Osoby śledzące mój profil na FB wiedzą, że ponad miesiąc temu zostałem obdarowany przez Mamę alkomatem. Podarunek boleśnie nawiązał do mądrości ludowej "któż Cię lepiej zna niż własna Matka?". Prezent przyjąłem jednak z godnością czy nawet wdzięcznością. Wziąłem się za ostre testowanie alkomatu. Zaznaczę, że alkomat jest daleki od tych profesjonalnych za 3-4 tysiące, ale na zabawkę też nie wygląda. Pomiary mogą się nieco różnić od właściwych. Niemniej, przy wszelkich zastrzeżeniach, jakieś wnioski udało mi się po miesiącu zabawy wyciągnąć.
MAM ŁEB JAK KOŃ
Wbrew pozorom nie chwalę się. Nie uważam, żeby mój metabolizm był jakimś wyjątkowym powodem do chwały. Niezależnie od tego ile wina wypiję, to rozkładam je maksymalnie po 2 godzinach. Jedni powiedzą, że to fajnie tak momentalnie trzeźwieć. Dla mnie jest raczej wytłumaczeniem czemu sięgam po kieliszek tak regularnie. W sumie to dziwne, że jeszcze nie wstaję w nocy podpijać...
NAWET PROFESJONALNE DEGUSTACJE SĄ NIEBEZPIECZNE
W czasie testowania sprzętu udało mi się uczestniczyć w profesjonalnych degustacjach, takich z wąchaniem, siorbaniem i odpluwaniem ( niemal żadnego picia ). Po przepłukaniu ust 30 próbkami win czułem się jak zwykle czyli trzeźwy. Niestety alkomat wskazywał grubo ponad 0,5 promila, co już nawet nie jest wykroczeniem tylko przestępstwem. Kiedy podczas podobnych degustacji delikatnie podpijałem najlepsze z win, to wskazania alkomatu dramatycznie wzrastały.
BEZ WODY NIE MA JAZDY
Niezależnie od tego ile się wypije powinno się napić wody i odczekać 10 minut. Bez płukania ust wodą wynik alkomatu zwykle był grubo zafałszowany. Nawet pół kieliszka wina może sprawić, że w oczach kontrolującego policjanta, będziemy wyglądać jak totalnie pijani. Ja od zawsze wożę na tylnym siedzeniu butelkę wody.
PAWEŁKI TO NIE MIT
Wszyscy słyszeliśmy, że po batonach Pawełkach alkomaty wariują. U mnie wyszło wskazanie 0,25 promila po jednym batoniku. Na przeróżne cukierki też trzeba uważać. Teść po zjedzeniu rano miętusów miał wskazanie 0,75 promila, musiał odczekać kwadrans i zeszło. Polecam to zwłaszcza uwadze osób podjadających różne słodycze podczas długiej jazdy. Prawdziwym pogromcą alkomatu jest jednak płyn do ust. W dwie chwile po użyciu go miałem podobno 4 promile. W miarę szybko to zeszło, ale jednak robi wrażenie.
JEDZENIE MA WPŁYW NA WSKAZANIA ALKOMATU
Kolejna nieodkrywcza myśl. Zaskoczyło mnie jednak jak mocno jedzenie wpłynęło na zmniejszenie wskazań alkomatu. Wypicie tej samej pół butelki wina solo i przy obiedzie to dwa skrajnie różne odczyty alkomatu. Oczywiście niższe gdy jemy. Kolejne potwierdzenie słuszności, że wino najpierw się je, a potem pije.
Oczywiście wiem, że wszystkie powyższe pseudo mądrości są ogólnie znane. Przetestowane jednak na własnej skórze znacznie skuteczniej wbiły mi się w świadomość. Wiele razy byłem trzeźwy jak szkło, a pomimo to mogłem stracić prawo jazdy. Doświadczenia ostatniego miesiąca są dla mnie kolejnym argumentem na rzecz podniesienia dopuszczalnego limitu do 0,5 promila, tak jak jest w większości krajów Unii. Kiedyś nawet próbowałem w tej sprawie przepytywać naszych polityków. Po takich zmianach moglibyśmy sobie częściej pozwalać na szaleństwa sobotniej nocy w postaci zjedzenia aż dwóch Pawełków. Tymczasem, dopóki zmiany nie zostaną wprowadzone, wiem, że na degustacje muszę jeździć komunikacją miejską.
8 komentarzy:
Bardzo ciekawy tekst. Teraz, gdy oszczędzam na winach jest okazja, by zainwestować w alkomat. Nie ma co kusić losu :)
co fakt to fakt, na alkohol trzeba uważać, po co stwarzać zagrożenie dla kogoś i siebie, tracąc przy tym prawo jazdy, alkomat dobra rzecz, też bym musiał się rozejrzeć za jakimś
Świetny pomysł z takim testem . Niby to są "mądrości ogólnie znane" ale raczej z opowiadań/mitów. Jak chociażby ten z batonikami czy cukierkami(a nie próbowałeś testu po jabłkach albo napoju jabłkowo-miętowym ?) Teraz jest bardziej namacalnie ,choć z pewnością każdy powinien taki test zrobić na swoim organiźmie.
@Mariusz Zdecydowanie warto zainwestować. Bezpieczeństwo i zabawa w jednym
@wina Gruzja - Pełna zgoda, a poza tym witam na blogu.
@ Grzegorz Masz rację, totalnie zapomniałem o słynnym napoju, nadrobię to jutro w komentarzach.
Z tym dopuszczalnym limitem to bym się nie spieszyła. Mi się zdarzyło upić dwa razy w życiu. Raz miałam pod ręką alkomat. Pokazywał 0,7 promila, a ja ledwo stałam, o chodzeniu nawet nie wspominając.
@Benzaiten Masz rację. Alkomat to tylko narzędzie. Zdrowego rozsądku nie zastąpi. Zresztą ja również uważam, że dopuszczalne gdzieniegdzie 0,8 promila to nieco zbyt wiele.
Pewnie wsadzę kij w mrowisko, ale powstrzymać się nie mogę :)
Przesadziłeś z tym jeżdżeniem na degustacje komunikacją miejską.
Oto bardzo możliwy scenariusz. Ty, wychodzisz z degustacji, wiesz ile jadłeś, jak się czujesz itd. wsiadasz do samochodu. Dojeżdżasz do domu. Wróć. Jadąc do domu zatrzymuje Cię policja i tracisz prawo jazdy, zostając na ulicy z dużym mandatem.
Tymczasem 20km od Ciebie. Zupełnie trzeźwy, wręcz abstynent. Jedzie dla przykładu... 18stą godzinę bez przystanku. No śpieszy się facet, albo głupio uparty jest. Zmęczony, by nie powiedzieć umordowany, okrutnie. Oczy działają już tylko "na dwie sekundy zamykam, na pięc otwieram...". Zatrzymuje go policja, dokumenciki, gadka-szmatka, szerokiej drogi. Pojechał. 10 minut później zasypia zjeżdżając na przeciwny pas... dalej wiadomo co.
Bynajmniej nie jestem za tachografami dla cywilnych kierowców, ale na Boga! Nie można uznawać, niczym kapitan As z filmu Hydrozagadka, że "alkohol to największy wróg człowieka, zwłaszcza na kolei!".
Państwo nie może regulować wszysktiego! Nawet nie powinna regulować wszystkiego, co jest możliwe do uregulowania.
Jedno, nade wszystko, pragnę podkreślić. Moją intencją nie jest namawianie do prowadzenia pojazdów (takich czy innych) pod wypływem alkoholu.
Dziękuję za uwagę i mimo wszystko życzę bezproblemowych powrotów z degustacji.
M.
@Maciek
Nie ma między nami sporu, wręcz przeciwnie. Niestety nasza Ojczyzna nie chce wprowadzić w życie unijnych zaleceń - czyli 0,5 promila dla wszystkich i 0,2 dla zawodowców ( TIRY, autobusy). Nie wierzę, że będę w stanie wytłumaczyć policjantowi, że tak naprawdę moje przepłukanie ust winem jest o wiele bezpieczniejsze niż wspomniana przez Ciebie bezsenna jazda. Sam wiesz jak jesteśmy traktowani przez wiele osób gdy wspominamy, że picie wina jest elementem naszej pracy. Skoro znajomi potrafią dziwnie patrzeć, to co dopiero policjant.
Dopiero mieszkając jakiś czas poza Polską zobaczyłem w jak represyjnym państwie żyjemy. Chęć kontrolowania wszystkiego łączy się z niemożliwością wywiązania się ze spraw podstawowych dla państwa. BTW Mam wrażenie, że delikatny zamordyzm bardzo nam odpowiada.
A teraz małe wspomnienie. Wracając kiedyś z degustacji wjechałem w tył auta jadącego przede mną. Był deszcz, koleiny, a prowadząca drugie auto kobieta stanęła w miejscu. Moje auto tak nie umiało i delikatnie w nią wjechałem. Wiem, że wracanie z degu nie miało najmniejszego wpływu na mój czas reakcji, tak samo bym w nią wjechał za każdym innym razem. Przypuszczam, że miałem wtedy gdzieś w okolicach właśnie 0,2. Gdybyśmy się nie dogadali i przyjechałaby policja, to z prawkiem bym się na jakiś czas pożegnał. Głupie, ale zgodne z naszym prawem. Nie rozumiem go i się z nim nie zgadzam, ale przestrzegać chyba powinienem.
Prześlij komentarz