MIERNE =, 10 PLN
Po pierwsze sorki za to, że nie podaję nazwy własnej tego trunku. Nie jestem jednak w stanie odcyfrować krzaczków z etykiety.
Nie jest to absolutnie napitek, który mogę polecić, wręcz przeciwnie. Jest to jednowymiarowe paskudztwo przejawiające cechy wina zepsutego. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że w kategorii śliwkowych wynalazków z Dalekiego Wschodu, nie wypada najsłabiej. W porównaniu z najpopularniejszym na naszym rynku śliwkowym pseudowinem Choya, jest niemal smaczne. Wino ze zdjęcia wyprzedza Choyę o dziesięć długości, nie smakuje całą tablicą Mendelejewa. Ma fajną kwasowość zgrabnie kontrastującą ze słodyczą. Zatem jeśli już NAPRAWDĘ MUSICIE pić wina śliwkowe, to lepiej sięgnijcie po to.
W dodatku bohater dzisiejszego wpisu ma totalnie odjechaną cenę i równie odjechany frędzelek.
8 komentarzy:
A cóż to Cię skłoniło do wypicia takiego wynalazku? Jakaś egzotyczna potrawa?
@Mariusz
Przeceniasz mnie, cena mnie skłoniła. Wyłącznie cena:)
A to nie jest, podobnie jak Choya, wynalazek prosto z Niemiec? :)
Wszystkie dane na kontrze świadczą o prawdziwie chińskim pochodzeniu. Choya to nawet adres internetowy ma z niemiecką końcówką .de
Ciekawe czy spodobało by się naszym miłośnikom win wszelakich typu Czar PGRu. Poza tym widzisz ja do takich trunków mam zawsze rezerwę wynikającą z odmiennego postrzegania smaków. Choć Chińczycy ostatnio pokochali wina francuskie i windują ich ceny ponad zdrowy rozsądek
@Kuba: Choya precież nie jest wynalazkiem z Niemiec — to jedynie ich eksportowe cudactwa są niejapońskiego pochodzenia. Nawiasem mówiąc, ja tam z umeshu i innymi śliwkowymi winami mam całkiem miłe doświadczenia. Chociaż fakt, że od Choyi można dużo lepsze umeshu wypić.
:) Bo to wino nie jest do picia, tylko do gotowania, w kuchni azjatyckiej szeroko stosowane, głównie do marynat, dlatego jest sprowadzane do Europy.
@Anonimowy
Ale na kontretykiecie dają wyraźną instrukcję picia.
Prześlij komentarz