piątek, 15 stycznia 2010

Frontera Shiraz 2007

FATALNE, 28 PLN

Tak bardzo chciałem napisać kilka ciepłych słów o winie z dawnych czasów. Niestety, nie da się. Wszystko w nim było przesadzone. Barwa wręcz atramentowa. Nos podpowiadający, że z naturalnością nie mamy tu do czynienia. Silne aromaty czarnej porzeczki i jeżyny były na tyle mocne, że zrozumiałem dla kogo wino jest przeznaczone. Będzie (być może) odpowiadało wieloletnim palaczom, którzy już dawno temu stracili węch. Takie odory obudzą ich nosy z pewnością. Ja na szczęście nie palę i tego sztucznego zapachu znieść nie mogłem. Kurcze, kilka lat temu zapijałem się namiętnie Fronterą Merlot, była naprawdę poprawna. Sam nie wiem czy ta z Shiraza jest aż o tyle gorsza czy coś się we mnie zmieniło?

Z Shirazem musiałem zrobić coś czego zupełnie nie cierpię. Skoro wyrzucanie jedzenia to grzech, to wylewanie wina jest chyba grzechem śmiertelnym...

Jak widać zgrzeszyłem.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Niestety... to jedno z tych win, gdzie winogrona nie mogą opowiedzieć swojej historii, bo zostały zamordowane przez naukowca-winemakera. Zmutowane, napakowane sterydami zombie smakujące dokładnie tak samo jak setki im podobnych.

Bardziej projekt naukowy niż wino.

Mariusz Boguszewski pisze...

Mam nadzieję, że w zastępstwie znalazła się butelka mniej rozczarowującego wina :)

Alu pisze...

Myślałem że Inspira Shiraz jest największym shitem ale chyba ma konkurencje

ewa pisze...

Jeśli było tak tragiczne, że nie nadawało się nawet to gotowania, to... dobrze mu tak, temu winu, o!