W przeciwieństwie do WINE TYCOON, WINEMAKER EXTRAORDINAIRE będę chwalił. Ta gra nie udaje uprawiania winnicy, to jest po prostu zabawa. Do tego doskonała, pod warunkiem, że jest się dziesięciolatkiem. Jeśli się nie jest, to można na chwilkę przymknąć oko. Z grubsza chodzi o to, aby poznać winiarzy z całego świata, od części z nich odkupić winnice i stworzyć wymarzone idealne wino Vino Ultimae. W tym celu jeździmy po całym świecie i wypełniamy kolejne zadania winiarzy, aby odkryć kolejną część tajemnej receptury. Zadania są w stylu przywieź do Australii 50 skrzynek szampana. Ale żeby zrobić szampana trzeba jechać powiedzmy do Hiszpanii po odpowiednią ilość Chardonnay. Przyznacie, że zadania nie należą do najtrudniejszych. 10-latek grając w Winemaker extraordinaire świetnie sobie przyswoi angielskie zwroty: przywieź, sprzedaj, zrób, wyciśnij i t.p. Oczywiście niejako przy okazji dowiadujemy się co nieco o kulturze winiarskiej odwiedzanych krajów. Trzeba przyznać, że gra jest pełna idiotycznych błędów. Na przykład aby zrobić Rieslinga potrzebujemy 3 części Rieslinga i jedną Chardonnay. Ale, tak jak pisałem na wstępie, gdy wczujemy się w konwencję przestaje to przeszkadzać. Przedstawienie krajów zarówno graficznie jak i muzycznie jest tak stereotypowe, że aż fajne. Grę polecam dla 10-12-latków, od czegoś muszą zaczynać przygodę z winem. Żeby tylko nie było tak jak z większością kolejek elektrycznych, że ojcowie potem nie dopuszczają swoich dzieci do zabawy:-)
P.S. Jeśli ktoś chce przepis na wymarzone Vino Ultimae to należy wziąć po jednej części Nebbiolo, Pinot Meunier, Tempranillo, Alvarinho i Rieslinga. Wszystko dojrzewa w małych beczkach i jest sprzedawane w drogich butelkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz