sobota, 6 grudnia 2008

Renaissance Chardonnay 1999


WYŚMIENITE, 39 PLN
"Ono pachnie drewnem, nie, czekaj, mokrym drewnem, nie, sosnami, o wiem, ono pachnie nadmorskim lasem sosnowym!". Tyle Ukochana i to zaledwie po jednym kieliszku. Nie pierwszy raz sprawdza się moja prywatna zasada, że wina naprawdę stare uderzają natychmiast do głowy. Pamiętam kiedy piłem niedawno temu ewidentnie zbyt starą Rioję z 1968. Spróbowałem raptem jeden kieliszek, a wypieki na policzkach trzymały się długie dwie godziny. Ale wracając do meritum. Renaissance powinno zrobić mnie ambasadorem swojej marki na Europę. Już raz pisałem o nich. Nie jestem miłośnikiem kalifornijskich, zbyt ciężkich Chardonnay, więcej, nie jestem miłośnikiem Chardonnay właściwie wcale. Ale tu dałem się złamać i chyba, znając siebie, złamię się jeszcze nie raz. To Chardonnay trzeba pić bardzo szybko. Było idealne pewnie kilka lat temu, teraz jest już w wyraźnej tendencji opadającej. Ale daj Boże wszystkim winom opadać z taką klasą. Kolor oczywiście ciemnozłoty, a nos idealnie opisała Ukochana na wstępie. Dla mnie było w nim coś zupełnie nowego, zauważonego pierwszy raz w winie. Nie wyczuwało się drażniącego alkoholu, za to po wypiciu kieliszka zostawało na dziąsłach genialne wrażenie jakby po wypitej Whisky. Być może ktoś uzna to za wadę, dla mnie było zaletą i przede wszystkim odkryciem. Polecam z czystym sercem jednocześnie ostrzegając. Jest to wino dla odważnych.

Brak komentarzy: