Po raz kolejny ( z pewnością nie ostatni! ) napiszę słów kilka o najlepszym, poza winem, napoju jaki się da uzyskać z winogron.
Ponieważ do grappy przekonałem się stosunkowo niedawno temu, to czuję, że jest we mnie nieco nadgorliwości typowej dla neofity. Wszystkich częstuję, do kawy dolewam i zachęcam jak się da. Niestety większości osób przeszkadza silnie "bimbrowy" aromat tego alkoholu. A szkoda, bo jak się przejdzie przez ten poziom, to można dostrzegać całą paletę niuansów grappy. Znacznie łatwiej niż w winie rozpoznajemy czy była beczkowana, a jeśli tak to w jakim drewnie. Czy zawiera jakieś dodatki ziołowe i z jakich winogron powstała.
Ostatnio miałem niekłamaną frajdę wziąć udział w degustacji najróżniejszych rodzajów grappy. Gatunków było około 200!!! Niestety organizatorzy nie ufali zanadto we wstrzemięźliwość swoich gości i pozwalali spróbować jedynie pięciu wybranych przez siebie gatunków. Przyznam, że pierwszy raz w życiu piłem kilka rodzai obok siebie i mogłem tak łatwo wychwycić ogromne różnice.
Genialnie świeża była grappa zrobiona z moscato, miała wszystkie atrybuty dobrego Moscato d'Asti tylko w większej koncentracji, elegancka, silnie kwiatowa, naprawdę rześka.
Równie fantastyczna była ta, która powstała z wytłoczonych gron służących wcześniej do wyrobu Amarone. Dodatkowo przepuszczono ją przez beczkę, aby podobieństwo było jeszcze bardziej uderzające. Myślę, że nawet ludzie bez węchu rozpoznaliby jak powstała.
Ale jednak największym hitem okazała się grappa z Gewurztraminera. Była leciutko "przełamana" z zostawioną nutką słodyczy tak typową dla Gewurza. Poza tym dominowały charakterystyczne dla szczepu aromaty płatków róży i owoców liczi.
Jak przystało na porządną degustację wszystko zostało podane w odpowiedniej temperaturze i właściwym szkle, co dodatkowo podniosło walory grappy.
Niestety nie poznałem cen pitych trunków, ale w ciemno mówię, że są warte każdego grosza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz