wtorek, 18 października 2011

Cava Gran Moments Brut

SMACZNE, 35 PLN
Porzucenia bloga na blisko dwa miesiące to wystarczająca próba dla zaglądających tu Czytelników. Wracam i przepraszam.
"Przeskoczyłem" w czasie nieobecności trzy razy Winne wtorki, może to kiedyś nadrobię. Tym razem wino zaproponował Kuba, mieliśmy pić bąbelki z Hiszpanii. Skoro tak, to znaczy, że w grę wchodziła raczej Cava. Cieszę się niezmiernie, że te katalońskie wina musujące zdążyły się przebić do świadomości ogólnej. Są z reguły smaczne, ciężko je zepsuć, a kosztują bardzo przyzwoicie. Kierując się najlepszą relacją cena/jakość bardzo ciężko znaleźć korzystniej kupione bąbelki. Dla wiecznie drenowanej, przez kolejne rządy, polskiej kieszeni są niemal wymarzone. Sprawdzają się w dziesiątkach sytuacji, niestety bywają też używane jako oręż w walce z szampanami. Nabywca może sobie powtarzać, że Cava powstaje przy użyciu metody tradycyjnej - jak szampan, w jej skład wchodzą z reguły trzy grona - jak w szampanach, oraz ma świetne bąbelki - zupełnie jak szampan. Zatem skoro w cenie jednego szampana można kupić kilka butelek Cavy, to tylko szpaner lub naiwniak kupowałby trunek z Szampanii. Trochę to przypomina lata 90-te, gdy masowo kupowaliśmy samochody Daewoo. Kosztowały niedużo, miały rozwiniętą sieć serwisową, ale nie przesadzajmy, Alfa Romeo to nigdy nie była. Zachowując zatem ogromną sympatię do Cavy, pamiętajmy, że walczy ona nie o pierwsze, ale co najwyżej o trzecie miejsce w wyścigu musaków ( pierwsze jest zarezerwowane dla Szampanów, a drugie to rewelacyjne Franciacorty).
Do bloga powróciłem pijąc wino Gran Moments Brut za jedyne 35 złotych. Zgrabne, świeże, dojrzałe, pełne. Piło się ze sporą przyjemnością chociaż bez jakiegoś szału.
Równolegle pili:
Winniczek
Uncle Matt in travel
Winne przygody
Jongleur


2 komentarze:

Mariusz Boguszewski pisze...

Mam nadzieję, że się weźmiesz teraz do roboty :) Ile można czekać na kolejne teksty, jak długo można wypatrywać winnych drogowskazów...

pozdrawiam
Mariusz

Białe nad czerwonym pisze...

Biorę się zatem za picie, żeby ponadrabiać zaległości.
Ale Ci Barcelony zazdroszczę.