środa, 30 września 2009

Riesling Auslese 1973 Jean Buscher czyli pochwała dojrzałości.

WYBITNE-
W Rheinhessen odwiedziliśmy Jeana Buscher. Dał nam się zapamiętać nie tylko dzięki francuskiemu imieniu, stworzył prawdziwe show. Rozpoczęło sie niewinnie standardowym zaproszeniem do piwnic. A tam zwyczajowo proszę szanownej wycieczki: na prawo beki drewniane, na lewo pleśń, a w kącie skarbczyk. Jean z dumą, choć bez pozy, pokazał wiekowe wina ze swojej piwnicy. Gdy już wydaliśmy z siebie ochy i achy właściciel winnicy nieoczekiwanie zapytał szefową naszej wycieczki - Anię o wiek. Ta chyba lekko oszołomiona ( kobiety są zawsze zaskoczone takim pytaniem ) grzecznie odparła, że urodziła się w 1973r. Pan Buschner uśmiechnął się, wziął omszałą butelkę z odpowiedniej półki i oznajmił nam, że w takim razie napijemy się Rieslinga z roku 1973. Przetarł z grubsza kurz i sprawnie wyciągnął z szyjki stary już korek. Gdy wszyscy obfotografowaliśmy wino ze wszystkich stron, wzięliśmy się za próbowanie. Pierwszym co przykuło naszą uwagę był kolor. Riesling był jasnozielony niczym jedna z oranżadek witaminowych (nazwa mi umknęła). Gdy wino odetchnęło i uleciały z niego aromaty ropopodobne zaczęliśmy się rozkoszować. Bardzo pełne w ustach, bogate, ale nie nudne, wciąż niezmiernie zywe. Świetnie zrównoważona słodycz typowa dla Auslese z kwasowością. Silne nuty cytrusowe, gruszkowe oraz antonówki. Po kilku chwilach niektórym z nas zaczęło przypominać napój jabłkowo-miętowy Tymbarku. Było to kapitalne przeżycie, tym przyjemniejsze, że niespodziewane. Swoją drogą Ania mogła powiedzieć, że urodziła się w 1911 :-)
Po wynurzeniu się z piwnicy czekał na nas lekki lunch i zadanie. Do każdej z czterech potraw widocznych na talerzu, gospodarz zaserwował dwa wina prosząc nas o wybór bardziej odpowiedniego. Ćwiczenie jak najbardziej pouczające. Zabawa była tym lepsza, że zapomniano dać nam spluwaczek i w okolicach ósmej próbki przekonaliśmy się, że wina z Rheinhessen potrafią również uderzyć do głowy. Całe spotkanie było przeplatane gierkami słownymi pomiędzy ojcem a synem (obaj na zdjęciu), a im dłużej próbowaliśmy tym słabsze dowcipy nas bawiły:-)
Jeśli będziecie w okolicach Bechtheim odwiedźcie tę winnicę koniecznie i na wszelki wypadek mówcie, że macie 90 lat, może uda się spróbować czegoś ekstra.

2 komentarze:

froasia pisze...

Kurcze, mój rocznik :) Zapamiętam sobie, choć na spróbowanie mam marne szanse. Może kiedyś ;)

Anonimowy pisze...

How, to było rzeczywiscie wspaniałe doznanie, a 73 to wspaniały rocznik, nie tylko dla rieslinga z Rheihessen:) Nastepnym razem zdecydowanie skłamię, czego sie nie robi dla takich rozkoszy:)