wtorek, 24 lutego 2009

Amarone Recchia 2005


WYŚMIENITE-, 10,80 EURO
Podstawowe Amarone od tego producenta. Podstawowe, ale spora klasa. Grona schną do stycznia, następnie długa maceracja, potem już tylko dwa latka w beczce, 9 miesięcy w butelce i gotowe.
Recchia to jeden z moich najukochańszych producentów. Przede wszystkim dlatego, że ... nie jest taki dobry. Za tym idą zupełnie chrześcijańskie ceny i radość u pracowników gdy się ich odwiedzi w sklepiku przy winnicy, prawdziwie rodzinna nieudawana atmosfera. A wszystko przebił kiedyś jeden Włoch gdy usłyszał jak z Ukochaną mówimy po polsku, że jest ciepło. Ucieszył się, że rozumie i tłumaczy nam na włoski ciepło-caldo. Gdy okazaliśmy zaskoczenie zaczął się przechwalać jak to on zna język polski. Powiedział " tempynusz" i czekał na naszą reakcję. Stropiliśmy się, że mamy uboższe słownictwo polskie niż przypadkowo spotkany Italianiec. Dopiero jak pokazał scyzoryk zorientowaliśmy się, że chodzi o " tępy nóż" :-) Okazało się, oczywiście, że w winnicy pracują Rodacy. Innych polskich słów litościwie nam oszczędził.
Wracając do wina, ma śliczny rubinowy kolor z refleksami fioletowymi. Harmonijne, zaokrąglone i jak na Amarone to takie nienarzucające się. Zauważalna wisienka z jeżyną i suszoną śliwką. Niestety, czystych butelek wypiłem znacznie mniej niż w kupażu. Tak, tak Amarone świetnie się miesza. Obawiam się, że takim świętokradztwem narażę się naszemu nowemu blogującemu koledze. I liczę, że mojego bloga nie czytają we włoskim Ministerstwie Rolnictwa, bo będą dwa zdania o łamaniu prawa. Otóż przepisy apelacji zabraniają sprzedaży Amarone na litry, czyli do kanistrów. Rzecz jasna przepis obchodzą niemal wszyscy. Klienci nie mogą być przeciw, bo wtedy litr ich ulubionego wina kosztuje tylko 8 Euro. No, ale z drugiej strony kupować 5 litrów Amarone, które jednak trzeba w miarę szybko wypić, to już lekka przesada i jakaś tam rujnacja kieszeni. Tu dochodzimy do kupażowania. Z czym Amarone można połączyć dość naturalnie? Oczywiście z "popłuczynami po Amarone" czyli z Valpolicella Ripasso ( 1, 80 Euro/litr ). Przyjaciele, którym to kiedyś zaserwowaliśmy nie mogli wyjść z zachwytu, kręcili kieliszkiem na wszystkie strony mówiąc, że smakuje jak za 69PLN na półce:-)
Przy okazji uwaga dla spragnionych przyzwoitego wina kupowanego na litry. Słyszałem, że jego sprzedaż jest w Polsce niemożliwa, bo musiałby przy dużym zbiorniku siedzieć urzędnik skarbowy i kleić akcyzy na każdy kanister przynoszony przez klienta. Jeśli to nie do końca tak, to porawcie mnie.

3 komentarze:

Daryl pisze...

Lovely photo

Luca and Sabrina pisze...

Buonissimo l'Amarone, è un vino che abbiamo scoperto da poco tempo, ne avevamo sempre sentito parlare, tanto che eravamo molto curiosi al riguardo!
Sempre molto interessanti i tuoi post, grazie al traduttore riusciamo a cogliere gran parte di quello che scrivi, così possiamo arricchire le nostre conoscenze anche grazie a te!
Un caro abbraccio da Sabrina&Luca

Anonimowy pisze...

Czyżbyś gdzieś na dniach przebywał w Veneto? O piciu Amarone z Valpolicellą słyszałem - choć niestety nie miałem okazji sprawdzić w praktyce...
Co do świętokradztw, to zapewne i ty i ja popełniliśmy znacznie większe niż to;]
Swoją drogą zazdroszczę Włochom, Francuzom, a nawet Słowakom i Czechom możliwości próbowania świeżego wina. Dane mi było kilka razy doświadczyć tego i muszę przyznać, że ma to swój niezwykły urok... Wino schodzi z piedestału, znika cała "winna etykieta" i można się nim po prostu cieszyć...
Jeśli byłeś ostatnio we Włoszech, to czekam na na znacznie szerszy opis;]
pozdrawiam