niedziela, 15 marca 2009

L’Excellence de Bonassia 2006

SMACZNE+, 39 PLN
Podchodziłem do wina z Maroko jak pies do jeża. Wiadomo, zwykle smakują wyłącznie na wakacjach. Choć powinienem mieć do nich sentyment choćby przez film Casablanca. Grający tam życiową rolę Humphrey Bogart jest autorem mojego życiowego motto " świat jest o dwa drinki do tyłu". Niemniej wina z Maroko są mi zupełnie nieznane. Nadszedł czas to nadrobić.
Bonassia jest winem oszałamiającym. Odurza najpierw zapachem: czerwone owoce, karmel, wanilia, owoce kandyzowane. Potem w ustach wcale nie jest delikatniej. Uderza słodycz, tak charakterystyczna dla kuchni Magrebu. To znaczy to jest jak najbardziej wytrawne wino, słodkości są w tle, ale to silna rola drugoplanowa. Żywa kwasowość wina trzyma w ryzach harmonię. Barwa dość jasna, niepodkręcana. Nieco zdziwił powstający już osad. Nie mam wątpliwości, że na powietrzu, przy grillu będzie jeszcze lepsze. Ponadto jest zadziwiająco pełne, bogate, dwa kieliszki dają złudzenie wypicia całej butelki, czyli jest też ekonomicznie :-)
Powstało z Cabernet z Merlotem i dojrzewało pół roku w dębie, stara, dobra bordoska szkoła. Trzeba wina stamtąd co najmniej obserwować.

Dziwnie się porobiło. Nowozelandczyków uważamy za ludzi bliskich nam kulturowo, a sąsiadów z drugiej strony Morza Śródziemnego już nie...
A tak przy okazji spróbujmy obalić pewien mit. Mam przyjemność znać dwóch Marokańczyków i gdyby na tle tej zdecydowanie niereprezentatywnej grupy robić badania, to okazołoby się, że połowa nie przestrzega abstynencji. Poza tym mówi się o nich, ze są agresywni po alkoholu. Wytłumaczenie jest dość proste moim zdaniem. Przez wiele dziesiątek ( setek?) lat nie trenowali więc do osiągnięcia upojenia wystarczają im relatywnie niewiekie dawki.

Brak komentarzy: