niedziela, 16 listopada 2008

Amarone Tenuta Sant'Antonio 2003

WYBITNE-, 149 PLN
W końcu oceniam tu pierwszy raz wino jako wybitne. Ech, trafiło się ślepej kurze, niecodziennie dostaje się takie prezenty. Już raz pisałem o Ripassie z tej winnicy, teraz pora na najwyższą półkę. Najpierw małe wyjaśnienie. Tenuta Sant'Antonio robi jeszcze drugie Amarone - Campo dei Gigli, ja zaś piłem to z obrazka, czyli firmowane nazwiskiem właściciela Antonio Castagnedi. Zresztą, moim zdaniem, nie jest przypadkiem, że Signore Antonio podpisał się pod TYM Amarone.
Amarone jest winem żywcem przeniesionym z zamierzchłych czasów. Technika powstawania na tyle indywidualna, że bez kłopotu ją czujemy w ustach. Winogrona są suszone w drewnianych pojemnikach pod dachem do połowy grudnia ( niektórzy przetrzymują je nawet do marca) aż stają się bliższe rodzynkom. Później potrzeba 4 kg gron aby powstał litr wina, które leżakuje minimum dwa lata. Odmiennie niż w niektórych innych winach powstających z suszonych owoców, Amarone zachowuje swój wytrawny styl. Nie da się jednak ukryć, że jest to wytrawność nieco przełamana z zawsze obecną nutą słodyczy na finiszu.
Po ponownym odkryciu Amarone w latach 80-tych ubiegłego wieku i po jego spektakularnym międzynarodowym sukcesie, wielu próbowało je "podrobić" w innych regionach. Ale nie na darmo Corvina , z której powstaje nazywana jest czasami Corvina Veronese. Dla mnie kolejny wspaniały dowód, że nie trzeba wszędzie lać Merlot, Cabernet czy Syrah, żeby uzyskać wielkie wino.
Amarone Antonio Castagnedi otworzyłem wczoraj, bo i okazja była. Przyjechali Rodzice Ukochanej, a później jeszcze para Przyjaciół. Choć niektórzy się zaklinali, że znawcami nie są, to bez problemu klasę wina docenili. Swoją drogą niesamowite, że jedną butelką cieszyło się sześć osób, przy takim opijusie jak ja, to wręcz sztuka. Amarone raczej było z gatunku win mówiących, a nie krzyczących. Wszystko świetnie zbalansowane i zniuansowane. Oczywiście była suszona śliwka, również borówki i coś co przypominało czekoladowe beczułki z likierem wiśniowym. Dwoje z nas miało nieodparte skojarzenia z Porto, w końcu 15,5% robi swoje. Ciekawe, że kolor przy brzegach kieliszka już zaczął przypominać cegiełkę, trochę wcześnie.
Jeśli ktoś z czytających będzie mi chciał jeszcze raz sprezentować Amarone, to polecam się :-)

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Bardzo lobię Amarone więc miło się czyta o ulubionym winie, gratuluje prezentu. Wpis mnie zachęcił do otwarcia mojej butelki która czeka już dwa lata, chyba nadszedł jej czas.
Liczę na następne wpisy o prezentach :)
Pozdrawiam,

mwi pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Białe nad czerwonym pisze...

Ja oczywiście na mojewino.pl zaglądam i to nawet dość regularnie. Uaktywnię się bardziej jak już podepnę Net w domu. Pozdrawiam

Białe nad czerwonym pisze...

Niestety, sstar, nie udało się usunąć tylko jednych danych, wymazałem cały wpis. Mam nadzieję mwi, że nie weźmiesz sobie tego nadto do serca.
A wszyscy pozostali komentujący niech się nie obawiają, cenzury jeszcze nie wprowadziłem.

Anonimowy pisze...

Aha jeszcze usuń może mój wpis bo tam też widnieje imię:-)