czwartek, 21 października 2010

Kagor i degustacja win z Macedonii

Najpierw pół słowa o degustacji win z Macedonii, która odbyła się 19 X w Hotelu La Regina. Jeśli dobrze zrozumiałem przedstawiane liczby, to nie do końca rozumiem sam pomysł na promowanie win macedońskich. Otóż Macedończycy uprawiają winorośl na 20 tysiącach hektarów przy czym sami wypijają 90% swojej produkcji. "Walka" marketingowa toczy się więc zaledwie o sprzedaż win ze skromnych 2 tysięcy hektarów. Daleko stąd do gigantycznej nadprodukcji Hiszpanów czy Australijczyków. Tym sympatyczniej, że jednak zdecydowano się przybliżyć wina z tego, bardziej egzotycznego niż Egipt, kraju.

Spróbuję skrótowo podsumować degustację:

  1. Choć Macedonia jest krajem win czerwonych, to na mnie nie mniejsze wrażenie zrobiły białe. Prezentowane wina z odmian Temjanika czy R'Kaciteli były zupełnie wyjątkowe. Choć Rieslingi powinni sobie odpuścić.
  2. Im więcej alkoholu, im więcej beczki, tym wina bardziej sprawiały wrażenie nieudolnej podróbki win chilijskich. Często nie dawało się tego pić, chyba że dla walorów edukacyjnych, aby nauczyć się rozpoznawać wina leżakujące w amerykańskim dębie.
  3. Szczepy międzynarodowe ( nawet te obecne w Macedonii od dawna ) dają wina nieporównywalnie gorsze niż odmiany lokalne. Szukajmy na etykietach nazw trudnych do wymówienia.
  4. Najtańsze z win zaskoczyły pozytywnie. Na półce w PL kosztowałyby ok. 15-20 PLN i mogłyby chyba z powodzeniem walczyć w segmencie win codziennych. Owszem, są techniczne i sztucznawe, ale i tak o niebo lepsze od taniej Mołdawii.
  5. Czerwone odmiany Vranec, Plavac to nazwy, które trzeba śledzić. Niech tylko odpuszczą sobie wysoki alkohol, a skupią się na miłej owocowości.
  6. Wina deserowe ( również dziwne wynalazki o czym poniżej ) mogą być koniem pociągowym eksportu win z Macedonii. Może nie powaliły mnie na kolana samą jakością, ale już relacja cena/jakość jest po prostu obłędna.
A na koniec opisik choć jednego z win.
KAGOR z winnicy Imako jest wynalazkiem. Purystom branżowym pewnie się nie spodoba, ja do nich na szczęście nie nalezę. Słynne deserowe wino zostało podkręcone dodaniem do niego lokalnych ziół. Przy pierwszym, bardzo intensywnym, nosie można je pomylić z Jagermeistrem. Przy dłuższym piciu ( było to dla mnie ostatnie wino degustacji więc mogłem sobie pozwolić ) przypomina po prostu słodkie wermuty. Barwa lekko przygaszona, jak przy Porto Tawny. Pije się je z niudawaną przyjemnością. Słodycz wina pięknie uzupełnia się z gorzkością ziół, a wszystko otacza różany zapach. Takie wino z dopalaczem. Jeśli ktoś zdecyduje się je importować do Polski wróżę mu duży sukces komercyjny. Wino będzie kosztować ok. 25 PLN za półlitrową, niebrzydką butelkę. Z pewnością sięgną po nią osoby z pokolenia wychowanego na Ciociosanie, ale nie tylko; na Tłusty Czwartek wypiłbym je z radością.

5 komentarzy:

Maciej Klimowicz pisze...

Może wynika to z faktu że właśnie jestem po (mocno pikantnym) obiedzie ale naszła mnie wielka ochota na ten winno ziołowy deser

Białe nad czerwonym pisze...

@Maciej Szybko jesz obiad! Tylko pozazdrościć:-) A macedoński deserek tylko zyskuje z czasem. Pierwsze wrażenie są dość szokujące, potem jest tylko lepiej.

Wojciech Bońkowski pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Wojciech Bońkowski pisze...

Statystyki nie do końca takie :)
Macedonia produkuje ok. 110 mln litrów wina z czego Macedończycy wypijają ok. 20 mln. Czyli walka toczy się o wyeksportowanie pozostałych 90 mln czyli 82% produkcji.

Białe nad czerwonym pisze...

@Wojciech Bońkowski
To zupełnie zmienia sytuację. Tyle, że ja dane spisałem na prowadzonym przez Pana seminarium:-) Nawet z kolegą się mocno dziwiliśmy. Musiało nastąpić jakieś przekłamanie na liniach poza granicami kraju. Lenistwo nie pozwoliło mi sprawdzić danych i mam za swoje.