poniedziałek, 4 czerwca 2012

Lidl ceni cierpliwość


Teoretycznie wszyscy wiemy, że wiele czerwonych win smakuje znacznie lepiej gdy damy im czas na odetchnięcie. Czasem tego czasu wystarczy pół godziny, czasem godzina, a bywa, że nawet cały dzień to mało. W praktyce brakuje nam jednak często tej cierpliwości. Ileż to razy przekonywałem się, że ostatni kieliszek wina był o wiele lepszy od poprzednich. Warto wrócić do winiarskiego abecadła. Nie myślałem, że w roli mojego nauczyciela wystąpi Lidl. Ale po kolei. Od tej sieci sklepów otrzymałem kolejną paczkę z winami do spróbowania. O ile Chablis zjechałem w ostatnim wpisie, to czerwone wina muszę i chcę pochwalić. Saint- Emilion Grand Cru ( 35 zł ) wydało mi się ciut smaczniejsze niż pite poprzednio, wino warte swoich pieniędzy. O Barolo też już pisałem, jedyna zmiana jaka zaszła, to podwyżka o 5 złotych do "niebotycznych" 33 złotych. Taka cena też jest nie do utrzymania w dłuższej perspektywie.
Dwa nowe dla mnie wina z oferty Lidla to Rosso di Montalcino i Vacqueyras. Identycznie jak w przypadku Barolo pierwsze podejście do nich to był dramat. W winach tych nie dało się niemal nic wyczuć, ściśnięte jak tyłek zakonnicy. Godzinka natleniania nie zmieniła niemal nic, co powinno już niepokoić. Zostawiłem je bez większej nadziei na noc i wtedy chyba nadleciała Wróżka Lidluszka i podmieniła zawartość butelek. Oba wina smakowały kilka razy bardziej i wypiłem je z ogromną przyjemnością.
Rosso di Montalcino ( 44 zł ) okazało się sympatycznym, bardzo soczystym winem z wyraźnie wyczuwalnymi akcentami wiśniowymi. Ciepłe, łatwo pijalne i jak to się teraz pisze potoczyste. Co ważne rzeczywiście przypomina droższe wina z tej apelacji. Zdecydowanie warto.
Vacqueyras (30 zł ) zachował więcej powściągliwości. Zaryzykowałbym, że ociera się o pewną elegancję. Nie jest aż tak ciepłe i łatwe jak Rosso di Montalcino. Przyjemnie owocowe bez przesadnego ciała. Wydaje się, że pachnie po prostu winem. Spośród całej paczki to jest mój faworyt.

Lidl wytrwale promuje wina z najlepszych światowych apelacji od producentów bez nazwiska lub to nazwisko gdzieś skrywających. Zgadzam się ze wszystkimi piszącymi na innych blogach, że rozsądniej byłoby wyłuskiwać pyszne wina z mniej medialnych regionów. Ale skoro Lidl przyjął taką strategię, to cieszy, że swoimi wyborami trafia znacznie celniej niż Biedronka.

8 komentarzy:

Wojciech Bońkowski pisze...

Więc jednak smakują i całkiem nie zwariowałem. Ulżyło mi :-)

A tak na poważnie to jakiejś kolosalnej przewagi Lidla nad Biedronką nie ma - to tylko ostatnia promocja lub dwie w Owadzie były słabsze, lecz przecież wcześniej była Hiszpania i Portugalia, obie oferty świetne i nieustępujące bieżącemu Lidlowi (a tańsze).

Mariusz Boguszewski pisze...

Mi Lidl win nie przysyła, więc musiałem kupić sobie sam :) O Barolo już kiedyś pisałem na swoim blogu, było to moje pierwsze wino z tej apelacji. Rzeczywiście potrzebowało długiego napowietrzania. Później piłem też inne butelki Barolo, w mojej opinii jednak lepsze niż to z oferty Lidla. Vacqueyras jeszcze nie piłem, ale to właśnie to wino, na które wysupłałem trochę grosza. Czy będzie się nadawało do opisu? Zobaczymy. Na razie mam wolną rękę :)

pozdrawiam
Mariusz/Pisanewinem.pl

Białe nad czerwonym pisze...

@Wojciech
Portugalia i bez promocji jest w Biedrze bardzo udana.
@Mariusz
No to czekamy Mariuszu. Tylko pamiętaj, żeby mu tlenu nie żałować

Grzegorz pisze...

Vacqueyras pije się przyjemnie ale...nie zachwyca ani nie nie zatrzymuje nas nawet na moment. Miłe owocowe aromaty,delikatne i aksamitne w ustach,garbniki niewyczuwalne. Bardzo kobiece wino :)
Ale Barolo...to juz inna bajka...:)
Tak jak Ty dałem mu czas. Pierwszy kontakt przedwczoraj był nieprzyjemny. Poza ciekawymi 'dziwnymi' owocami w nosie reszta była nieprzyjemna i drażniąca. Wystający alkohol i kosmicznie drażniące garbniki. Zostawiłem na dobę.Wczoraj po przelaniu do karafki i odczekaniu 30min stało się duuuużo bardziej przyjemne. Te 'dziwne owoce' okazały się jakby spleśniałymi truskawkami , alkohol nie bił po nosie i podniebieniu . Garbniki pozostały bardzo ściągające ale do zaakceptowania. Po pierwszym dniu myślałem że już do niego nie wrócę ,a wczoraj sięgnąłem nawet po drugi kieliszek.Jest ciekawe i ta ciekawość chyba tak wciąga. Mogę je teraz nawet polecić amatorom mocnych wrażeń. To zdecydowanie nie jest 'kobiece' - moja małżonka po zaledwie jednym łyku przepłukała usta colą :)

Białe nad czerwonym pisze...

@Grzegorz
Świetna recenzja, dzięki! Bardzo się pod nią w kwestii Barolo podpisuję, ale Vacqueyras będę bronił.

Grzegorz pisze...

A wczoraj dokończyłem butelke :) Wino stało się zupełnie dobre.Przedwczoraj odradzałbym a dziś wręcz polecam.Oczywiście jeśli ktoś ma tyle samozaparcia by otworzyc na 48h przed spożyciem...:) Jest ciekawe a nie jak dotąd gdy stanowiło raczej ciekawostkę - 'lidlowskie Barolo'... Zanikł prawie całkowicie aromat owoców , zupełnie wygładził się alkohol a garbniki są na normalnym delikatnym poziomie.

Anonimowy pisze...

Pytanie ślę o Rosso di Montalcino. Bardzo lubię ten temat, może i z wrodzonego galicyjskiego skąpstwa pijam z ukontentowaniem to Brunello dla ubogich... (W tym roku zresztą jakoś tak mocno podrożało -czyżby stało się , Boże broń, "modne" ?).
Ad rem : Ale jakże to pisze Recenzent, że to Lidlowe Rosso jest "sympatyczne" i "łatwo pijalne" ? Jeśli faktycznie, to czy nie brak mu (choćby skromnych, ale prężnych) muskułów, ciała pogarbionego ? Mówiąc niepoetycko - gdzie garbniki, gdzie ziołowe, nawet pieprzne nuty ? Gdzie ziemia, tytoń ? (ok, obowiązku beczki nie ma, ale Rosso bez beczki ?). Gdzie cokolwiek innego, niż kompot wiśniowy ?
W moim przekonaniu jakiekolwiek Rosso di Montalcino to musi być kawał wina - może być eleganckie, niechby i (tfu:) potoczyste, ale sympatyczne ? Sympatycznym wypada być Sangiovese z "alimentari" za rogiem, a dla Rosso to potwarz.
Jeśli więc dobrze odczytuję Pana recenzję, to wino z Lidla jest przyjemnie pijalne ale żenująco słabe jak na Rosso di Montalcino (i jak na kosmiczną w lidlowych standardach cenę)
Pozdrawiam
zacek

Białe nad czerwonym pisze...

@Anonimowy
Fantastyczny komentarz!
Wracając do rzeczy. Rosso di Montalcino jest bliskie innym Rosso. Można je nazwać winem aspirującym do bycia prawdziwym Rosso. Gdybyś rzadko pijał Rosso di Montalcino i szukał tańszej alternatywy to polecam lidlowskie. Jeśli jednak traktujesz ( słusznie ) Rosso jako tańszy zamiennik Brunello, to chyba jednak rozsądniej będzie sięgnąć po wina innych producentów.