Skoro sezon na szparagi, to niejako z automatu również sezon na rieslingi. Tym razem przyjemna butelka z regionu Mozeli. I jak to z reguły w przypadku Mozeli bywa zostało całkiem sporo cukru resztkowego. Na tyle dużo, że wino smakowałoby nieco lepiej samo bądź z owocami. Bo gdybyśmy chcieli je skomponować z tym czym pachnie, to musielibyśmy zjeść kwiaty. Aromaty zupełnie jakby nas ktoś zamknął w kwiaciarni z wysuwającą się na czoło frezją. Leciutkie - 8,5% czyni je świetnym winem nawet o wczesnych porach dnia. Estetycznym bajerem, nierzadko stosowanym przez Niemców, jest zamknięcie butelki szklanym korkiem.
Niewielki minus za kłopoty ze zrównoważeniem kwasowości, choć jest bliskie słodyczy, to sprawia wrażenie jakby chciało zerwać szkliwo. Pierwszy kieliszek wspaniały, ale przy drugim mamy podejrzenia, że w środku siedzą dwa wina. Wniosek z tego płynie taki, że trzeba przy nim okiełznać swój apetyt.
2 komentarze:
Świetnie, szparagi (zielone ulubione) i zacne wino z samego rana. Nie ma to jak dobrze zacząć dzień:)
Pozdrawiam
Bardzo ciekawie napisane. Super wpis. Pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz