SMACZNE+, 56 PLN
Chociaż Niemcy są naszymi sąsiadami ( na dobre i na złe ), to znaleźć sensowne niemieckie wino w Polsce jest sztuką. A już sensowne czerwone, to wyczyn nie lada. Nie rozumiem czemu w Warszawie jest więcej Pinot Noirów z Chile niż z RFN. Człowiek się musi nabiegać po sklepach, żeby i tak na koniec trafić do starego, dobrego Jung & Lecker. To spotkało i mnie przy okazji ostatnich Winnych Wtorków. Dzięki temu, że teraz była moja kolej zaproponować coś do picia, musiałem odkurzyć bloga. Mniejsza zresztą o kontekst. W Jung & Lecker kupiłem wino całkiem w miarę i spróbowałem świetnego, które polecić trzeba. Najpierw to, którego całą butlę osuszyłem.
Lubię wina o takiej brudnej barwie, od razu wiadomo, że jest szczere i nie próbuje się łasić. Rześkie, owocowe, jakieś takie leśne. Po prostu dobre. Nie tylko na lato, ale również do ciężkiego mięsa jedzonego latem. Wiem czym pachnieć powinien Pinot, tu obok zestawu standardowego wyczułem ogromną dawkę pieprzu. Zdecydowanie polecam.
Już po zakupie wina zostałem poczęstowany kieliszkiem starszego spatburgundera z tej samej winnicy (to ten z prawej). Oprócz tego, że wiekowy (2008), to podobno grona lepiej przebierano i wino jeszcze schowano w baryłce. Mniejsza o to jak było, efekt jest naprawdę świetny. Wino kosztuje 63 PLN i jest warte każdej złotóweczki. Nawet osoby, które sceptycznie podchodzą do beczkowania tej odmiany winogron, z pewnością by się po spróbowaniu przekonały. Obok świeżości wino miało swój charakterek, a może już nawet charakter. 63 złote to nie jest mało, ale gdyby ubrać wino w fajniejszą etykietę i podpisać, że urodziło się w Burgundii, to spokojnie można za nie krzyknąć drugie tyle. Brać póki jest!
Ostatnie zawołanie jest też trochę wołaniem do sklepu. Mam wrażenie, że oferta Jung&Lecker przeszła ostatnio jakąś drastyczną dietę. Mam nadzieję, że albo to tylko wrażenie, albo, że przejściowe. Tak czy inaczej warto ich czasem odwiedzić.Tym bardziej, że wina można spróbować na miejscu płacąc niewielkie korkowe ( a w poniedziałki i wtorki to nawet bez korkowego ).
Koledzy winnowtorkowi pili inaczej:
Kuba testował też sąsiadów, ale z południa
Winniczek bardzo sezonowo pił pod grzybki
A drugi Kuba wypił doskonałego Niemca, którego znam i to ja powinienem opisać:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz