Mam alergię na słowo winko. Nie tylko dlatego, że nie przepadam za zdrobnianiem czego się da, od pieniążków przez komputerek po winko właśnie. Pijąc winko czujemy się nieco rozgrzeszeni - przecież to nic poważnego ledwie winko podawane najlepiej w lampkach. Czuję, że winko zupełnie zmienia sens słowa wino. Prywatnie nauczyłem się jednak używać tego określenia na opisanie lekkich, łatwych i przyjemnych sikaczy. Uff, po tym długawym wstępie idę do rzeczy czyli do różowego winka z nowej oferty z Żabki.
Jack Rabbit White Zinfandel jest winem skomponowanym niebywale precyzyjnie. Jest lekki, niemal półsłodki, rześki, mocno owocowy, z niskim alkoholem, a do tego butelka jest zakręcana. Nie zdziwię się jeśli za chwil kilka okaże się pozycją obowiązkową wszystkich wieczorów panieńskich. U mnie jednak nie ma szans zostać winem pitym wieczorem na poważnie. Co innego na drugie śniadanie, najlepiej spożywane gdzieś w naturze i próbowane z plastikowego kubeczka. Że mało wysublimowane to jest? No pewnie tak, ale podobnie jest z innymi rzeczami, które robimy latem: sandały, krótkie gatki, bardziej taneczna muzyka i lżejsza literatura.W tych sytuacjach Jack Rabbit jest wręcz idealny. I jeszcze ta cena! Można pić. Ale tylko w krótkich spodenkach.
Królik biegł tak szybko, że nie zdążyłem mu foci strzelić. Zdjęcie podebrane z dotrzechdych.pl |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz