
poniedziałek, 19 października 2009
Campos de Luz Crianza 2006

środa, 14 października 2009
Eiswein Gres 2007


wtorek, 13 października 2009
Meursault du Chateau 2004

Przyjemnie jest czasem liznąć klasyki. A jeszcze przyjemniej jest jej powąchać. Zwłaszcza w tym przypadku. Gdybym miał oceniać jedynie zapach, to byłoby znacznie lepiej. W nosie było trochę orzecha i dużo, bardzo dużo pigwy suszonej. Oczywiście w kwestii pigwy nie mogło się równać z opisywanym tu Chaenomelesem :-) Miało też lekki naftowy ogon budzący u mnie skojarzenia z Sauternes. Do tego możemy dodać jeszcze nutki miodowe. Po tak mile zachęconym nosie usta czekały na naprawdę wiele. Niestety w ustach okazało się stosunkowo krótkie, cierpkawe. Nie znaczy to jeszcze, że mi nie smakowało, tyle że smaku sobie narobiłem na znacznie więcej. Dysonans między dwoma zmysłami taki jakby mi ktoś w trakcie podnoszenia kieliszka podmienił wino.
piątek, 9 października 2009
Natlenienie wina
środa, 7 października 2009
Ijalba Crianza 2005

Wino spróbowane podczas ostatniej degustacji organizowanej przez Wine4You. Próbowanie win na tego typu spotkaniach jest zazwyczaj dość karkołomnym zadaniem. Za dużo osób, za gorąco, zbyt wiele zacnych win rozpraszających uwagę. Trzeba dobrze wiedzieć przed spotkaniem po co się przychodzi. Po spróbowaniu tego czego chciałem i o czym wkrótce tu naskrobię, podszedłem do win z Rioja. Prawdę mówiąc to nie z własnej woli podszedłem, tylko Przyjaciel mnie zaciągnął. Zachwalał, że pił jedno cudeńko w Hiszpanii i że ja również muszę. Mus to mus. Największym wabikiem tego wina jest jego organiczność. Ja do całej organiczności podchodzę jak pies do jeża. Węszę w tym rzadziej dbałość o ekologię, a częściej zabieg marketingowy mający na celu sięgnięcie do portfeli zielonomyślących klientów. Mniejsza o to jak jest w tym przypadku, wino broni się doskonale. Na początku uderza w nas słodziutki nos. Super mocna czerwona porzeczka, wiśnia i ... pomidory prosto z krzaczka. W ustach przyjemnie ciepłe, pełne, ale bez przesady. Było tak interesujące, że łamiąc reguły degustacji nie odplułem i rozkoszowałem się długą, dość niepokojącą końcówką. Finisz miał zdecydowanie dymny charakter ( odzywa się rok leżakowania w dębie ), jakbym zaciągnął się papierosem. Zaś już po przełknięciu najpierw nieco ściąga dziąsła, a pod koniec zjednuje zmysły lekką słodyczą. Gdyby tak wyglądałby wszystkie wina z Rioja, to chyba pijałbym je znacznie częściej niz trzy razy do roku.
wtorek, 6 października 2009
Johannisberg "S" Kabinett feinherb 2008
Choć termin feinherb jest teoretycznie zamienny z fruchtig, to w rzeczywistości wina feinherb są nieco mniej słodkie niż fruchtig. Kolejna zawiłość niemieckich etykiet, które bardzo ułatwiają wybór konsumentowi, ale pod warunkiem posiadania umiejętności odpowiedniego ich odcyfrowania. Dla nas najistotniejsze jest, że są to wina tak delikatnie półwytrawne, że niemal ocierające się o słodycz. Ale zostawmy terminologię, skupmy się na winie. Dla mnie to prawdziwa bomba owocowa. Aromaty uderzają natychmiast w nozdrza i są pięknie ułożone nie zostawiając wrażenia dysharmonii. Najsilniejsze były nuty melona, oprócz tego sporo gruszki, zielonych jabłek, limonki. Wiele radości daje fakt, że tych aromatów wcale nie trzeba szukać wwąchując się w kieliszek, przychodzą do nas same. Spora zawartość cukru resztkowego sprawia, że pije się je świetnie po obiedzie. Jednak jeśli ktoś nie chce kupować kilku win na jedno spotkanie i zmieniać ich w zależności od okoliczności, to spokojnie może zdecydować się na tego Rieslinga. Jest fantastycznie uniwersalny, ale najchętniej będzie się łączył z warzywami. Szkoda, że czas szparagów już się skończył... Na przyszły rok będzie jak znalazł, zwłaszcza, że leżakowanie może mu wyjść tylko na dobre.
A więcej ciepłych słów o winnicy już wkrótce, bądźcie czujni.