sobota, 27 czerwca 2009

Feniks Winnica Jaworek 2008

SMACZNE+, 34 PLN

Winnica Jaworek jest pierwszą i jak na razie jedyną, która już przebrnęła przez gąszcz procedur i mogła rozpocząć sprzedaż swoich win. Dało im to niebywale uprzywilejowaną pozycję względem konkurencji. Przez jakiś czas wszystkie kolejne polskie wina, które pojawią się na półkach sklepowych będą siłą rzeczy porównywane z Feniksem. Określenie pojawią się jest jak najbardziej na miejscu. Popyt do tego stopnia przewyższył podaż, że nie zdziwię się jeśli będą wkrótce sprzedawane spod lady:-)
Wobec win polskich ciężko mi będzie zachować obiektywizm. Jestem tak niezmiernie szczęśliwy z przebudzenia się naszego winiarstwa, że nawet przy najsłabszych winach będę, przynajmniej początkowo, mlaskał z zachwytem. Niemniej obiecałem sobie, że również wobec naszych win spróbuję stosować kryteria uniwersalne. Przecież takie przesadne poklepywanie po ramieniu po czasie tylko by im zaszkodziło. Z tego powodu miałem nieco obaw, że o pierwszym w sprzedaży polskim winie napiszę nienajlepszą recenzję. Ale nic z tego, nie muszę kłamać! Feniks jest naprawdę świetnym winem! Nazwa nawiązuje rzecz jasna do jednego z dwóch szczepów, z których wino powstało. Ale nie sposób oprzeć się skojarzeniom z Feniksem powstającym z popiołów, tak jak się odradza nasze winiarstwo.
Zacznijmy od etykietki, którą polecam kliknąć i sobie powiększyć. To małe dziełko sztuki, ciekawe czy w kolejnych latach będą równie ambitne. Potem był korek. Taki śliczny, prawdziwy - z korka, widać, że nie zaczynają produkcji od cięcia kosztów. Przyznam, że zabrakło mi cierpliwości i spróbowałem wina tylko troszkę schłodzonego. I rzeczywiście było świetnie. Kolor przejrzyście jasny z lekkimi zielonymi refleksami. W nosie przyjemne nuty grejfruta, skórki od chleba i koziego sera. Poza tym zaskakująco niska kwasowość czyniąca wino łatwym w piciu bez konieczności łączenia z potrawami. Gdy już się nadelektowałem, a wino schłodziło odpowiednio spróbowałem drugiego kieliszka i ... porażka. Smakowało jak wyciąg z niedojrzałej cytryny. Co u diabła się stało? Czy kontakt z powietrzem tak je zmienił? Kiedy głowiłem się jak taką przykrą zmianę wytłumaczyć Drogim Czytelnikom wino zaczęło powracać do swojego optymalnego stanu. Eureka! Odkryłem, że było po prostu za zimne. Oczywiście prościej byłoby przeczytać kontretykietę, na której producent zaleca podawanie w temperaturze 9-12 stopni. Cóż człowiek uczy się na błędach, choć powinien na uniwersytetach...
Po wypiciu wina nie czuję się nabity w butelkę jak przyjemna postać z etykiety. Szczerze polecam, pod warunkiem, że wino jest jeszcze do kupienia, wyprodukowane zaledwie 1160 butelek.

2 komentarze:

Amarone pisze...

Podczas krakowskich Dni Węgrzyna miałem przyjemność skosztować kilku rodzimych win, jednak moja ocena była zupełnie odmienna. Wynikało to zapewne z "pozabutelkowych" czynników. Podawane wina były za ciepłe, a co gorsza degustowane tuż po egerskich klasykach. Porównanie z taką konkurencją musiało wyjść blado, a aromaty z kieliszków musiały pachnieć jak (moje niecodzienne skojarzenie)"zatęchła piwnica pełna ziemniaków". Po tej recenzji odważę się jednak na ponowną próbę. Tym razem bardziej obiektywną. Gdzie można znaleźć butelkę Feniksa?

Białe nad czerwonym pisze...

Myślę, że bardzo ciężko jest jeszcze coś znaleźć. Na pewno handluje tym Partner, ale wątpię żeby jeszcze mieli