odeprzeć. Do tego notes ma gumkę, zabawne nalepki, a  w podobnych pisali Sartre, Hemingway, zaś Picasso rysował. Mając taki wypaśny notes poczułem się niemal jak Indiana Jones, on miał w swoim notesie wiedzę większą niż Wikipedia i Wikileaks razem wzięte.  
Nie ukrywam, że padłem ofiarą świetnej reklamy prezentującej mozliwości notesu. Sami zerknijcie.



Niestety okazało się, że nie wystarczy kupić notesu by drewniane ręce nagle zaczęły fajnie rysować. Sam notes ani Hemingwayem ani Picassem mnie nie zrobił. Infantylne nalepki w moich rękach, zamiast być urocze, stały się jeszcze bardziej infantylne. Niemniej Moleskine jest naprawdę bardzo pierwsza klasa. Tyle, że na taką głupotkę szkoda kasy, lepiej komuś przypomnieć o zbliżających się własnych imieninach albo czymś tam innym i metodą emocjonalnego szantażu wymóc prezent.
Miłego pisania i rysowania.
I jeszcze milszego picia, by było co opisywać.

9 komentarzy:

Ewa Rybak pisze...

Mam podobny, kupiłam dawno temu we Włoszech. Win wypiłam od tamtej pory galony, a strony zapisałam w notesie dwie :] Wygrywają luźne karteczki i paragony.

Mariusz Boguszewski pisze...

Ja pierwsze wrażenia i skojarzenia zapisuję na luźnych karteczkach, niekoniecznie żółtych. Potem dopiero składam to w całość i zamieszczam na blogu. Kilka notesów Moleskine leży zaś na półce i tylko zbiera kurz. Ale słyszałem też o fajnych aplikacjach na smartfony i tablety, które ułatwiają pisanie takich notek. Może jednak warto się nad nimi pochylić :)

artdeco pisze...

kocham Moleskine, kupuje przynajmniej jeden na rok ... i nigdy nie uzywam, bo szkoda mi je zapisywac. Przez lata zylam bez alkoholu, az tuz przed swietami slubny stwierdzil, ze brakuje nam czegos do obiadu i zaczal wizyty w sklepie z winami. Kupilismy kilka ksiazek, poswiecilam jeden Moleskine na wklejanie nalepek i krotkie uwagi; nie bedzie to taki ladny journal jak z filmiku, ale wyglada, ze narodzilo sie zainteresowanie :)

Białe nad czerwonym pisze...

@Ewa i Mariusz Pewnie macie rację, karteczki znów wygrają,ale teraz już nie będę mógł mieć do siebie pretensji. A odkrycie tabletówjest daleko przede mną.
@ Artdeco Witaj!Mniejsza o notesik, ważne byś win nie porzucała:-)

Unknown pisze...

Początek notki wprawił mnie w zakłopotanie. Nie pijemy wina, żeby je opisywać? A już myślałem, że mam to poukładane.

Zaś co do notatników. To mam taki, w stylu amerykańskiego detektywa, choć w kartonowej oprawie, ozdobionej oliwkami, a nie w czarnej, skórzanej. Forma zwarta, sklejona solidnie na grzbiecie daje mu IMHO przewagę nad luźnymi karteczkami. A w kieszeni spodni mieści się bezproblemowo.

Anonimowy pisze...

Bardzo mi sie podoba ten notes, chyba i ja gdzies poszukam i kupie, bo faktycznie nie ma gdzie i jak spisywac swoich opinii o winach, czesto sie zapomina i stoi potem w sklepie przed polka z winami i duma... a co by tu kupic?
Pozdrawiam :)

Jakub Jurkiewicz pisze...

Ja dziś dostałem właśnie takiego Moleskina w ramach prezentu. Wyglądem bardzo mi odpowiada, wydaje się też, że jest funkcjonalny. Zobaczymy :)
Zastanawiają mnie tylko te niektóre naklejki, które pojawiają się w reklamie. U mnie w zestawie niektórych nie ma i jakoś nie widzę szans, żebym specjalnie drukował sobie mapkę Australii, żeby ją wkleić. I dodatkowo zastanawiam się, co zrobię gdy standardowy zestaw naklejek się wyczerpie?

Białe nad czerwonym pisze...

@Jakub
Na tym właśnie polega magia reklamy. Wszystko musisz zrobić samemu, zresztą w tym cały urok, ale jest opisywane jakby było w zestawie.

Anonimowy pisze...

Miałem kupić taki notes ale w interanetach smród krąży że piórem kiepsko się po Molestynach pisze. Najwyżej sam sobie złożę taki notesik. Tymczasem notuję w zwykłym notesie B5.