czwartek, 15 listopada 2012

Jacob's Creek Reserve


Wspominałem ostatnio o fantastycznej akcji Jacob's Creek, teraz wypada również opisać bohaterów całej zabawy. Dzięki promocji dowiedziałem się, że Jacob's Creek robi coś więcej niż tylko jedne z najlepiej sprzedających się win w marketach. Początkowo podchodziłem do tej strategii dość sceptycznie. W końcu wiele osób sięgających po droższe i dość ambitne Rezerwy od Jacobs'a, może nie chcieć być kojarzonymi z podstawowymi winami tego producenta. Po chwili zastanowienia zrugałem samego siebie za tak stereotypowe myślenie. Lata temu nauczyłem się, że nie jest sztuką niesprzedawanie win w supermarketach, sztuką jest sprzedawanie zarówno w marketach jak i w dobrych restauracjach. Mistrzem w tym jest chyba firma Torres, której wina znajdziemy i na stacji benzynowej i na hiszpańskim dworze królewskim.
Nowe rezerwy Jacob's Creek mają z założenia oddawać nie tylko charakter odmiany, ale również regionu, w którym powstają. Za cienki jestem by odnaleźć siłę australijskich terroir, w tym trzeba siedzieć trochę na poważniej. Tak czy inaczej wina robią bardzo pozytywne wrażenie. Na początku wydają się być więcej niż poprawnie zrobioną masówką. Po czasie zdecydowanie zyskują na elegancji. Ten czas to w moim przypadku było ponad dwie godziny na każde z win.
Chardonnay ze Wzgórz Adelaidy miało 13% alkoholu, co jak na Australię nie jest przesadą. Udało mu się połączyć siłę z delikatnością. Fajne aromaty brzoskwiniowe i cytrusowe. Do tego lekka mineralność. Smakowało na znacznie droższe. Dla niektórych to zabrzmi jak świętokradztwo, ale ostatnio wypiłem kilka gorszych Chablis od tego australijczyka.
Cabernet Sauvignon zrobił z tej trójki na mnie najmniejsze wrażenie. Nie dlatego, że był marny, tylko totalnie przewidywalny. Porzeczka i papryka ( zwłaszcza papryka ), które powinny być w Cabernecie były tam. Właściwie to nawet w nadmiarze, przykryły ewentualne inne aromaty. Trochę wygląda jakby zostało zrobione na zamówienie, aby powstał Cabernet "książkowy". Książkowo jest, ale emocji niezbyt wiele.
Shiraz z Barossy okazał się czarnym ( dosłownie bardzo czarnym ) koniem tego zestawu. Pewnie już tu kiedyś wspominałem, że z Shirazów to lubię tylko dobry Rodan, na który mnie nie stać, oraz przede wszystkim Sycylię. Generalnie wydaje mi się, że Australia zrobiła sporo by wiele osób zniechęcić do tej odmiany. Ten Shiraz jest tak fajny, że chyba na nowo zacznę próbować win z tego szczepu roionych na Antypodach. Czekoladowy, pieprzny, eukaliptusowy. Mocne, ale nie chamski tylko elegancki. W ciemno wycenił bym go na nieco więcej. Naprawdę warto.
Ideą przewodnią kampanii Jacob's Creek było przesłanie "Nie oceniaj wina po etykiecie". Choćbym nie wiem jak się do tego nie przyznawał, to prawda jest taka, że nikt z nas nie jest wolny od lekkiego snobowania się. Ciężko przyznać, że wino typowo supermarketowe może być jakości wyższej niż te "ą" i "ę". Jacob's trochę mnie w tej materii otrzeźwił i ściągnął na ziemię, za co dziękuję.
Na deser polędwica w kształcie Australii.


6 komentarzy:

Mariusz Boguszewski pisze...

Rezerwy od Jacob's Creek są superowe. Mi bardzo smakowały, szczególnie chardonnay ze Wzgórz Adelajdy. Czy ta polędwica to z kangura?

Białe nad czerwonym pisze...

No pewnie, że superowe. A polędwica nie z kangura tylko z Sopotu:)

Grzegorz pisze...

Co jakiś czas w blogosferze winiarskiej powinien pojawiać się tego typu post "ściągający na Ziemię". Jest faktem ,że albo szukamy na siłę 'okazji' w dyskonatch albo zapędzamy się w średnio-górne rejestry cenowe ,bo droższe ma oznaczać dobre. A często średniaki są o wiele lepszymi winami(smak jest tu dla mnie wyznacznikiem) od renomowanych marek ,a unikamy ich bo są zbyt 'pospolite' .

Białe nad czerwonym pisze...

@Grzegorz Masz w pełni rację. Ciągła chęć odkrywania nowego sprawia, że jesteśmy jak Matołek szukający po całym świecie bliskiego Pacanowa.

Dzień bez Amelii dniem straconym... pisze...

Witaj. Masz nominację na moim blogu :)

Białe nad czerwonym pisze...

@Dzień bez Amelii... Dzięki piękne, wkrótce odpowiem.